Steam logo

Steam jako wyznacznik trendów? Można się wiele nauczyć…

Kajetan Węsierski | 24.10, 21:30

Nie ma obecnie drugiej takiej platformy jak Steam - miejsca, które jednocześnie jest rynkiem, społecznością i barometrem tego, czym żyją gracze. To właśnie tutaj widać, jakie tytuły przyciągają uwagę, które gatunki wracają do łask, a które odchodzą w zapomnienie. Wystarczy spojrzeć na listy najchętniej ogrywanych produkcji, by zrozumieć, że trendy w grach nie rodzą się już w salach konferencyjnych wielkich wydawców, tylko właśnie tutaj.

I to jest w tym wszystkim najciekawsze - Steam nie tylko sprzedaje gry, on opowiada o tym, dokąd zmierza cała branża. Wzrost popularności określonych gatunków, nagłe eksplozje zainteresowania niepozornymi indykami, powroty klasyków - to wszystko składa się na żywą mapę gustów i oczekiwań graczy. A jeśli dobrze się jej przyjrzeć, można z niej wyczytać znacznie więcej niż tylko to, kto ma najlepsze promocje…

Dalsza część tekstu pod wideo

Algorytmy, algorytmy i jeszcze raz…

Najbardziej fascynujące w Steamie jest to, że działa jak otwarte laboratorium dla całej branży. Każdy gracz, każda recenzja, każde kliknięcie w przycisk „Dodaj do listy życzeń” tworzy dane, które z czasem układają się w coś znacznie większego - w realny obraz tego, co dziś interesuje społeczność. Wystarczy prześledzić listy najczęściej ogrywanych tytułów, by zobaczyć, że modyfikują się one znacznie szybciej, niż mogłoby się wydawać. Raz na szczycie jest wielki hit AAA, innym razem maleńki indyk z budżetem mniejszym niż kampania promocyjna jego konkurenta. 

To, co czyni tę platformę wyjątkową, to pełna przejrzystość. Można sprawdzić, jakie tytuły zyskują na popularności, które tracą, jak wygląda ruch wokół premier czy dem. Dla twórców to kopalnia wiedzy - coś, czego nie da się kupić za pieniądze. Dzięki Steamowi widać, jakie mechaniki wciągają graczy, które pomysły przestają działać, a które gatunki wracają z zaskakującą siłą. 

Steam pozwala też obserwować subtelne zmiany w samym sposobie grania. Czasem to nie konkretne tytuły, a sposób, w jaki gracze z nimi obcują, mówi najwięcej. Coraz większą rolę odgrywają recenzje społeczności, liczba godzin spędzonych w grze czy aktywność na forach. To nie są puste liczby - to, jakby to ładnie ująć, puls rynku. Kiedy ludzie masowo wracają do kilkuletniego tytułu, to znak, że brakuje im czegoś, co nowe produkcje przestały dawać. A gdy niepozorny indyk zdobywa miliony graczy, to najlepszy dowód na to, że świeżość i pasja wciąż potrafią przebić budżety i głośne nazwiska.

W tym sensie Steam jest czymś więcej niż tylko sklepem - to zwierciadło gustów, emocji i oczekiwań. Każdy ranking, każda kategoria bestsellerów czy nawet liczba recenzji staje się wskazówką dla tych, którzy chcą zrozumieć graczy, a nie tylko im coś sprzedać. I może właśnie dlatego tak wielu twórców - od małych studiów po największe marki - śledzi to, co dzieje się na platformie Valve z taką uwagą. 

Okno na przyszłość? 

A teraz odważne stwierdzenie - warto patrzeć na Steam jak na mapę przyszłości gier. To, co dziś trafia na listy najchętniej ogrywanych tytułów, jutro staje się kierunkiem dla całej branży. Trendy widoczne w statystykach często wyprzedzają decyzje dużych wydawców - to tutaj widać, że symulatory życia, gry survivalowe czy narracyjne indie zaczynają przyciągać coraz większą publiczność. Steam jest w tym sensie jak kompas, który nie pokazuje, dokąd zmierzają korporacje, tylko dokąd zmierzają gracze. 

Analiza Steama to też sposób na zrozumienie, dlaczego pewne gatunki znikają, a inne przeżywają drugą młodość. Kiedy kilka niezależnych produkcji o podobnej tematyce nagle trafia do sekcji „najlepiej sprzedające się”, to nie przypadek, a niemal sygnał. Rynek gier jest cykliczny, a Steam pozwala zobaczyć ten cykl w czasie rzeczywistym. Zamiast zgadywać, co „może się sprzedać”, wystarczy spojrzeć, czym faktycznie żyją gracze. 

Obserwacja tej platform daje coś, czego żadne badanie rynkowe nie zapewni: prawdziwe zachowania ludzi, nie ankietowe deklaracje. To jak mapa, na której można śledzić trajektorię całej branży, przewidzieć kolejne fale popularności i zauważyć, że czasem to nie budżet, lecz pomysł wyznacza kierunek. Dla twórców, wydawców i wszystkich, którzy chcą rozumieć gry nie tylko jako produkt, ale jako zjawisko kulturowe, to bezcenne narzędzie. 

Warto analizować 

Konkludując, Steam to codziennie aktualizowany zapis tego, jak zmieniają się gusta graczy i cała branża. Wystarczy poświęcić chwilę, by zajrzeć w rankingi, listy życzeń czy recenzje i zobaczyć, że za każdą liczbą kryje się historia - o tym, co ludzi naprawdę wciąga, a co przestaje działać. To świetne narzędzie, by lepiej zrozumieć nie tylko sam rynek, ale też siebie jako gracza. Bo w końcu każdy z nas dokłada cegiełkę do tej wielkiej mozaiki trendów.

Dlatego warto czasem spojrzeć na Steam z innej perspektywy - nie jak na sklep, ale jak na źródło inspiracji. Obserwować, które gry rosną, jakie gatunki powracają, co przyciąga społeczność i co w niej wywołuje emocje. To właśnie tam, wśród wykresów i list bestsellerów, widać przyszłość branży. A kto nauczy się ją czytać, ten zrozumie, że trendy nie powstają w biurach marketingowych, tylko w bibliotekach graczy.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper