Recenzja: Rain (PS3)
Uwielbiam gry artystyczne, które, pod pozorem prostych przygodówek, poruszają ciężkie tematy. Szczególnie, kiedy twórcy wrzucają nas w skórę bezbronnych i niewinnych dzieciaków, co gwarantuje możliwie najczystszy przekaz.
Rok temu kryliśmy się jako ofiara ojca alkoholika w Papo & Yo, uciekając w wyimaginowany świat. Tam wielki potwór - nasz najlepszy przyjaciel - sam zmagał się z nałogiem i stawał się przez to agresywny. Nasz bohater często musiał uciekać przed jego nietrzeźwym szałem, lecz jednocześnie robił wszystko by pomóc przyjacielowi. Sama gra była mocno średnia i nie zwracając uwagi na fabułę, całą siłę przekazu można było zwyczajnie pominąć. Dziś kolejna gra-metafora. Przed Wami historia śmierci napisana deszczem.
Oczekiwania co do najnowszego dzieła SCE Japan Studio były spore. W końcu to stąd wyszły wyżyny artyzmu w grach, jak Shadow of the Colossus, ICO czy ostatnio - Puppeteer. Od początku kuszeni byliśmy melancholijną muzyką i wyjątkowym designem. Niewidzialna para, której sylwetki zobaczyć możemy tylko przy spływających po nich kroplach deszczu. Kto by tego nie chciał zobaczyć? Bohaterem jest bezimienny chłopiec, który chce pójść do cyrku, jednak zmaga się z rosnącą gorączką. Pewnej deszczowej nocy zauważa dziewczynkę uciekającą przed potworem. Nie zastanawiając się, dzielny malec rusza za nimi przez rażące światłem drzwi i znajduje się w opuszczonej wersji własnego miasta. A, i jest niewidzialny. Nie zapominajmy, że jest niewidzialny. Owa niewidzialność stanowi naszą główną i jedyną broń. Gra przyjmuje elementy skradankowe - przed potworami kryjemy się w suchych, zadaszonych miejscach, lecz trzeba uważać, gdyż niewidoczne monstra mogą na nas tam już czyhać. Twórcy chwalili się tym elementem - sam gracz widzi bohatera wyłącznie, gdy pada na niego deszcz. Lub wytapla się w błocie. Tyle że nie do końca im to wyszło. W zamyśle - genialne. W deszczu uważamy na przeciwników, w suchych miejscach staramy się ogarnąć położenie naszego protagonisty. Miał obijać się o kosze, butelki i krzesła, żebyśmy mieli jakiekolwiek pojęcie gdzie się znajduje. Niestety, na podłożu widać stąpnięcia nóg, czy to mokre ślady, czy unoszenie się kurzu, przez co nie ma najmniejszego problemu ze zlokalizowaniem chłopca. Gra chciała wymusić na nas decyzję - utaplać się w błocie i ułatwić sobie orientacje, stając się przy tym widocznym dla potworów, a może bezpiecznie brnąć na ślepo. Nie wyszło, a nawet gdyby się udało, to zbyt wiele tu suchych przestrzeni, w których zwyczajnie nie dodano gazet czy innych koszów na śmieci, które pomogłyby w nawigacji.
Zachwyca zaś melancholijny klimat. Graficznie jest ładnie, klimat opuszczonego miasta wywołuje pouczcie samotności, a w trakcie gry zwiedzimy cyrk, kościół czy starą fabrykę. Dziewczynka nie widzi naszego bohatera, a kiedy chce on dać jakoś o sobie znać, ta ucieka w obawie, że to Monstrum. Nawet po połączeniu młodej pary, dzieciaki nadal nie słyszą siebie nawzajem i wszystko odbywa się za pomocą gestów, a muszą także uważać, żeby się nie zgubić, gdy zabraknie deszczu. Starając się dotrzeć do mieszkań obu postaci i walcząc z Monstrum, gra podpowiada, co rzeczywiście dzieje się z ze światem, czemu malcy są niewidzialni i kim jest potężny potwór. Nic powiedzianego wprost, gracz może się jedynie domyślać i właśnie to stanowi o sile tytułu. Dodatkowo, w celu skupienia się wyłącznie na rozgrywce-przeżyciu, nie uświadczymy jakiegokolwiek HUDa, sterowanie, oprócz analoga, składa się z trzech przycisków (skok, interakcja i bieg), a gęsto rozsiane checkpointy nie powodują frustracji przy zawaleniu fragmentu. Gra jest jednak zdecydowanie zbyt prosta, ale taka to już konwencja gry-doświadczenia. Wybaczyć zaś nie można długości - wszystkie osiem rozdziałów jest do zaliczenia w lekko ponad dwie godziny. Po ukończeniu możemy zagrać jeszcze raz zbierając ukryte wspomnienia, które rzucą nowe światło na fabułę, ale to nie ma znaczenia. Nie mogę tego puścić płazem, gdyż twórcy zapewniali mnie, że „nie jest to gierka na 2-3 godziny”. Tak się nie bawimy, Japan Studio.
Rain jest przyjemną odskocznią od dużych tytułów, która daje do myślenia i zachwyca dźwiękowo. Ceną i przechwałkami developerów niepotrzebnie udaje większy tytuł, którym zwyczajnie nie jest. To piękny wiersz umieszczony samotnie w obszernej książce.
Ocena - recenzja gry Rain
Atuty
- Oprawa dźwiękowa
- Melancholijny nastrój
- Design
- Poruszana tematyka
Wady
- Zbyt krótka
- Niedopracowana kontrola niewidzialną postacią
- Nie stanowi większego wyzwania
- W zderzeniu z oczekiwaniami - zawodzi
Japońskie studia Sony mają często nieszablonowe pomysły, które udaje im się przekuwać w udane gry. Rain idealne nie jest, ale dla osób szukających czegoś innego - pasuje bardzo dobrze.
Przeczytaj również
Komentarze (17)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych