Smerfy: Wielki film (2025) - recenzja filmu [UIP]. Nowoczesne Smerfy to już nie są moje Smerfy

Smerfy: Wielki film (2025) - recenzja i opinia o filmie [UIP]. Nowoczesne Smerfy to już nie są moje Smerfy

Roger Żochowski | 17.07, 14:47

Nie mam nic do unowocześniania starych wersji bajek czy animacji o ile nowości wprowadzane są z głową i szanują ducha pierwowzoru. „Smerfy: Wielki film” ze Smerfami jakie znam z dzieciństwa mają niewiele wspólnego, pozostaje jednak pytanie, jak na taką formułę zareagują dzieci, które przecież są głównym targetem tej produkcji.

Nowe Smerfy rozpoczynają się klasyczną piosenką, którą zna każde duże dziecko wychowane w latach 90. na dobranockach w TVP. "Lala, lalalala, lalalalala" szybko jednak zmienia się na kawałek taneczny, który zapuszcza sam Papa Smerf w roli DJ-a. To jednak całkiem zgrabne wprowadzenie, bo w rytm klubowych bitów poznajemy głównych bohaterów pokroju Smerfetki (w angielskiej wersji jej głosem przemawia sama Rihanna), Ważniaka, Osiłka, Ciamajdę, Zgrywusa czy niejakiego Bezimka. 

Dalsza część tekstu pod wideo

I właśnie ów Bezimek jest tym razem na pierwszym planie, wszak to smerf, który nie znalazł jeszcze żadnego talentu czy cechy charakterystycznej.

Smerfy: Wielki film (2025) – recenzja, opinia o filmie [UIP]. Bezimek, historia prawdziwa 

Smurfs - recenzja filmu
resize icon

Pierwsza część filmu, będąca również wprowadzeniem do historii, opowiada o jego staraniach i szukaniu drogi do bycia „kimś”. To trochę kopia fabuły z filmu „Smerfy: Zaginiona Wioska" z 2017 roku, gdzie Smerfetka przeżywała podobny kryzys tożsamości, a hasła „bądź sobą”, „nie poddawaj się”, to w sumie cały wątek w pigułce. Różnica jest taka, że po czasie spędzonym w wiosce Smerfów twórcy filmu zabierają nas na szaloną wycieczkę starając się sparodiować multiversum Marvela. W innym wymiarze mamy więc brata Gargamela, jako złego czarnoksiężnika, który w poszukiwaniu magicznej księgi ukrytej w wiosce i mogącej pomóc w zniszczeniu świata porywa Papę Smerfa. Ekipa złożona z najbardziej ikonicznych bohaterów rusza mu na ratunek trafiając do... różnych wymiarów i miejsc.

Muszę przyznać, że zabawy formą jest tutaj sporo, bo klasyczna dwuwymiarowa kreska miesza się z komputerową, mamy też sekwencje, w których Smerfy egzystują w prawdziwym świecie łącząc akcję aktorską z animacją, jak paryska dyskoteka. W filmie praktycznie cały czas coś się dzieje, a na sam koniec twórcy dorzucają jeszcze więcej atrakcji w kwestii różnych technik przedstawienia opowieści. Niestety za tymi eksperymentami rodem ze „Spider-Man: Poprzez multiwersum” idzie wtórna, generyczna fabuła. Miałem wrażenie, że była ona zbyt często na siłę nowoczesna, bo bohaterowie używają nawet takich zwrotów jak „boomer”, a w pewnym momencie przeklinają, co jest odpowiednio wypikane. To dość zaskakujące, jak słaba jest tu opowieść, wszak za produkcję odpowiada Chris Miller, znany z filmów „Shrek 3” i „Kota w butach”.

Smerfy: Wielki film (2025) – recenzja, opinia o filmie [UIP]. Będzie o boomerach 

Smurfs - recenzja filmu
resize icon

Do tego mamy tu masę wciśniętych wątków, bo Gargamel i Klakier, choć zepchnięci na boczny tor, również się pojawiają, ale chyba tylko po to, by nikt z fanów nie zarzucił twórcom, ze ich nie było.  Poza nimi jest jeszcze tajemniczy brat Papy, organizacja Smerfów istniejąca w prawdziwym świecie, międzywymiarowe portale, magiczne księgi, kudłate trolle, latające auta i wiele, wiele więcej. Finalnie zabrakło w tym całym tłoku miejsca na lepsze przedstawienie samych bohaterów, którzy są bardzo powierzchowni. Akcja gna na złamanie karku, ale nie jest to niestety nic oryginalnego, ani dla rodziców, ani dla dzieci, choć te drugie mogą zrozumieć niektóre odniesienia do współczesnego świata Youtube'a i streamerów lepiej niż starszy widz. 

Animacja potrafi przy tym rozbawić, bo kilka gagów twórcom naprawdę się udało, ale odpowiada im tyle samo żartów mało wyszukanych, a czasem wręcz żenujących. A to wszystko w rytm nowoczesnych brzmień, wszak Rihanna nie tylko wciela się w Smerfetkę, ale usłyszymy również jej kawałki jak „Friend of Mine” czy „Don’t Stop the Music”. Nowe Smerfy nie mają więc w sobie magii pierwowzoru, bo to film stworzony dla innego pokolenia, który wydaje się niestety produktem zrobionym trochę na siłę i zbyt banalnym. Ale jest kolorowy, efektowny i krzykliwy, więc jest szansa, że dzieciakom się spodoba. 

Atuty

  • Niektóre gagi i żarty
  • Muzyczne przedstawienie Smerfów
  • Zabawa formą i animacją

Wady

  • Nudna, generyczna fabuła
  • Bohaterowie bez wyrazu
  • Brak poszanowania dla oryginału
  • Za dużo wątków

Nowoczesne Smerfy stworzone dla nowego pokolenia. Starszym raczej nie podejdą, młodszym już trochę bardziej.

5,0
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper