
Recenzja: Goat Simulator (PS4)
Co robi koza? Meczy, bodzie, liże i daje mleko. Co robi koza zdaniem twórców Goat Simulator? Z grubsza to samo, tyle że zamiast pozwalać się wydoić, tutejsza bohaterka rozkręca imprezy na dachach wieżowców, biega po ścianach, korzysta z jetpacka i zamienia się w pełnowymiarowego wieloryba. Symulator z prawdziwego zdarzenia!
Pamiętacie czasy, gdy mianem symulatorów określało się skomplikowane gry, w których kontrolowaliśmy odrzutowce z poziomu kokpitu? Później gatunek powędrował w stronę czterech kółek, a złośliwi dorzucali do tego The Sims jako „symulator życia”… i nie byli w błędzie! Gra nigdy nie odda rzeczywistego stanu rzeczy, ale symulator powinien się chociaż w jakiś sposób starać. Ostatnie lata zamieniły zaś całą koncepcję w żart.
Goat Simulator wrzuca nas w całkiem sztywno poruszające się ciało kozy. No, przynajmniej póki mamy włączony ten normalniejszy tryb kontroli, bo w każdym momencie da się aktywować opcję „ragdoll” i nasze zwierzę staje się wtedy zupełnie bezwładne. Spytacie – po co? Ano po nic, tak po prostu, gdyby naszła ochota. Twórcy nie zadali sobie fundamentalnego pytania „dlaczego?”, skupiając się raczej na „dlaczego nie?”.



![Monitor PHILIPS 24E2N1110 23.8" 1920x1080px IPS 120Hz 1 ms [MPRT]](https://www.mediaexpert.pl/media/cache/resolve/gallery_xml/images/76/7643615/Monitor-PHILIPS-24E2N1110-1.jpg)
Nasza koza potrafi skakać, meczeć wieloma głosami, przyklejać obiekty z otoczenia do swojego języka (włącznie z ludźmi i samochodami), zaszarżować opuszczając głowę i balansować na przednich raciczkach. A to tylko zakres ruchów kozy BEZ mutatorów (tak, wiem…), które mogą nadać takich umiejętności, jak obsługa plecaka odrzutowego, zamienianie lizanych rzeczy w wybuchowe arbuzy albo wymeczenie FUS-RO-DAH, mającego mocniejszego kopa niż oryginał w Skyrimie. Całe to sterowanie nie musi mieć jednak większego sensu z jednego powodu.
W Goat Simulator zwyczajnie nie ma co robić. Mamy podzielone na części spore miasto i naprawdę imponującą liczbę żartów czy easter-eggów, ale oprócz listy zadań, które są na dobrą sprawę rozszerzonym samouczkiem, celu tutaj brak. Za ciąg niszczenia wszystkiego wokół zbieramy punkty i powiększamy mnożnik, więc może niektórzy odnajdą frajdę w podbijaniu list rankingowych. Samotna gra zaś to niskiej jakości rozrywka na niecałą godzinę dla cierpliwej osoby. Ale o technicznych błędach za chwilę.
Zaznaczam, że poprzedni akapit jest o graniu bez znajomych. Jeśli macie pod ręką do trzech podchmielonych kumpli, zawsze możecie spróbować trybu wieloosobowego na dzielonym ekranie. W sumie to samo, ale dostępny staje się m. in. tryb Capture the Flag, tyle że w grupie można się dobrze bawić praktycznie przy każdej grze. Jest tu też duży potencjał „jutubowy”, lecz to żadne odkrycie – od dawna wśród osób pokazującym innym jak grają na YouTubie w czołówce jest właśnie Goat Simulator. To bardziej narzędzie ułatwiające rozbawić otoczenie niż tytuł dający frajdę grającemu.
Do tego wszystkiego dochodzi mocno średnia oprawa z zupełnie „puszczonym wolno” silnikiem fizycznym. Rozumiem, że specjalnie nie testowano tego (albo nie poprawiano błędów), bo przenikanie obiektów czy klinowanie się postaci jest zgodne z zamysłem dewelopera, ale akcja potrafiła stanąć w miejscu na dobre kilka sekund, a takich przycięć wybaczyć nie mogę. Gra też potrafi kazać nam wykonać przewrót w tył, zupełnie nie wyjaśniając, jak się to robi (zakładka „Sterowanie” nie pomaga). Z pomocą przyszedł mi dopiero ekran wczytywania, który losowo wyświetla takie rzeczy.
Dużo narzekam i pewnie zwolennicy Symulatora Kozy skończyli lekturę dużo wcześniej zakładając, że nie jestem docelowym odbiorcą takich produkcji. Jeśli mówimy o niedopracowanych grach, które nie potrafią swoim kiczem przyciągnąć na dłużej niż kilkadziesiąt minut, to rzeczywiście nie jestem, aczkolwiek Surgeon Simulator nie opuszcza dysku mojej konsoli, a i Octodada oceniłem całkiem wysoko. Goat Simulator ma wiele poukrywanych żartów, jak minigierka Flappy Goat czy skupisko kamieni Goathenge, ale to coś, co można obejrzeć w jakiejś kilkuminutowej kompilacji. Jak widnieje w opisie gry na PS Store:
Goat Simulator to kompletnie durna gra i, szczerze mówiąc, lepiej chyba wydać tę kasę na coś innego, na przykład hula-hoop albo młotek. Można też zrobić zrzutkę ze znajomymi i kupić prawdziwą kozę.
Ciężko się nie zgodzić.
Ocena - recenzja gry Goat Simulator
Atuty
- Kilka zabawnych żartów…
Wady
- … i nic poza tym
- Umyślnie niedopracowana
- Tragiczne przycięcia
Gra dla zdesperowanych zwolenników co-opa i jutuberów. Co z tego, że twórcy zdają sobie sprawę z bezcelowości swojej produkcji - zupełnie niewarty zachodu kawałek niedopracowanego kodu.
Przeczytaj również






Komentarze (52)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych