
Recenzja: Tennis in the Face (PS Vita)
Czy spotkaliście kiedyś na ulicy hipstera ze stalową tarczą i pomyśleliście „gdybym tylko miał rakietę tenisową…”? Przerażają Was klauny i na ich widok macie ochotę zapoznać ich umalowaną twarz z piłką pędzącą 200 km/h? Dla takich właśnie psychopatów jak Wy i ja stworzono Tennis in the Face!
…a przynajmniej z myślą o nas. Tę telefonową popierdółkę dostaliśmy już w grudniu ubiegłego roku na PlayStation 4 i od tamtej pory nie zmieniła się ani na jotę. No, dodano sterowanie dotykowe, więc w końcu możemy mówić o prawdziwie smartfonowym doznaniu, ale poza tym nie znajdziecie tu nic nowego.




Miasto emerytowanego tenisisty Pete’a Pagassiego to dziwaczna mieścina. Pełna jest klaunów, policjantów, biznesmenów, naukowców i hipsterów. Wszyscy oni musieli mieć wkład w produkcję energetyka Explodz, który zniszczył karierę naszego bohatera, bo fabuła to właśnie historia zemsty na złym koncernie.
Jeśli graliście kiedykolwiek w Angry Birds czy poprzednią grę studia, King Oddball, to nie jest Wam pewnie obca formuła zabawy uproszczoną fizyką. Tym razem będziemy serwować piłki tenisowe na zamkniętych planszach i celem jest ustrzelenie nimi stojących sobie w różnych miejscach osób. Piłka odbija się od ścian, rozbija szyby i łamie kości naszych Bogu ducha winnych celów, których zabawny ragdoll pozwala zapomnieć na chwilę, że przecież mogli mieć rodzinę, pracę, ambicje. Ciężko jednak zapomnieć, że kierujemy bezlitosnym bohaterem, za nic mającym cierpienie przypadkowych przechodniów.
Plansze bogate są w przeróżne platformy, materiały wybuchowe, wyrzutnie piłek i inne obiekty pozwalające wywołać całkiem chaotyczną reakcję łańcuchową. My jednak, po wysłaniu piłki w wybranym kierunku, tracimy nad wszystkim kontrolę i pozostaje liczyć, że jakimś cudem uda się wyeliminować nią każdego. Rykoszety i powolna utrata prędkości sprzyjają czyszczeniu całych poziomów „na farcie”, więc zabawa jest dość bezstresowa.
Ponad sto plansz i kilka wyzwań da się ukończyć w zaledwie parę godzin i chociaż to niewiele, całość zaprojektowana jest wystarczająco pomysłowo, by nieustannie raczyć nas czymś nowym. Jeśli niestraszna Wam zapętlona w kółko melodyjka i naprawdę szukacie wrażeń rodem ze smartfonów na Waszej Vicie, to można wziąć tytuł pod uwagę. Ode mnie otrzymuje pół oczka wyżej niż w wersji na PS4 - w końcu to handheld był od początku platformą docelową.
Atuty
- Zróżnicowane poziomy
- Zabawny ragdoll postaci
- Masakrowanie hipsterów piłką tenisową
Wady
- Na jedno posiedzenie
- Zapętlona w kółko jedna melodia
Tennis in the Face na konsoli przenośnej w końcu ma sens, ale ta kilkugodzinna przygoda, choć przyjemna, nie jest warta aż 21 zł.
Przeczytaj również






Komentarze (8)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych