
Croc: Legend of the Gobbos - recenzja i opinie o grze [PS5, PS4, XSX, XOne, NS, PC]. Kultowy krokodyl powraca
Croc: Legend of the Gobbos był niekwestionowaną legendą czasów pierwszego PlayStation, nawet mimo tego, że nie sprzedał się tak jak Crash czy Spyro. Ale czy prawie 30 lat później dalej warto dać mu szansę? Zapraszamy do naszej recenzji!
Czasy pierwszego PlayStation, Segi Saturn czy Nintendo 64 były pod pewnymi względami najzwyczajniej w świecie dużo prostsze. Aby sprzedać swoją grę nie trzeba było kosić milionów na marketing, a fajna rozgrywka i poziomy poskładane z paru prostych obiektów sprawiały, że ludzie zagrywali się w dane tytuły godzinami, sięgając do nich nawet i po kilka razy.
Dziś mamy okazję przyjrzeć się jednej z produkcji, która doskonale reprezentuje owe czasy. Croc: Legend of the Gobbos był bardzo przyjemną i sympatyczną produkcją te 28 lat temu, ale czy dziś nadal wart jest naszych pieniędzy? Czy dziś ta prostota ma szansę przetrwać dłużej niż jako pięciominutowa ciekawostka? Zapraszamy was do naszej recenzji, w której odpowiemy na te i inne pytania.




Solidna dawka nostalgii
Myślę że każdy kto miał w domu Szaraka lub peceta na przełomie wieków, na pewno miał okazję zagrać lub chociaż zobaczyć na oczy kultowego bohatera imieniem Croc. Jego wdzięczna aparycja i głupkowata historyjka sprawiły, że obok Crasha, Spyro czy Raymana, był to nasz ulubieniec - zwłaszcza w przypadku PC, gdzie nie dało się zagrać w żadną fajna platformówke oprócz Raymana i naszego Kangurka Kao. Już wtedy jednak dało się wyczuć, że o ile sam bohater jest fajny, a jego przygody ciekawe, tak sterowanie i praca kamery pozostawiały wiele do życzenia. Dziś Croc: The Legend of Gobbos powraca i serwuje nam piękną nostalgiczną podróż. Dlaczego? To dobry stary krokodylek, którego pokochaliśmy prawie 3 dekady temu.
Deweloperzy zdecydowali się postawić na prostotę i bez zbędnych udziwnień, serwują nam dosłownie taką samą grę jak w 1997 roku, tylko odrobinę ładniejszą. Pod kątem zawartości nie zmienia się zatem nic. Dalej mamy te same kilka światów, proste cutscenki, a także zalety oraz wady - choć te drugie nieco zredukowano. Twórcy jednak dołożyli coś, czego wcześniej nie było. Fantastyczny pakiet nostalgicznych materiałów zakulisowych. Autorom z Argonaut udało się odkopać dostęp do archiwalnych zdjęć zespołu, okładek różnych pism z Crociem na okładce (choć nie ma PSX Extreme #2), nieukończonej wersji soundtracku, czy też nagrań z ogrywania testowych poziomów. Mało tego, udostępniono całe GDD jakie sporządzono do gry, w którym widać trochę zmian jakie zaszło podczas produkcji gry. Największą atrakcją będą jednak wywiady z twórcami oryginalnej wersji i ciekawostki jakie tam wspominają. Dla mnie jako miłośnika oryginału, był to naprawdę genialny zestaw, który trafił prosto w serducho.
Prosty remaster to dobry remaster?
Jeśli zaś chodzi o samą rozgrywkę, ta śmiało można powiedzieć, że jest w stanie przetrwać próbę czasu, o ile macie do gry odpowiednie nastawienie. Nie znajdziecie tu responsywności sterowania rodem z najnowszych przygód Mario, ani bogatej gamy umiejętności, których wykorzystanie wpływałoby na doświadczenie graczy. Recenzowany Croc: The Legend of Gobbos to, jak już wspominałem, reprezentant starej szkoły tworzenia gier, gdzie nieco wymuszona pewnymi ograniczeniami prostota sprawiała, że ważniejszy był dobry level design, aniżeli załadowanie bohatera toną umiejętności. Nasza zielona sierota potrafi zatem tylko biegać, skakać, nić ogonem, wbić się w ziemię oraz się wspinać. Wokół tych kilku banalnych mechanik udało się deweloperom stworzyć fajne, przyjemne doświadczenie, które dziś bawi tak samo dobrze jak te 30 lat temu. Co jednak z największą bolączką oryginału, czyli sterowaniem?
Tutaj zaszła największa zmiana na plus. Kontrola postaci analogiem jest fantastyczna i sprawia, że gameplay jest przyjemny jak nigdy wcześniej. Jak ktoś woli, dalej może bawić się czołgiem na strzałkach, ale to tak bardziej w ramach ciekawostki, niż realnej zabawy. W pierwszym Crocu piękne jest także to, że naprawdę prostymi środkami osiągnięto bardzo fajne rezultaty w projektowaniu misji, walk z bossami czy sekretów. Niby to tylko kilka rodzajów platform, które można dziś ułożyć w silniku w kilka godzinek, aby mieć cały ładny świat, ale jest w nich pewna magia. Taka magia dawnych czasów, gdzie wymierzało się skok co do centymetra i kiedy na poziomie trwającym 2 minuty jest kilka takich sekretów, że trzeba pomyśleć trochę niekonwencjonalnie, aby znaleźć ukryte przejście lub teleport. Same starcia z bossami też są w sumie banalne, ale przyjemne i sprawiają, że nawet pięciolatek będzie mógł sobie z nimi poradzić.
Croc: Legend of the Gobbos - czy warto zagrać?
Pierwszy Croc w odświeżonym wydaniu raczej nowego pokolenia graczy nie porwie, bo mało jest dziś dzieciaków, które wybiorą taki tytuł zamiast powiedzmy Astro Bota, ale ten kultowy bohater przynajmniej dostał szansę na powrót. Kupcie Croc: The Legend of Gobbos i pokażcie, że nadal jest miejsce dla tej staromodnej prostoty, bo zdecydowanie warto. To remaster od serca od osób, które kochają Croca, dla tych którzy mają do w pamięci te 30 lat później.
Ocena - recenzja gry Croc: Legend of the Gobbos (remaster)
Atuty
- To stary dobry Croc
- Mnóstwo zawartości dodatkowej dla fanów
- Nowe sterowanie!
- Przełączanie trybów graficznych
Wady
- Czasem jednak czuć w rozgrywce te 28 lat na karku
- Twórcy mogli pokusić się o kilka drobnych usprawnień
- Brak napisów, nawet ang, w wywiadach z twórcami
Croc funduje nam nostalgiczny powrót do starych dobrych czasów, gdy nasza branża była zwyczajnie prostsza. Croc: Legend of the Gobbos dalej jest całkiem dobrą, przyjemną platformówką dla każdego
Graliśmy na:
PS5
Galeria








Przeczytaj również






Komentarze (25)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych