Wzgórze psów (2025) - recenzja serialu [Netflix]. Ładnie zrobiony, ale raczej średni kryminał

Wzgórze psów (2025) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Ładnie zrobiony, ale raczej średni kryminał

Piotrek Kamiński | Wczoraj, 21:12

Mikołaj wyniósł się z rodzinnego Zyborka po tym, jak jego dziewczyna została brutalnie zgwałcona i zamordowana. Osiemnaście lat później przyjeżdża w rodzinne strony na urodziny ojca. Stare rany ponownie się otwierają, wyciągając na wierzch kolejne prawdy i tajemnice, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego.

Zaczynam dochodzić do wniosku, że twórczość Jakuba Żulczyka chyba po prostu nie jest dla mnie. "Warszawianka" kompletnie mnie od siebie odrzuciła i nie mam ochoty nawet myśleć o tym, jak wiele rzeczy tam kompletnie nie działa fabularnie. "Informację zwrotną" na swoich barkach dźwigał przede wszystkim wybitny Arek Jakubik, bo sama fabuła i jej rozwiązanie były deczko irytujące. Teraz podobne uczucia towarzyszą mi po skończeniu oglądania najświeższej adaptacji jego twórczości (którą sam zresztą adaptował) - "Wzgórza psów".

Dalsza część tekstu pod wideo

Zastanawiałem się przez chwilę, czy może to nie wina tego, że za dużo już się w życiu na oglądałem kryminałów i po prostu przestały robić wrażenie, ale doszedłem do wniosku, że to nie to, bo jednak zdarza się wciąż złapać ciekawie pomyślaną zagadkę, obsadzoną nieoczywistymi, nieoklepanymi jeszcze postaciami. Dzisiejszy serial to natomiast garść zgranych do granic postaci i tropów, a sama zagadka nawet nie do końca jest zagadką, bo wskazówek do jej wcześniejszego rozwiązania widz znajdzie tyle, co kot napłakał. Jasne, można wciąż wyciągać sobie jakieś tam wnioski i snuć teorie - co nie jest nawet specjalnie trudne, biorąc pod uwagę zaproponowany zestaw postaci - ale zasadniczo oglądamy po prostu kolejne odcinki i patrzymy, jak postacie zdzierają kolejne warstwy tajemnicy, pokazując nam prawdę. Może w książce było to lepiej zrobione, nie wiem, nigdy nie dokończyłem.

Wzgórze psów (2025) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Dramat, depresja i dragi

Bracia Cobain

Po powrocie do domu, cosplayujący Kurta Cobaina Mikołaj (Mateusz Kościukiewicz) zastaje jedynie smutek i bardziej lub mniej skrywaną wrogość. Ojciec (Robert Więckiewicz) ma mu za złe, że wyjechał i jak został opisany w jego książce - podobnie jak połowa miejscowości. Do tego, morderstwo sprzed blisko dwóch dekad położyło się wyraźnym cieniem na społeczności. Wszyscy są permanentnie przybici, piją i ćpają, wkurzają się na siebie nawzajem. I tak przez cały serial. Powiedzieć, że klimat jest depresyjny, to jak nic nie powiedzieć, a atmosfera zagęszcza się jeszcze bardziej, kiedy Mikołaj i jego żona, Justyna (Jaśmina Polak) niemal rozjeżdżają porzucone na ulicy, związane i mocno poturbowane ciało. Czy ma to jakiś związek z wydarzeniami sprzed osiemnastu lat? A może z planami budowy luksusowego hotelu na terenie miasteczka? Czas pokaże.

Jednego, czego "Wzgórzu psów" odmówić nie można, jest klimat. Surowe zdjęcia, połączone z będącą kimś na wzór narratora, smutnego świadka tych wydarzeń, jaką jest Czarna Pani (Mirosława Lombardo), wspomnianymi już, depresyjnymi jak diabli postaciami, "duchem" zamordowanej (Kamila Urzędowska), pojawiającym się od czasu do czasu w głowie Mikołaja a wszystko to podlane lekko psychodeliczną ścieżką dźwiękową, z motywem jak żywo wyciągniętym z lynchowego "Miasteczka Twin Peaks". Odniesień do tego konkretnego serialu jest zresztą w serialu znacznie więcej. I wszystko byłoby ładne i piękne, gdyby nie masa wybijających z tego klimatu głupot fabularnych. Część z nich zauważamy dopiero po obejrzeniu całości, inne irytują już w trakcie oglądania. Nie będę ich tutaj przybliżał ze względu na spoilery. Uwierz na słowo, że od czasu do czasu serial zamienia się w lekką farsę. 

Wzgórze psów (2025) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Więckiewicz zawsze na plus 

Robert Więckiewicz

Drugim jasnym punktem serialu jest Robert Więckiewicz. Jego Tomasz Głowacki to facet piekielnie wręcz intensywny, szorstki, ale skupiony na rodzinie i swojej społeczności. Sprawia to, że wygląda na wiecznie nabuzowanego, ale trudno powiedzieć z czego w danym momencie to nabuzowanie wynika. Tego typu sylwetka doskonale pasuje do Roberta, który swoim zimnym spojrzeniem, jeśli chce, potrafi niemal dosłownie zamrozić rozmówcę. Choć z początku może i odrobinę trudno go polubić, to jednak ostatecznie jest on zdecydowanie najciekawszą postacią w serialu. A już na pewno ciekawszą niż, wydawać by się mogło, główny bohater. Ale prawda jest taka, że tutaj nie ma jednego głównego bohatera. Czasami śledzimy akcję z perspektywy Mikołaja, innym razem jego żony, czasami ojca, a kilka razy również bardziej ogólnie, kiedy siedzimy w retrospekcjach. O dziwo, takie rozwiązanie, choć deczko chaotyczne, sprawdza się całkiem nieźle. Poszerza perspektywę.

"Wzgórze psów" wygląda i brzmi bardzo dobrze (ja tam nie miałem problemu ze zrozumieniem co kto mówi), ale potrafi deczko przynudzić i koniec końców pozostawia wiele do życzenia w temacie intrygi. Jeśli nie oglądasz na co dzień zbyt wielu kryminałów, to jest szansa, że ten wejdzie Ci lepiej niż mi. Dla mnie jednak jest to po prostu średniak, wyniesiony odrobinę ponad przeciętność klimatem i rolą Więckiewicza.

Atuty

  • Dobre zdjęcia;
  • Robert Więckiewicz;
  • Nastrojowa muzyka;
  • Ciekawa sekwencja animowana w ostatnim odcinku.

Wady

  • Sporo wybijających z klimatu dziwactw scenariuszowych;
  • Sztampowe postacie i sztampowa fabuła;
  • Miejscami potrafi się ciągnąć;
  • Zakończenie.

"Wzgórze psów" to po prostu kolejny kryminał, jakich wiele. Niezbyt odkrywczy, ciutkę za długi, za to całkiem klimatyczny. Tylko tyle i aż tyle.

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper