Recenzja: Kromaia Omega (PS4)

Recenzja: Kromaia Omega (PS4)

Łukasz Ciesielski | 27.11.2015, 12:00

Zbierając i łącząc ze sobą gry takie jak Asteroids, Elite, TIE Fighter czy Wing Commander i inne podobne im tytułu z pewnością powstanie coś intrygującego. Kraken Empire postanowiło sprawdzić, co można zrobić z takim przepisem, i powołało do życia Kromaia Ω. Jak im to wyszło? Przekonajmy się.

Już po pierwszym włączeniu gry poczułem się lekko skołowany. Zarówno menu, jak i mowa narratora pochodzą z jakiegoś dziwnego, prawdopodobnie nieistniejącego języka. Uczucie to szybko minęło, gdy zobaczyłem angielskie napisy. Po krótkim samouczku zostałem przeniesiony w jakiś ciemny zakątek galaktyki, w którym znajdują się bliżej nieokreślone konstrukcje takie jak portale czy kolumny.

Dalsza część tekstu pod wideo

Każdy z tych portali prowadzi w inne miejsce w galaktyce. Jako niezidentyfikowany byt w zbroi, która w rzeczywistości jest statkiem kosmicznym, należy przebyć wszystkie poziomy i pokonać znajdujących się na końcu bossów. Szybko przyswoiłem podstawowe zasady poruszania się, chociaż z początku nie mogłem przywyknąć do braku grawitacji. Sama możliwość obracania się we wszystkich płaszczyznach robi całkiem pozytywne wrażenie.

W celu dotarcia do ostatniego przeciwnika należy zebrać dwadzieścia komponentów porozstawianych po planszy, a pomaga w tym pewnego rodzaju kompas otaczający statek. Ponieważ gra wymaga, by każdy portal pokonać wszystkimi statkami, pozycje wymaganych do przywołania bossa przedmiotów łatwo zapamiętać. Bardzo pomocne okazały się też ulepszenia zbroi takie jak zaawansowany dopalacz czy zbroja typu Gemini II, która cechuje się ogromną siłą ognia. Jest to mój drugi w kolejności ulubiony statek. Na pierwszym miejscu zagościł niebieski, uzbrojony w miecz i ogromny shuriken.

W Kromaia Ω poukrywanych jest dwanaście skarbów. Każdy z nich zwiększa liczbę punktów, a wybrane dodają nowe umiejętności. Są to pewnego rodzaju linka i możliwość gry w kooperacji. Tutaj muszę pochwalić twórców za oryginalne podejście do tematu. Jeden z graczy kontroluje pojazd, skupiając się jedynie na manewrach statkiem, a drugi bez większych problemów eliminuje napotkanych na drodze przeciwników i asteroidy. Zebranie wszystkich skarbów odblokowuje najpotężniejszą zbroję.

Same plansze na pierwszy rzut oka wydają się bardzo rozległe - i w rzeczywistości takie są. Obiekty związane z przejściem danego etapu co prawda znajdują się w jego centrum, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wyruszyć w międzygwiezdną podróż. W celach badawczych skonstruowałem autopilota - gumkami recepturkami ustawiłem pada, by kierował mój statek w przód, telefonem wcisnąłem trójkąt w celu nieustannego przyspieszania i zostawiłem tak tę konstrukcję na jakieś trzydzieści minut. Po tym czasie moja zbroja wciąż podróżowała przed siebie. Znalazłem gdzieś w Internecie wypowiedź twórców, że gra jest skonstruowana w taki sposób, aby można było się udać w każde miejsce bez konieczności korzystania z portali. Po odbytej podróży jestem w stanie w to uwierzyć, chociaż samemu nie miałem już ochoty tego sprawdzać. Udało mi się za to dotrzeć na słońce widoczne z poziomu każdej planszy.

Dzieło Kraken Empire oferuje parę poziomów nowej gry plus - po każdym przejściu można kontynuować przygodę od początku, z zachowaniem swojego wyniku i poziomu doświadczenia. Tutaj niestety wkrada się element nudy. Kolejne podejścia właściwie nie różnią się niczym od poprzednich - nie ma nowych przeciwników, kolejnych statków czy innych lokacji. Widać braki w zawartości i wychodzi na jaw ogromny minus gier niezależnych.

Odskocznią od nudnego ogrywania w kółko tych samych poziomów są dwa inne tryby gry - Pure Mode i Score Attack. Pierwszy wymaga ukończenia gry bez utraty życia. Niestety w dalszym ciągu nie udało mi się sprostać temu zadaniu - jest po prostu ciężko. Drugi tryb jest już ciekawszy i znacznie więcej wybacza. Po wyborze ulubionego statku - oczywiście niebieski - gra wrzuciła mnie w niekończącą się walkę z kolejnymi falami przeciwników. Dzięki rankingom można stale pobijać rekordy własne i znajomych.

Kromaia Ω to bardzo dobra pozycja dla starszych fanów gatunku, a jej niewygórowane, ale dające sporą dozę satysfakcji poziomy trudności plasują tę produkcję wysoko w moim rankingu gier niezależnych. Niedzielni gracze również z łatwością się tu odnajdą i początkowo będą czerpać sporo radości. Niestety cena 99 złotych za około sześć godzin ciekawej rozgrywki skutecznie odstrasza.

Źródło: własne

Atuty

  • Satysfakcjonujący poziom trudności
  • Różne statki
  • Poruszanie się w każdej płaszczyźnie
  • Ukryte skarby
  • Kooperacja

Wady

  • Szybko się nudzi
  • Mało plansz
  • Cena

Tytuł dobry na spędzenie z nim paru minut na raz, pomiędzy ogrywaniem poważniejszych pozycji. Miłośnicy shoot ’em upów powinni zapoznać się z tym tytułem po sporej obniżce ceny.

7,5
Łukasz Ciesielski Strona autora
cropper