![Futurama (2025) - recenzja 13. sezonu serialu [Disney+]. Powrót do korzeni z sercem i pazurem](https://pliki.ppe.pl/storage/a3522f0bc660a2a20472/a3522f0bc660a2a20472.jpg)
Futurama (2025) - recenzja i opinia o 13. sezonie serialu [Disney+]. Powrót do korzeni z sercem i pazurem
Powroty w świecie popkultury są jak odgrzewane pączki. Rzadko kiedy smakują tak dobrze, jak za pierwszym razem. Zwykle czuć w nich nutę desperacji, zapach korporacyjnej kalkulacji i ten charakterystyczny posmak zawodu, gdy sentyment przegrywa z rzeczywistością.
„Futurama”, serial-feniks, który z popiołów powstał już tyle razy, że sam Bender mógłby mu pozazdrościć metalowej wytrwałości, znów ląduje na naszych ekranach. Trzynasty sezon, pod banderą Disney+ (Hulu), wjeżdża w naszą teraźniejszość z przyszłości, która zdaje się dziwnie znajoma, a jednak zaskakująco świeża. Po seansie całości mogę z ulgą i nieskrywaną satysfakcją napisać, że ten pączek jest nie tylko ciepły i chrupiący, ale nadziany zupełnie nowym, przepysznym nadzieniem. Matt Groening i David X. Cohen po raz kolejny udowadniają, że nie interesuje ich tania nekromancja. Oni naprawdę ożywili pacjenta, a ten, ku zdumieniu wszystkich, zaczął tańczyć na operacyjnym stole.





Futurama (2025) - recenzja i opinia o 13. sezonie serialu [Disney+]. Kosmiczny recykling najwyższej próby
Pierwsze, co uderza w nowej odsłonie, to absolutny brak taryfy ulgowej. Twórcy nie marnują czasu na ponowne przedstawianie postaci czy łagodne wprowadzenie w świat trzydziestego pierwszego wieku. Zamiast tego wrzucają nas prosto w wir wydarzeń, wychodząc ze słusznego założenia, że jeśli ktoś w 2025 roku włącza „Futuramę”, to doskonale wie, kim jest Zapp Brannigan i dlaczego nie należy zostawiać go samego z welurem, co idealnie pasuje do jego charakteru jako nadętego kosmicznego kapitana.
To decyzja odważna, ale i świadcząca o szacunku do widza. Sezon trzynasty jest jak list miłosny do starych fanów, napisany jednak zupełnie nowym atramentem. Wizualnie serial nigdy nie wyglądał lepiej. Widać, że kreska jest ostrzejsza, kolory żywsze, a akcja znacznie szybsza, ale wszystko to z zachowaniem charakterystycznego, retrofuturystycznego stylu, który od lat stanowi o jego sile.
Czuć tu większy budżet, ale na szczęście nie zabił on duszy serialu. Scenarzyści z chirurgiczną precyzją balansują na linie rozpiętej między nostalgią a innowacją. Odnajdziemy tu więc klasyczną strukturę odcinków, jak m.in. dostawa na skrajnie niebezpieczną planetę, katastrofalny wynalazek Profesora Farnswortha czy kolejną próbę podboju wszechświata przez mózgi na patykach.
Jednocześnie każdy z tych znajomych schematów zostaje przepuszczony przez filtr współczesnych lęków i absurdów. Odcinek parodiujący kulturę „cancel culture” na międzygalaktycznym wiecu politycznym jest majstersztykiem satyry, a epizod, w którym Bender zostaje influencerem promującym radioaktywne napoje energetyczne, to tak celny komentarz do naszej rzeczywistości, że śmiech grzęźnie w gardle.

Futurama (2025) - recenzja i opinia o 13. sezonie serialu [Disney+]. Satyra ostrzejsza niż pazury Zoidberga
Największą siłą „Futuramy” zawsze była jej zdolność do inteligentnego komentowania teraźniejszości poprzez pryzmat przyszłości. I tu, w trzynastym sezonie, ta siła eksploduje z mocą supernowej. Twórcy, uwolnieni od ograniczeń telewizji kablowej, pozwalają sobie na znacznie więcej. Humor jest bardziej zjadliwy, aluzje śmielsze, a satyra wbija się w tkankę społeczną bez znieczulenia. Dostaje się wszystkim, co kończy się (a jakże!) międzywymiarową katastrofą.
Co najważniejsze, serial nie traci przy tym lekkości. Żarty sypią się gęsto, od dowcipnych uwag Bendera, przez naukowe suchary Profesora, po niezdarne sytuacje w wykonaniu doktora Zoidberga. To wciąż ten sam, genialnie napisany humor, który potrafi w jednym zdaniu zawrzeć odniesienie do fizyki kwantowej, taniego kina sci-fi z lat 50. i mema, który był popularny tydzień temu. Ta scenariuszowa ekwilibrystyka to dowód na to, że umysły stojące za serialem nie zardzewiały ani na jotę.

Futurama (2025) - recenzja i opinia o 13. sezonie serialu [Disney+]. Głowa w słoiku, serce na miejscu
Jednak cała ta satyryczna maszyneria i komediowy geniusz byłyby niczym bez tego, co od zawsze stanowiło o wyjątkowości „Futuramy”, czyli jej nieoczekiwanego, potężnego ładunku emocjonalnego. Pod warstwą absurdalnego humoru i kosmicznych przygód zawsze bije prawdziwe serce.
Sezon trzynasty nie jest tu wyjątkiem, a wręcz podnosi poprzeczkę. Relacja Frya i Leeli, będąca teraz w fazie dojrzałego, stabilnego związku, staje się pretekstem do eksploracji tematu nudy w raju. Czy wieczna miłość może przetrwać codzienną rutynę? Odpowiedź, jakiej udziela serial w jednym z najbardziej poruszających odcinków, jest zarówno zabawna, jak i niezwykle mądra.
Twórcy nie boją się sięgać po trudne tematy. Wątek starzejącego się Profesora Farnswortha, który staje przed perspektywą utraty wspomnień, chwyta za gardło mocniej niż niejeden festiwalowy dramat. Nawet postacie drugoplanowe dostają swoje pięć minut chwały - poznajemy zaskakującą przeszłość Scruffy'ego, woźnego-filozofa, w opowieści, która jest hołdem dla kina noir i egzystencjalnych pytań o sens istnienia.
To właśnie ta umiejętność płynnego przechodzenia od kloacznego żartu do autentycznego wzruszenia sprawia, że „Futurama” jest czymś więcej niż tylko kreskówką. To opowieść o przyjaźni, miłości i poszukiwaniu swojego miejsca w zimnym, obojętnym, ale i cudownie absurdalnym wszechświecie.
Futurama (2025) - recenzja i opinia o 13. sezonie serialu [Disney+]. Dobra nowina dla wszystkich
Czy świat potrzebował kolejnego sezonu „Futuramy”? Prawdopodobnie nie. Ale czy my, widzowie, go potrzebowaliśmy? Po obejrzeniu tych dziesięciu nowych odcinków odpowiedź brzmi tak, rozpaczliwie tak. Nowa odsłona serialu to triumfalny powrót do formy. To dowód na to, że można reanimować markę z szacunkiem, pasją i świeżym zapasem pomysłów.
Twórcy nie tylko dowieźli produkt spełniający oczekiwania fanów, ale stworzyli jeden z najlepszych sezonów w całej, długiej historii serialu. Jest tu wszystko, za co pokochaliśmy tę załogę - ostry jak brzytwa humor, błyskotliwa satyra, niezapomniane postacie i to wyjątkowe, melancholijne ciepło, które sprawia, że do Nowego Nowego Jorku chce się wracać. A teraz wybaczcie, muszę sprawdzić, czy mój toster nie pisze o mnie wierszy.
Atuty
- Powrót do genialnej formy
- Humor jest tak samo ostry i inteligentny, jak w najlepszych latach serialu
- Twórcy bezbłędnie punktują absurdy współczesnego świata
- Obok salw śmiechu, serial wciąż potrafi autentycznie wzruszyć i skłonić do refleksji
- Sezon doskonale łączy nostalgię i fanserwis ze świeżymi, odważnymi pomysłami
- Ulepszona animacja i niezastąpiona, oryginalna obsada głosowa to gwarancja jakości
Wady
- Serial jest stworzony głównie dla fanów i może być trudny w odbiorze dla zupełnie nowych widzów
- Dla niektórych najwierniejszych fanów, klasyczne schematy fabularne mogą wydawać się momentami zbyt znajome
Jeśli jesteście fanami, poczujecie się jak w domu. Jeśli nigdy nie widzieliście Futuramy.. cóż, zazdroszczę wam, bo przed wami jedna z najwspanialszych przygód, jakie ma do zaoferowania współczesna animacja.
Przeczytaj również






Komentarze (4)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych