![Za murem (2025) – recenzja filmu [Netflix]. Niemcy mają dziwnie kruche budynki](https://pliki.ppe.pl/storage/12191fefcc11406b07b8/12191fefcc11406b07b8.jpg)
Za murem (2025) – recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Niemcy mają dziwnie kruche budynki
Tim i Olivia od dawna już żyją bardziej obok siebie niż ze sobą. Pech chciał, że kiedy ta chciała wreszcie od niego odejść, drogę do wolności zagrodziła jej tajemnicza ściana. Skąd się wzięła? Jak się przez nią przedostać? Czy jej chłopak ma z nią coś wspólnego?
Kiedy Netflix wypuszcza kolejny europejski thriller, zwłaszcza niemiecki, moje oczekiwania zawsze rosną. Czekam jakim zwariowanym konceptem tym razem spróbują kupić mnie sąsiedzi zza zachodniej granicy – na pomysł, który zaskoczy i zostanie w głowie na dłużej Taki właśnie potencjał miał dzisiejszy „Za murem”, niemiecka produkcja w reżyserii Philipa Kocha, oparta na intrygującym, nawet jeśli zasadniczo całkiem znajomym koncepcie: mroczny mur, który w (niemal dosłownie) magiczny sposób zamyka mieszkańców w ich własnym budynku. Brzmiało obiecująco, ale ostateczne wykonanie… no nie powala, zostawiając nas z większą ilością irytująco drążących głowę pytań, niż satysfakcjonujących odpowiedzi.
Początek filmu jest całkiem solidny. Tim (Matthias Schweighöfer) i Olivia (Ruby O. Fee), pogrążeni w emocjonalnym kryzysie po traumatycznym wydarzeniu z przeszłości, budzą się pewnego ranka otoczeni nieprzeniknionym, czarnym murem, o niesymetrycznym, mocno futurystycznym kształcie. To klasyczne - ale jednak wciąż skuteczne – zamknięcie w klaustrofobicznej przestrzeni buduje napięcie i pozwala autorowi skupić się na postaciach, faktycznie je ze sobą skonfrontować. Sceny, w których próbują komunikować się z często dziwnymi sąsiadami i testują właściwości przeszkody, są dobrze nakręcone i budują aurę zagrożenia. Do czasu...




Za murem (2025) – recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Dobre złego początki

Punkt wyjścia jest o tyle ciekawy, że dosłownie zmusza naszych bohaterów do interakcji, wspólnych działań na rzecz przetrwania - czy sobie tego życzą, jak sąsiedzi, Marvin i Ana (odpowiednio: Frederick Lau i Salber Lee Williams), czy nie - jak nasi główni bohaterowie. Rzecz w tym, że dosłownie wszystkie osoby tego dramatu są ciekawe jedynie powierzchownie. Czytaj: mogły być całkiem interesującymi postaciami, lecz scenarzyście zabrakło pomysłów, jakby tu ich sensownie rozwinąć. Sąsiedzi lubią dragi i swoje wzajemne towarzystwo, ale czy ponad pierwsze z nimi spotkanie jest to jakkolwiek dalej rozwinięte? Nie. A czy dowiadujemy się o nich czegoś więcej albo może rozwijają się jako bohaterowie tego dramatu? No... Też nie. Jest też dziadek, którego opis można zamknąć w krótkim "jest chory", jego dobra wnuczka i kolega niedawno zmarłego sąsiada z dołu, który zdecydowanie wie więcej, niż z początku jest gotów przyznać. Nawet Tim i Olivia, mimo intrygującego początku (łączy ich trauma z przeszłości), nie zostają rozwinięci, a zakończenie ich wątku - tak jak i całego filmu - to po prostu śmiech na sali. Ale nie śpieszmy się aż tak...
(Potencjalne, lekkie spoilery w poniższym akapicie)
Z biegiem czasu, tempo akcji traci impet. Środek filmu to kociołek rozmaitości pełen rozwleczonych dialogów i powtarzalnych motywów: bohaterowie rozmawiają, planują, testują – powtarzalność scen sprawia, że brakuje stawki i nawet kiedy ktoś umrze, niewiele nas to obchodzi, bo i tak nic konkretnego o tych ludziach nie wiemy. Wyraźniej zaczynamy też wtedy dostrzegać liczne niedociągnięcia fabuły - jakby autor wpadł na ciekawy pomysł i stwierdził, że detale wymyśli po drodze, co okazało się być ponad jego siły. Dlaczego ktokolwiek tworzyłby coś takiego w celu pomocy ludziom, nie zapewniając jednocześnie dostępu do jedzenia i picia? Dlaczego mur może dosłownie odbijać potencjalne ataki od wewnętrznej strony, czyli tej, po której ludzie mają być niby chronieni? A to tylko dwa pierwsze z brzegu przykłady. Cały film pełen jest dziur tego typu.
Za murem (2025) – recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Murowany zawód

Mur sam w sobie miał potencjał – można było czytać go jako technologiczne zagrożenie, lub bardziej metaforyczne ściany, które ludzie stawiają sami sobie, by odgrodzić się od reszty świata, od swoich bliskich, od problemów. Reżyser zapatrzył się chyba na „No Exit” Orsona Wellesa i Tada Danielewskiego, do swojej mikstury dolewając również odrobinę klasyki zagadkowych horrorów o zamkniętych pomieszczeniach, jak "Cube" z 1997, ale scenariusz nie rozwija tych wątków w satysfakcjonujący sposób. Bierze jedynie ich najbardziej powierzchowne, wizualne elementy, od siebie nie dodając prawie niczego nowego, a im dalej w las, tym mniej jest w tym celowości, jakiegoś sensownego zamiaru; zostaje pusty symbol, niemal oderwany od fabuły.
Wizualnie jest całkiem nieźle - przynajmniej tam, gdzie nie widać za bardzo taniego CGI. Mroczna, często siłą rzeczy brudna sceneria (w końcu nasi bohaterowie dosłownie przebijają się przez kolejne ściany budynku, szukając wyjścia zeń) i labiryntowy, lekko klaustrofobiczny charakter powstałego tunelu potrafi zadziałać na wyobraźnię, zwłaszcza kiedy kamera z wolna przechodzi przez te dziury za postaciami albo ustawia się tak, aby stworzyć ciągłość między nimi. Pod względem wystroju naprawdę nie można filmowi Kocha za wiele zarzucić. Gorzej, kiedy patrzymy na tytułowy mur, który może i miał wyglądać futurystycznie, ale zamiast tego sprawia wrażenie bardzo taniej, płaskiej tekstury, którą dwadzieścia lat temu robiłem w Photoshopie, ćwicząc sobie jakieś najbardziej podstawowe tutoriale. Największym wstydem jest jednak finałowa scena, w której green screen został wycięty tak niewprawnie, że włosy Tima dosłownie robią się zielone. W 2025 roku... Jutuberzy w swoich garażach potrafią zrobić to lepiej.
„Za murem” udowadnia, że ciekawy pomysł to nie wszystko – potrzebni są bohaterowie z krwi i kości, dramaturgia, w którą widzowie uwierzą i finisz, który zostawia widza z przemyśleniami, a nie poczuciem straconego czasu. Film Kocha miał potencjał, ale zdecydowanie go nie wykorzystał. To już kolejna, niemiecka produkcja od czerwonego N w tym roku, która srogo mnie zawiodła. Szkoda. Mam nadzieję, że zrobią jeszcze kiedyś kolejny "Dark" czy coś choćby w połowie tak dobrego.
Atuty
- Intrygujący punkt wyjścia;
- Kilka ciekawych pomysłów;
- Klimatycznie zrobione scenografia i praca kamery.
Wady
- Bohaterowie z papieru;
- Oczywisty i przy tym nieciekawy czarny charakter;
- Dłuży się;
- Mało satysfakcjonujące, pozostawiające spory niedosyt zakończenie;
- Mnóstwo dziur logicznych.
"Za murem" to lepiej pozostawić ten film. Brak napięcia, mizernie zarysowane postacie, byle jakie zakończenie. Mam wrażenie, że ten film nie ma do zaoferowania nic, ponad ciekawy punkt wyjścia.
Przeczytaj również






Komentarze (6)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych