Recenzja: The Magic Circle: Gold Edition (PS4)

Recenzja: The Magic Circle: Gold Edition (PS4)

Jaszczomb | 06.05.2016, 10:10

– gra o tworzeniu gier, betatestach, konfliktach załogi deweloperskiej, graczach zaślepionych przez nostalgię, streamerach, recenzentach… słowem, całej branży growej i okolic. Kim byście nie byli, gra Was wyśmieje. Ale w inteligentny sposób.

Tytułowy „Magiczny Krąg” to pojęcie odnoszące się do wirtualnych światów, w których się zamykamy, grając w wybraną produkcję, i nic poza ich granicami nie ma na nie wpływu. Tutaj ten krąg można rozumieć na kilka sposobów – jako syzyfowe dopracowywanie przez deweloperów gry, która nigdy nie sprosta oczekiwaniom graczy. Nostalgia niepozwalająca fanom uczciwie docenić sequela. Obowiązkowe pakowanie akcji w każdy moment gry, żeby gracz się nie znudził… a przynajmniej tak to zrozumiałem.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wcielamy się w betatestera gry – kontynuacji kultowej produkcji sprzed 20 lat, której tworzenia podjął się autor oryginału. Jest to dla niego swego rodzaju ucieczka od osobistych problemów i bardzo emocjonalnie angażuje się w proces dewelopingu. Jego idealistyczne zapędy co do prowadzenia fabuły i rozwijania postaci hamuje popularna let’s playerka, która została zatrudniona jako konsultantka, bo w końcu ona musi wiedzieć najlepiej, co spodoba się gronu odbiorców. A i taki miała kaprys, żeby mieć własny wkład w jakąś grę. Obrazek uzupełnia programistka, która trochę za bardzo wielbi oryginał.

Pierwotnie naszym zadaniem jest przetestowanie wczesnej wersji , która ma zostać udostępniona, by zachęcić ludzi do kampanii groupstarterowej, później zmierzymy się z demem do pokazania na targach E4, by ostatecznie… spokojnie, nie zdradzę zakończenia. Napiszę jednak, że finał (jak zresztą cała gra) daje dużo do myślenia, pokazując trud i poświęcenie wbijania się w oczekiwania rynku. Napisałem we wstępie, że to gra o branży gier, ale przede wszystkim skupia się ona jednostce. Małym trybiku studia deweloperskiego, który w pracy trafia jedynie na przeszkody. Przehype’owani gracze nie wiedzą, czego chcą, ale każdy będzie krytykował to, co pokażesz, i w jego mniemaniu zrobiłby to lepiej. Ostatecznie oni też dostają po tyłku. Jak wszyscy w tej grze. I w życiu.

Przekaz jest więc na dychę, tutaj zarzutów nie mam. Co do samej rozgrywki, nie złapiemy za miecz (no, nie na długo), a przemierzamy nieukończony świat i zmieniamy elementy kodu przeciwników oraz przeszkód, by utorować sobie drogę dalej. Przykładowo na drodze staje nam armia groźnych psów (czy czegoś w tym rodzaju). Sami nie jesteśmy w stanie niczego zrobić, więc odciągamy jednego, wchodzimy w jego kod i zmieniamy sztuczną inteligencję, by nie atakowała naszego bohatera, a za nim podążała. Możemy też wyciągnąć jego typ poruszania się „chodzenie po ziemi” i nadać go… kamieniowi, by stworzyć wytrzymałego odciągacza uwagi. Albo zrobić ze stojącego nieopodal grzyba latający miotacz ognia.

Częściej niż do walki, system ten wykorzystuje się do rozwiązywania zagadek. Całkiem spory świat gry pełen jest takich wyzwań logicznych. Np. nadając naszym żółwim kompanom ognioodporność, możemy stworzyć z nich ścieżkę przez jeziorko lawy. Ale to oczywiste rozwiązanie. Gra chce, żebyśmy korzystali ze wszelkich błędów, byśmy szli w miejsca, gdzie nie powinniśmy. W ten sposób poukrywano zresztą wiele znajdziek, pozwalających lepiej poznać samych członków studia. Do tego uwięziony w kodzie gry Old Pro wręcz zachęca do korzystania z bugów. Ma on zresztą swój własny wątek, ale jeśli chodzi o samą rozgrywkę, takie anarchistyczne podejście jest szalenie ciekawym zamysłem.

Szalenie ciekawym, lecz nie szalenie grywalnym. Chociaż do systemu gmerania we wrogach ciągle dochodzi coś nowego, niespecjalnie czułem , że przechytrzyłem grę, odkrywając jakieś wyjątkowe rozwiązanie. Pomysł na zabawę nie jest w stanie udźwignąć w tym przypadku całej produkcji, a by docenić fabularną głębię, trzeba się naszukać znajdziek. Bez tego dostajemy dziwaczną przygodę na zaledwie parę godzin, która może i celnie podsumowuje branżę, lecz nie robi zbyt wiele poza tym.

Źródło: własne

Atuty

  • Wyjątkowo inteligentny komentarz na temat branży growej
  • Przemyślane postacie
  • Duża dowolność w rozwiązywaniu zagadek
  • Pomysłowy finał
  • Ciekawy pomysł na gmeranie w kodzie potworków…

Wady

  • … który nie jest w stanie udźwignąć całej rozgrywki
  • Graficznie nie zachwyca

Metagra, która nie oszczędza nikogo. Czy gry tworzycie, czy tylko recenzujecie lub gracie – The Magic Circle pokaże Wam wyjątkowo celną karykaturę samych siebie. Rewelacyjna satyra z niezbyt wciągającym pomysłem na rozgrywkę.

7,0
Jaszczomb Strona autora
cropper