Recenzja: Battle Islands (PS4)

Recenzja: Battle Islands (PS4)

Andrzej Ostrowski | 03.11.2014, 13:14

Istnieją na tym świecie pewne tytuły, które wywołują u osoby grającej bardzo egzystencjonalne pytanie. I to dosłownie, bo w wypadku Battle Islands jest nim „co ta gra robi na PlayStation 4?”.

Dla tych, którzy nie wiedzą, Battle Islands pochodzi bezpośrednio z rynku gier mobilnych. Jeśli posiadacie telefon z systemem Android, to mogliście mieć szansę zobaczyć jedną z wielu reklam produkcji. Ostatnio zadebiutowała również na platformie Steam oraz na PlayStation 4.

Dalsza część tekstu pod wideo

Czym w ogóle jest sam tytuł? Klonem Clash of Clans lub nieco bardziej rozbudowaną graficznie wersją Ogame, która jednak dzieje się w trakcie drugiej wojny światowej na Pacyfiku. Mamy swoją wyspę, rekrutujemy żołnierzy, budujemy budynki, a prawie każda nasza akcja trwa kilkanaście godzin. Czas płynie nawet po wyłączeniu gry i możemy zostać zaatakowani, nie będąc obecni w rozgrywce, co doprowadzi do straty naszych zasobów. Oczywiście możemy się przed tym próbować zabezpieczyć, ale niestety boję się, że efekt będzie wątpliwy ze względu na dużą dysproporcję sił pomiędzy „tarczą” a „mieczem”.

W tytule mamy dwa surowce: zaopatrzenie oraz złoto. Za zaopatrzenie budujemy większość rzeczy, a złotem możemy przyśpieszyć czas produkcji. O ile zaopatrzenie się kradnie innym lub produkuje samemu, to złoto pozyskuje się tylko za osiągnięcia lub za realne pienią… zaraz. No właśnie. W chwili pisania tego tekstu, wersji na PlayStation 4 nie można zakwalifikować w żaden sposób do „pay to win”, bo zakupienie złota nie jest możliwe. PlayStation Store nie zawiera takiej możliwości, a w samej grze nie znalazłem nigdzie opcji „kup złoto”. Może będzie to zaimplementowana później? Nie wiem, ale oznacza to, że tytuł na chwilę obecną od początku do końca jest darmowy.

Sam port przynajmniej technicznie się udał. Sterowanie padem wydaje się być wygodniejsze niż wydawanie rozkazów za pośrednictwem ekranu dotykowego w smartfonie. Grafika również została dostosowana do wymogów większych ekranów i od samej strony technicznej nie sądzę, że tytułowi można by cokolwiek zarzucić.

To, co w nim jednak leży i prosi o dobicie, to gameplay. Ten niestety został żywcem wzięty z mobilnego odpowiednika, co, z całym szacunkiem dla twórców, czyni produkcję niegrywalną na konsoli PlayStation 4. To nie jest cały czas włączona komórka, na którą tylko zerkamy od czasu do czasu, wykonując kilka czynności, aby następnie znów zająć się czymś innym. Przy komunikatach typu „budynek zbuduje się za trzy dni” bardziej martwię się o to, co będzie na obiad, aniżeli o samą grę, o której zwyczajnie zapomnę. To nie jest również przeglądarka, na które spoglądam z nudów, tylko konsola! Każde jednorazowe sprawdzenie stanu budowy wymaga jej ponownego uruchomienia. Konsoli nie zabierzemy również do szkoły czy pracy, co oznacza, że nie możemy nieustannie śledzić postępów i doprowadzi to prędzej czy później do przegranej.

Jest o tyle przykre, że gdyby wyrzucić z gry te wszystkie, mające za zadanie wyciągnąć z nas pieniądze, głupoty, to produkcja byłaby nawet grywalna. Jasne, jest to klon jak setki gier tego typu, ale nie jest źle zrobiony. Poważne przystosowanie rozgrywki do realiów konsolowych dałoby nam przynajmniej znośny i nadający się do zabicia czasu tytuł. Battle Islands w obecnej odsłonie takie nie jest.

Co więc ono robi na PlayStation 4? To proste. Jest reklamą wersji mobilnej. Przynajmniej na chwilę obecną tak ten tytuł traktuję. Jeśli z biegiem czasu zostanie zaimplementowany mechanizm „pay to win”, to stanie się produktem, który nigdy w życiu na konsoli pojawić się nie powinien, a twórcy za jego wydanie mają gwarantowane miejsce w piekle. Nie chodzi nawet o samą krytykę takiej filozofii, bo jeśli ktoś to kupuje, to musi być popyt, a o fakt, że konsola przez swoją budowę po prostu nie nadaje się do typu gier! Gra wymaga od nas nieustannego sprawdzania na bieżąco swego stanu, czego, ze względu na charakterystykę urządzenia, nie możemy zrobić.

Najbardziej szokujące jest to, że nie ma wersji na PlayStation Vita. Tam może i Battle Islands miałoby jakąś rację bytu. Na PlayStation 4 jednak nie ma. Z drugiej strony gra jest całkowicie za darmo, więc jeśli ktoś jest ciekawy, to przynajmniej może sprawdzić na własną rękę, czy jest to coś, w co chciałby grać. Jedyne co można stracić, to swój czas.

Źródło: własne

Atuty

  • Jest za darmo
  • Sterowanie padem jest dobrze zaimplementowane

Wady

  • Wymaga naszej nieustannej atencji, co jest niemożliwe do realizacji przy konsoli
  • Gra rodem z facebooka na konsoli? Naprawdę?
  • Wszystko sugeruje nadejście mechanizmu „pay to win”
  • Klon jakich setki. Niczym się nie wyróżnia
  • Reklamówka wersji mobilnej
  • Bardzo ciężko zabezpieczyć swoje dobra przed „sfarmieniem”
  • Brak możliwości sterowania wojakami w bitwie
  • Niewielu graczy online

O ile gra sama w sobie jest po prostu klonem innych tego typu produkcji, to tytuł w swym założeniu na PlayStation 4 jest niegrywalny. Jedynym jego plusem jest to, że został wypuszczony za darmo i w ten sposób służy za reklamę wersji mobilnej.

2,0
Andrzej Ostrowski Strona autora
cropper