![Rozgrywająca (2025) - recenzja serialu [Netflix]. Baba i może](https://pliki.ppe.pl/storage/5c8e1118016da97d5eeb/5c8e1118016da97d5eeb.jpg)
Rozgrywająca (2025) - recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Baba i może
Kate Hudson powraca na platformę streamingowego giganta, tym razem jednak w serii, która miałaby skraść serca fanów koszykówki. Cóż, Apple ma swojego niezrównanego „Teda Lasso” traktującego o piłce nożnej, konkurencja chciała również uderzyć w lekkie, sportowe tony z wartościowym tłem, ale zdecydowanie nie trafiła w tonację. Zapraszam do recenzji jednego z najnowszych hitów Netflixa, „Rozgrywającej”.
Rodzina Gordonów to szychy w świecie koszykówki – a wszystko za sprawą nestora rodu, który aż do śmierci z sukcesem zarządzał klubem Los Angeles Waves. Pałeczkę przejął najstarszy syn – Cam – znający się na tej branży jak mało kto. Dyrektorem generalnym tego grajdołka został zdecydowanie mniej rozgarnięty, ale za to posiadający doświadczenie na boisku i pozytywne podejście, Ness, natomiast za finanse odpowiedzialny jest Sandy. Uzupełnieniem ekipy rozwydrzonych dzieci bogacza jest Isla, buntowniczka, która po zdecydowanie zbyt wielu wpadkach zostaje sprowadzona do parteru i w rodzinnym biznesie przejmuje sferę działań charytatywnych. Do czasu, bo „Rozgrywająca” rozpoczyna się sporym tąpnięciem.




Rozgrywająca (2025) - recenzja serialu [Netflix]. W męskim świecie
Decyzją Cama Isla staje się prezeską drużyny koszykówki i ma ją postawić na nogi. Choć wiedzy i specyficznego podejścia jej nie brakuje, nowa szefowa szybko przekonuje się, że w tym biznesie nie zawsze można grać uczciwie, a zdecydowanie bardziej opłaca się mieć na wszystko oko i czasami złamać niektóre zasady. Twórcy z niezwykłym uporem pokazują jednak, że w męskim świecie ukazującym kulisy jednego z najbardziej lubianych sportów w Stanach Zjednoczonych kobieta również może sobie poradzić. I choć posiada możliwości i wiedzę, to będzie musiała mierzyć się z dyskryminacją, próbami ośmieszenia i seksizmem.
Zgodnie z założeniami scenariuszowymi jedyna kobieta w rodzinie ma się wyróżniać – a podkreślenie tego zdecydowanie udaje się scenarzystom, bo nowa pani prezes, pomimo problemów, to taka typowa ogarniaczka wykorzystująca wiedzę, doświadczenie i urok osobisty. Isla szybko przyzwyczaja się do nowej roli i zajmuje się zespołowymi tematami. Problemów nie brakuje, bo bracia szybko chcieliby ją zrzucić ze stołka, branżowy insider kopie pod nią dołki, ujawniając wstydliwe sekrety, zawodnicy czasami wydają się niczym dzieci kroczące we mgle, a konkurencja nieustannie depcze drużynie po piętach. Jeżeli jednak liczyliście na sporo koszykówki, to zdecydowanie się przeliczyliście. Po 10 odcinkach 1. sezonu recenzowanej „Rozgrywającej” widać, że autorom aż kipiały głowy od pomysłów i chcieli wcisnąć w ten serial jak najwięcej wątków. Miało być zabawnie, współcześnie i w nutą refleksji o stanie obecnych w biznesie oraz tych na boisku. Odnoszę jednak wrażenie, że ktoś chciał chwycić aż za dużo srok na ogon, przez co postacie są mało przekonujące, niektóre potraktowane po prostu po macoszemu, byleby wcisnąć kolejny kłopot dla Isli. Co gorsza, choć serial Netflixa chciałby uderzać w nieco pouczające tony, część bohaterów momentami jest aż do bólu stereotypowych, a niektóre wątki w żaden sposób nie urzekają – zdają się jednak być sztucznymi wypełniaczami pogarszającymi odbiór. Bo w drugiej połowie sezony pozytywne podejście jednak słabnie i „Rozgrywająca” nieco się dłuży.
Kate Hudson wcielająca się w główną bohaterkę recenzowanej „Rozgrywającej” może nie zagrała roli życia, ale na pewno bryluje na ekranie. To sprawdzająca się już od kilku ładnych lat strategia, by zapraszać do współpracy znanych aktorów – nawet jeżeli obecnie ich nazwiska nieco straciły na świeżości. I choć na ten tytuł można sobie ponarzekać, bo nie wszystko zagrało tutaj tak jak należy – szczególnie w warstwie scenariuszowej – tak już główna aktorka się spisała. Umówmy się jednak, ze zadanie nie należało do zbyt trudnych, bo rola Isli wydaje się po prostu skrojona pod Hudson. Aparycja rezolutnej, inteligentnej i całkiem konkretnej babki, która do wielu, nie tylko sportowych, przeciwności podchodzi z pewną świeżością pasuje do tej aktorki. Ona tak naprawdę nie musi się zbyt starać, co część widzów może odebrać zdecydowanie mniej pozytywnie. Fani raczej nie będą narzekać.
Rozgrywająca (2025) - recenzja serialu [Netflix]. Typowy serial Netflixa,... który podbija rankingi
Reszta obsady – i tutaj znów moje największe narzekania kieruję w stronę autorów – nie miała zbyt wiele okazji, by się wykazać. Tak jak wspominałam, marcowa nowość Netflixa bardzo pobieżnie mknie poprzez wiele tematów i równie po macoszemu traktuje swoich bohaterów. Nie można jednak zaprzeczyć, że na ten serial bardzo przyjemnie się patrzy – realizacja oraz scenografia przenoszą nas do świata pięknych, bogatych ludzi. Bo koszykówki chciałoby się znacznie więcej.
Za „Rozgrywającą” odpowiada naprawdę przyzwoita ekipa twórców – Mindy Kaling, Ike Barinholtz, Elaine Ko – w których portfolio znajdziemy takie tytuły jak „Współczesna rodzina”, „Świat według Mindy”, „Biuro” czy „Życie seksualne studentek”. Na papierze więc mogłoby się wydawać, że ich pomysłowość będzie gwarancją pomyślności najnowszej produkcji Netflixa. Polemizowałabym jednak. Od początku seansu podchodziłam niezwykle pozytywnie do założeń historii, tymczasem z odcinku na odcinek robiło się coraz bardziej byle jako. Nie będę jednak ukrywać, że zdarzały się chwile, gdy kącik ust mi drgnął, część żartów wydawała się z rozmysłem uderzać w sedno sprawy, ale w tym formacie brakowało skupienia się na najważniejszych wątkach – był potencjał, by wyciągnąć z opowieści znacznie więcej. A tak wyszedł nam średniaczek jakich wiele.
Można bardzo narzekać na strategię Netflixa, zarzucając zespołom platformy tworzenie mało ambitnych produkcji, które zbyt mocno podejmują „współczesne” czy „poprawne politycznie” tematy. Prawda jest taka, że to podejście będzie kontynuowane, bo po prostu znakomicie się sprawdza – a „Rozgrywająca” jest tego najświeższym przykładem. Kilka znanych nazwisk, chwytliwy motyw, który może przyciągnąć nieco nieświadomych subskrybentów oraz dobra kampania reklamowa bardzo wpływają na popularność marcowej premiery.
„Rozgrywająca” nie jest wcale najgorsza, powiedziałabym jednak, że to taka ekipa ze średniej półki, która po całkiem dobrym starcie coraz bardziej traci rezon. I choć do play- offów się dostanie, to o zwycięstwie w lidze nie ma mowy. Następny sezon może okazać się dobrym czasem na wprowadzenie poprawek, bo seria na pewno otrzyma nowe odcinki – patrząc na oglądalność, nie ma co się zresztą dziwić szefostwu Netflixa.
Atuty
- Fajnie, że koszykówka otrzymała swoje "5 minut",...
- Kate Hudson daje radę,
- Czasami można się uśmiechnąć,
- Lekki klimat produkcji.
Wady
- ...ale szkoda, że trochę jej mało,
- Zbyt wiele wątków, przez co mocno tracą one na znaczeniu,
- Niektóre postacie są do bólu stereotypowe,
- Druga połowa sezonu znacznie traci tempo i staje się bardzo przewidywalna.
Kate Hundson stanęła do rzutów osobistych i brawurowo zdobyła punkty. „Rozgrywająca” nie jest żadnym specjalnym serialem, to zdecydowany średniak ciągnący fabularnie zbyt wiele srok za ogon z wadami, ale niektórym jak najbardziej przypadnie do gustu. Na niezobowiązujący seans jak znalazł.
Przeczytaj również






Komentarze (3)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych