![Shadow Labyrinth – recenzja gry [PS5]. Zacne rajtuzy, Milordzie](https://pliki.ppe.pl/storage/623b05d3d410998ec444/623b05d3d410998ec444.webp)
Shadow Labyrinth – recenzja i opinia o grze [PS5]. Zacne rajtuzy, Milordzie
Pierwsze wieści o Shadow Labyrinth wywoływały u mnie lekką konsternację. Bratanie metroidvanii z Pac-Manem uważałam, mówiąc delikatnie, za pomysł szalony. Po zagraniu w ten tytuł pozostaje mi jedynie powtórzyć za klasykiem: w tym szaleństwie jest metoda.
W Shadow Labyrinth wcielamy się w garbatego Miecznika numer 8. Delikwent ten po ciężkim pojedynku trafia do więzienia i przygotowuje się na najgorsze, ale podejrzana żółta kulka o imieniu Puck rzuca się mu na pomoc. Oczywiście nie za darmo – okazuje się, że Miecznik jest tym wybrańcem, który ma przy pomocy Pucka uratować świat. Najpierw nowi kumple muszą jednak wydostać się z więzienia.
Powiem szczerze, że wątek fabularny w recenzowanej produkcji nie jest czymś, co śledzi się z zapartym tchem. Ba, historia wydała mi się trochę nijaka. Oczywiście w tym miejscu padnie znane wszystkim stwierdzenie, że fabuła w tytułach metroidvania pełni rolę drugorzędną. I tak zapewne jest w istocie – choć chyba każdy przyzna, że lepiej mieć grę z ciekawą opowieścią niż z nudną.




Natomiast w kwestii gameplayu Shadow Labyrinth oferuje wszystko, czego można spodziewać się po każdej szanującej się przedstawicielce gatunku. Czyli biegamy z jednego zakątka mapy do drugiego, wspinamy się, huśtamy na pnączach, odblokowujemy przejścia – i oczywiście walczymy, zarówno z masą drobnych przeciwników, jak i z bossami w zamkniętych pomieszczeniach.
Na początku Miecznik dysponuje jedynie podstawowymi umiejętnościami i zdolnościami, ale z czasem odkrywamy dodatkowe. Możemy je dowolnie przypisywać do postaci, by stworzyć styl, który najlepiej nam odpowiada.
Shadow Labyrinth, czyli „mam pomysła”

Gwoździem programu i absolutnym hitem w recenzowanym Shadow Labyrinth są momenty, gdy Puck wchłania Miecznika. Takie „opętanie” przez kulkę jest możliwe (a nawet konieczne) jedynie w sytuacjach, gdy na naszej drodze pojawia się linia pod napięciem. Wtedy Pac-Man wsysa automatycznie Miecznika i rozpoczyna się jazda – zarówno w sensie metaforycznym, jak i dosłownym.
W tym stanie skupienia gracz może zmieniać kierunki poruszania się, zjadać kryształki (tego absolutnie nie mogło tu zabraknąć!) i wykonywać pomniejsze ataki. Dzięki temu między innymi docieramy do miejsc, gdzie Miecznik samodzielnie by się nie dostał. Jednak to tylko początek: opcja odrywania się kulki od instalacji stwarza duży potencjał w walce z przeciwnikami – w tym z bossami.
W taki sposób jesteśmy w stanie na przykład zasypać bossa potężnym combo ciosów z góry. Tak zaprojektowany gameplay daje dużo frajdy i satysfakcji. No i jest niewątpliwie czymś oryginalnym, co wyróżnia recenzowaną produkcję spośród setek innych przedstawicielek gatunku.
Jedno, a w zasadzie dwa „ale”

Jeśli miałabym do czegokolwiek przyczepić się w kwestii rozgrywki w Shadow Labyrinth, to byłby to przede wszystkim nieumiejętny sposób rozłożenia checkpointów. Nie wiedzieć czemu, zdarza się na przykład tak, że porażka w walce z bossem cofa nas o kilka plansz wstecz – i za każdym razem, gdy chcemy ponownie podejść do tego starcia, musimy najpierw przelecieć przez te kilka lokacji. Można to było zrobić trochę lepiej.
Drugim problemem jest brak opcji wyboru poziomu trudności. Tytuł nie oferuje choćby pojedynczej opcji dostosowania rozgrywki, nie mówiąc już o pełnoprawnych poziomach trudności. Nie chcę przez to powiedzieć, że gra jest za trudna. Największe wyzwanie stanowią tutaj standardowo walki z bossami, a te nie idą ciężko, gdy już odkryjemy, co działa na konkretnego delikwenta.
Wręcz przeciwnie – zastanawiam się, czy dla znacznej części odbiorców produkcja na jedynym zaproponowanym levelu nie będzie za łatwa. Dodanie poziomów najłatwiejszego i najtrudniejszego dałoby możliwość dotarcia do szerszego grona osób.
Ciemność widzę

Poziomy w recenzowanym Shadow Labyrinth prezentują się ciekawie i są zróżnicowane – zarówno jeśli chodzi o design, jak i kolorystykę. Mamy do czynienia z mrocznym tytułem, więc przeważają tu ciemne kolory. Jak na rasową metroidvanię przystało, pełno tu wąskich tuneli i tajemniczych zaułków, w których łatwo się zgubić. W końcu tytuł produkcji zobowiązuje. Dla urozmaicenia pomykamy czasem również po otwartych terenach.
Postacie w grze przyciągają wzrok – wyszły one twórcom nieco groteskowo. Sam główny bohater wzbudza dziwną sympatię – to w sumie taki szczypiorek, który pomyka przygarbiony na cienkich nóżkach w rajtuzach w paski. Do tego dochodzi egzotyczna prezencja postaci niezależnych czy większych przeciwników – widać, że projektantom nie brakowało wyobraźni.
Nie mam większych uwag co do animacji w Shadow Labyrinth: wszystko działa tu całkiem płynnie i responsywnie. Podczas walk wyświetlają się różne efekty specjalne i w sumie to także nie wygląda źle (choć czasem tych błysków jest aż za dużo).
Kultura wysoka

Bywa, że przedstawicielki gatunku metroidvania nie grzeszą dobrym soundtrackiem. W recenzowanej produkcji spotkało mnie w tym aspekcie zaskoczenie. Najpierw w trakcie intensywnej walki usłyszałam ciężki i szybki kawałek, a następnie podczas swobodnej eksploracji tytuł uraczył mnie czymś wysu

blimowanym, niebezpiecznie zbliżonym do klasyki. Piękne pianinko to chyba ostatnia rzecz, której spodziewałam się usłyszeć w tego rodzaju grze, ale o dziwo taka muzyka nawet tu pasuje.
W Shadow Labirynth poza wrogami spotykamy także neutralne postacie, z którymi rozmawiamy – no i Puck cały czas udziela małomównemu bohaterowi wskazówek. W takich przypadkach nie słyszymy jednak kwestii mówionych, tylko błogą ciszę przeplataną sporadycznymi jękami lub westchnięciami. Czyli ewidentnie niski budżet daje się we znaki. Ale dubbingu raczej się tu nie spodziewałam, więc i rozczarowania w tej materii brak. Nie zaskakuje również fakt, że w grze nie ma polskiego tłumaczenia.
Gdzie się podziały tamte efekty?

Tytuł działa niesamowicie płynnie na PlayStation 5 – nawet podczas najbardziej dynamicznych momentów nie zaobserwowałam znaczących spadków klatek. Nie ma tu też ekranów ładowania. Natomiast nie pokuszono się w tym przypadku o zastosowane efektów DualSense. Szkoda, bo gatunek metroidvania ma spory potencjał, jeśli chodzi o haptyczne sztuczki. Nie wiem, czy twórcy zdecydują się na wypuszczenie stosownej łatki w najbliższym czasie. Dobrze by było.
Shadow Labyrinth – czy warto zagrać?
Shadow Labyrinth daje nam to, co powinna dać pełnokrwista przedstawicielka gatunku metroidvania, to znaczy płynny i angażujący gameplay oraz mnóstwo ciasnych korytarzy do przemierzania. „Pac-Manowe” mechaniki znacznie urozmaicają rozgrywkę i dodają do niej coś świeżego. Oczywiście, tytuł mógłby być lepszy w aspekcie fabularnym – no i te checkpointy można było rozplanować bardziej rozważnie. Ale i tak jest nieźle.
Ocena - recenzja gry Shadow Labyrinth
Atuty
- oryginalne połączenie gatunków
- angażujący gameplay
- wygląd postaci
- muzyka
Wady
- nieciekawa fabuła
- rozmieszczenie checkpointów
- brak opcji wyboru poziomu trudności
- brak zastosowania technologii DualSense
Interesujące połączenie Pac-Mana i metroidvanii, które może nie opowiada jakiejś arcyciekawej historii, ale za to zachwyca atrakcyjnym gameplayem.
Galeria








Przeczytaj również






Komentarze (6)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych