
Gamescom 2025: Graliśmy w Project Motor Racing od twórców Farming Simulator! Duże zaskoczenie!
Do tej pory kojarzyliśmy studio GIANTS z Farming Simulatorem, czyli spokojnym symulatorem życia na roli, w którym hektary pól i dziesiątki traktorów były bohaterami codzienności. Tym razem jednak wydawca wysyła zupełnie inny sygnał – oto Project Motor Racing, pierwsza poważna próba wejścia w świat symulacji wyścigowych. I to wejścia z rozmachem, bo nie jest to żaden „spin-off”, żaden eksperyment poboczny – to pełnoprawna gra, stworzona wspólnie ze Straight4 Studios, ekipą, która ma na koncie dwie dekady doświadczenia w budowaniu DNA simracingu.
Siadając za wirtualnym kółkiem, wybrałem Astona Martina DBR9 i kultowy Nordschleife. Model jazdy (oczywiście z manualną skrzynią) od razu sprawiał wrażenie solidnego, wyważonego, nastawionego na immersję. Samochód nie sunie po asfalcie jak po szynach – czuć wagę, przenoszenie masy, tarcie opon, reakcję zawieszenia. Każdy zakręt wymagał faktycznego skupienia i pracy, a utrata przyczepności nie wynikała z błędu gry, lecz z mojej decyzji. To wrażenie realizmu było wyczuwalne od pierwszych sekund. Jednocześnie miałem poczucie, że fizyka jest jeszcze trochę zbyt „gładka” – samochód zachowywał się bardzo przewidywalnie, czasem aż zbyt uprzejmie w stosunku do tego, czego można by oczekiwać od surowego symulatora. Być może to kwestia wyważenia pod kątem szerszego grona odbiorców, ale purystom simracingowym może się to wydać zbyt delikatne.
Graficznie Project Motor Racing prezentowało się znakomicie, chociaż jeszcze bez efektu wow, jakiego doznałem, oglądając zwiastun z Gamescomu. Spa, Nordschleife czy Bathurst zostały odwzorowane z dużą dokładnością – pełne skanowanie torów robi swoje, a detale otoczenia trzymają wysoki poziom. Modele samochodów, od klasycznych Porsche 917K po futurystycznego Valkyrie, wyglądają naprawdę dobrze, a to wszystko zbudowane jest na silniku firmy GIANTS Engine 10, co doceniam jeszcze bardziej. Lubię, gdy autorzy rozwijają swoją technologię, zamiast inwestować w gotowe rozwiązania, jak Unity czy Unreal Engine 5. Widać, że GIANTS i Straight4 postawili raczej na stabilny, realistyczny wygląd, do tego z RT, piękną grą świateł i cieni oraz realizmem. Gra prezentuje się po prostu czysto, przejrzyście, bez zbędnych świecidełek, a do premiery ustalonej na 25 listopada jeszcze wyładnieje. Silnik wspiera między innymi Force Feedback, ray-tracing czy mody, które dostępne będą nie tylko na PC, ale też na konsolach.





Mam za to pewne zastrzeżenia do kamery z widokiem z kokpitu. W moim przypadku problemem była kompozycja. Za dużo miejsca zajmowała kierownica i deska rozdzielcza, przez co szyba wydawała się ograniczona. W efekcie droga przede mną nie była tak czytelna, jak powinna być. W symulatorze, w którym wielu graczy spędzi setki godzin właśnie w tej perspektywie, to detal, który może frustrować. Oczywiście, to rzecz do poprawienia w buildach testowych. Co jednak szokujące, to fakt, że kokpity w grze są „żywe”. Dosłownie widziałem działanie przeciążeń, kurz osiadający na szybie czy falujące od gorąca powietrze, co dodało kolejnej warstwy imersji. W grze znajdzie się łącznie aż 28 torów w 18 lokalizacjach rozrzuconych po niemal wszystkich kontynentach, a do tego pełny tryb rywalizacji online i 24-godzinny cykl dnia i nocy.
Zaskoczył mnie mocno model zniszczeń. Na szczęście w pozytywnym sensie. Kolizje nie kończą się tu na zgniecionym błotniku i rysach na lakierze. Uszkodzenia realnie wpływają na prowadzenie. Spoiler zmienia balans, opona traci przyczepność, a samochód nagle zaczyna walczyć z kierowcą zamiast mu pomagać. To element, który wnosi sporo świeżości i stawia Project Motor Racing bliżej Assetto Corsa czy iRacing niż typowych gier wyścigowych AAA. Z drugiej strony, pojawia się pytanie: jak głęboko pójdą twórcy w tę stronę? Czy system będzie faktycznie rozwinięty w pełnej wersji, czy raczej ograniczony do kilku spektakularnych efektów.
Od strony technicznej zapowiada się intrygująco

Technologia True2Track to w zasadzie serce Project Motor Racing – mechanizm, który sprawia, że cała symulacja nabiera życia. Nie jest to tylko marketingowe hasło, a faktyczny system, który zmienia sposób, w jaki postrzegasz każdy wyścig. Tu nic nie jest statyczne. Startujesz w słoneczne popołudnie, asfalt błyszczy od ciepła, opony kleją się do nawierzchni jakby stworzone do dziesiątek okrążeń. Ale wystarczy kilkanaście minut i niebo zaczyna zasnuwać się chmurami – pierwsze krople deszczu uderzają w szybę, tor powoli zamienia się w śliski labirynt, a każdy zakręt wymaga zupełnie innej koncentracji. Potem zapada zmrok, reflektory przecinają gęstniejące powietrze, a jazda staje się walką nie tylko z przeciwnikami, ale i z własnymi nerwami. To doświadczenie totalne – cykl dnia i nocy, deszcz i przesychający asfalt, kałuże zbierające się w naturalnych zagłębieniach toru – wszystko sprawia, że nie jedziesz dwóch identycznych okrążeń. Każdy fragment trasy opowiada swoją historię, a opona zachowuje się zupełnie inaczej w zależności od tego, czy jedziesz po linii idealnej, mokrym poboczu czy przesychającym fragmencie.
Na tym tle rozwija się druga warstwa gry – przekrój samochodów i klas wyścigowych. To nie jest sucha lista pojazdów – to kronika motorsportu w pewnym sensie. Project Motor Racing daje graczowi podróż przez 50 lat historii wyścigów. Od złotej ery Group C, gdzie prototypy wyglądały jak wehikuły z innej planety i wymagały stalowych nerwów, przez ikoniczne lata 90. z egzotyką GT1, po współczesne GT3 i hipersamochody, które balansują między technologią jutra, a czystą bestialską mocą. Dziewięć kategorii wyścigowych – każdy z własnym charakterem, filozofią i legendami zapisanymi w historii torów. Porsche 917K, które na zawsze zmieniło Le Mans. Ford Mustang GT4 – bardziej brutalny, niemal agresywny w swojej prostocie. Aston Martin Valkyrie Hypercar – futurystyczna bestia, która pokazuje, dokąd zmierza motorsport. Do tego Lamborghini, ikony GT, prototypy – wszystko, co sprawia, że katalog samochodów nie jest przypadkowym zbiorem, a świadomą opowieścią o tym, czym był, jest i będzie Motorsport.
I to wszystko od studia, które do tej pory kojarzyło się z kombajnami i sianokosami. Paradoksalnie – to może być ich największa przewaga. GIANTS od lat budowało swój ekosystem wokół realizmu i modów. To właśnie modding, zapowiadany także w Project Motor Racing, może stać się katalizatorem, który odróżni tę grę od konkurencji. Tak jak w Farming Simulator społeczność tworzyła setki maszyn i scenariuszy, tak tutaj gracze mogą tchnąć życie w symulator, rozbudowując go o nowe auta, tory i funkcje.
Niestety nie miałem wiele czasu, żeby pograć. Niemniej, po tych kilkudziesięciu minutach spędzonych za wirtualnym kółkiem mam wrażenie, że GIANTS i Straight4 mają w ręku coś naprawdę dużego. To nie jest jeszcze pełna gra, to fragment – ale już teraz czuć jej ciężar, pasję i ambicję. Jeśli to, co zobaczyłem na Gamescomie, jest zapowiedzią, to Assetto Corsa, rFactor i reszta simracingowej ligi mają właśnie nowego, poważnego rywala. A gracze dostają nową arenę, na której można naprawdę poczuć klimat wyścigów.
Przeczytaj również






Komentarze (16)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych