
Czy to najdziwniejszy film science fiction ery VHS? Prawdopodobnie tak
Jednym z motywów pojawiających się w wielkim widowisku Stevena Spielberga “Ready Player One”, w mig rozpoznanym przez znawców filmowej popkultury, było odwołanie do prawdopodobnie najdziwniejszego dzieła fantastycznego lat 80’. Cudacznego widowiska “Przygody Buckaroo Banzai. Przez ósmy wymiar”, który dziś można w Polsce zobaczyć na stronie Amazon Prime.
Ostatnie dwie dekady XX w. w kinie z dzisiejszej perspektywy jawią się jako okres prawdziwego rozkwitu kreatywności. Czas, w którym niemal każdy kto miał jakiś oryginalny pomysł i w odpowiedniej chwili trafił na właściwego mentora, mógł osiągnąć sukces w branży. Tak było choćby w przypadku scenarzysty Earla Mac Raucha, który w 1969 roku zadebiutował kompletnie dziś zapomnianą powieścią “Dirty Pictures from the Prom”. Ta szczęśliwie wpadła jednak w ręce żony W.D. Richtera, w owym czasie już cenionego producenta i pisarza, mającego na swym koncie pracę przy “Inwazji Porywaczy Ciał”, “Nickelodeonie” Petera Bogdanovicha czy “Draculi” Johna Badhama. Proza Mac Raucha tak bardzo spodobała się Richterowi, że postanowił do niego napisać, co zaowocowało długoletnią korespondencją, a w ostateczności przeistoczyło się we wspólną pracę nad niezwykle oryginalną produkcją.
Kilka lat później Richter zaprosił bowiem swego kolegę do Los Angeles, gdy ten w końcu zdecydował się spróbować swych sił jako scenarzysta. Na początku przedstawił go producentowi Irwinowi Winklerowi, który był tak zainteresowany jego osobą, że postanowił zainwestować w niego, oferując mu pieniądze na półroczny czynsz za mieszkanie. Kolejne 1500 dolarów Mac Rauch zarobił, gdy małżeństwo Richterów zdecydowało się od niego odkupić pomysł na skrypt, skoncentrowany wokół postaci tajemniczego Buckaroo Bandy, przemianowanego w późniejszym czasie na Banzai, który to miał jeszcze rozwijać. Sam przyznał, że był on inspirowany przede wszystkim napakowanym akcją i walką w stylu kung fu komercyjnym kinem lat 70’, wymieszanym z ówczesną filmową fantastyką naukową.




Losy bohatera szły jednak w tak wielu kierunkach, że początkowo nie było wiadomo czy Mac Rauch w ogóle ukończy materiał. Wcześniej, jako pisarz-amator mógł bowiem rozpoczynać opowieść i po kilkuset stronach schować tekst do szuflady, do czego zresztą później się przyznawał. Obecnie zaś zaczęła na nim ciążyć presja, związana z pieniędzmi, które już otrzymał od małżeństwa Richterów. Szczęśliwie dla siebie rozpoczął prace nad scenariuszem do filmu “New York, New York” Martina Scorsese, przy którym współpracował z Mardikiem Martinem, więc zapisawszy kilka scenariuszy przygód Buckaroo skupił się na innym materiale. Przełom w pracach nad filmem nastąpił w 1980 roku, kiedy to Richter po spotkaniu z producentami zdecydował się na sfilmowanie jednej z wersji skryptu swego kolegi.
Komiks czy parodia?!

Jednym ze wspomnianych producentów okazał się Neil Canton, z którym Richter postanowił założyć własną firmę, a najnowszy projekt miał być ich debiutanckim obrazem. Pod ich nadzorem Mac Rauch zdołał ukończyć 60-stronicową próbkę scenariusza, zatytułowaną “Lepers from Saturn”, którą następnie rozesłano do różnych studiów. Nie powinno nikogo zdziwić, że żadne z nich nie było poważnie zainteresowane pracą nad tak cudacznym konceptem. Kluczowa jednak w tym wypadku okazała się znajomość Cantona z doświadczonym Sidneyem Beckermanem z MGM/UA, któremu skrypt wyraźnie przypadł do gustu, a ten załatwił im spotkanie z szefem Davidem Begelmanem. W ciągu 24 godzin od spotkania z nim dwójka załatwiła sobie umowę na wyprodukowanie filmu, co oczywiście tylko zwiększyło presję na Mac Rauchu.
Scenarzyście aż półtora roku zajęło ukończenie właściwej wersji skryptu do filmu, w którym Trędowaci (Lepers) początkowo zostali zamienieni na Jaszczurki (Lizards), a te w końcu wyewoluowały w Lectroidów z Planety 10, mających być głównymi przeciwnikami bohatera, który oczywiście nazywał się już w tym momencie Buckaroo Banzai. Ten prawdziwy człowiek renesansu: neurochirurg, pilot doświadczalny, fizyk, ale również gwiazda rocka, miał początkowo rywalizować ze swym odwiecznym rywalem Hanoi Xanem, przywódcą Wielkiej Ligi Przestępczej, która ostatecznie jednak nie pojawia się w filmie, a zostaje tylko wspomniana przez bohaterów. Sam Xan odpowiadał za śmierć rodziców Buckaroo, a wokół ich potyczki miał się koncentrować scenariusz planowanej drugiej części. Wcześniej jednak, bo w 1981 roku doszło do wydarzenia, które znów mocno opóźniło start prac nad pierwszym filmem.
W owym roku wybuchł bowiem strajk scenarzystów, a choć potrwał on w sumie przez zaledwie 92 dni, mimo wszystko miał jednak spory wpływ nie tylko na branżę w ogóle, ale również na produkcję Richtera. W międzyczasie bowiem, z uwagi na klapę wielu ówczesnych wielkich produkcji, z funkcji szefa MGM musiał ustąpić Begelman, co sprawiło, że los nowego widowiska przez moment zawisł na włosku. Prezes zdążył jednak zawczasu utworzyć specjalną firmę, nazwaną Sherwood Productions, a także zabezpieczyć dwanaście milionów dolarów, które pozwoliły sfinansować ten przedziwny projekt. Twórcy mogli się więc zabrać za kompletowanie ekipy, która zwłaszcza w przypadku doboru aktorów okazała się niezwykle trudna.
Obsadzenie tytułowej postaci wymagało bowiem artysty, który z jednej strony byłby wiarygodny jako gwiazda rocka, a z drugiej posiadałby w sobie pierwiastek typowego jajogłowego, wszechstronnie wykształconego naukowca, parającego się różnymi dziedzinami. Wybór padł na Petera Wellera, który zaimponował Richterowi rolą w filmie “Shoot the Moon” Alana Parkera. Aktor, jeszcze przed swym pamiętnym występem w “Robocopie”, nie był jednak do swej roli przekonany, bo początkowo nie rozumiał nie tylko tego czy film ma być pastiszem filmów fantastycznych czy też opowieścią komiksową, ale także tego kim w ogóle jest jego bohater. Reżyser zdołał jednak jakoś przekonać Wellera, który w jednym z późniejszych wywiadów wyznał, że odtwarzając Buckaroo Banzai miał w głowie tak różne postacie jak Elia Kazan, Jacques Cousteau, Albert Einstein, Leonardo da Vinci, a także słynny wokalista Adam Ant.
Podobne obiekcje miał zresztą John Lithgow, który w filmie gra głównego antagonistę bohatera, Lorda Johna Whorfina, znanego też jako Dr. Emiliano Lizardo. Kreacja ta tak mocno odbiegała od jego dotychczasowego scenicznego emploi, że dziwić może fakt, iż sam Mac Rauch pisał tę rolę mając na uwadze właśnie jego. Amerykanin w późniejszych latach z rozbawieniem wyznawał, że streszczenie fabuły tego filmu znajomym zwykle zajmowało mu około godziny, ale jednocześnie sam był nią zafascynowany. Podobnie mówili o nim, grająca Penny Priddy Ellen Barkin, a także Jeff Goldblum. Oboje zresztą bardzo chcieli dołączyć do znakomitej obsady, którą na planie zebrał Richter. Robert Ito tak mocno pragnął zagrać postać profesora Hikity, że wymyślił nawet swoją własną charakteryzację, postarzającą go o jakieś 30 lat.
Co tu robi arbuz?!

Wykreowanie przedziwnego świata przedstawionego w filmie wymagało sporo wysiłku, ale również stanowiło wyzwanie dla wielu specjalistów od swoich dziedzin. Pracujący już wcześniej z Richterem projektant produkcji J. Michael Riva długo szukał różnych rozwiązań na wygląd i chód Lektroidów. W końcu postanowił go oprzeć na idei “dinosauroidów” paleontologa Dale’a Russella, który fantazjował na temat tego jak ogromne gady poruszałyby się, gdyby nie wyginęły i dotrwały do dzisiejszych czasów. Prawdziwe pole do popisu miała projektantka kostiumów Aggie Guerard Rodgers, znana już z prac nad “Powrotem Jedi” czy “Amerykańskim Graffiti”. Podczas gdy kostiumy kosmitów wzorowane były przede wszystkim na afrykańskim ubiorze plemiennym, główni bohaterowie odziani byli w elegancką odzież od Gianniego Versace, Perry Ellisa czy Giorgio Armaniego. Większość ubrań została zresztą znaleziona w sklepach w LA.
Wielkie problemy z zachowaniem powagi na planie, w jednej z końcowych scen tortur na Buckaroo Banzai, miał Peter Weller, który właśnie w tym momencie po raz pierwszy usłyszał przedziwny akcent Lithgowa, określony później mianem marsjańsko-włoskiego. Zabawnych momentów dostarczała również współpraca na linii twórcy-producenci, która w przypadku tak dziwnego tworu nie mogła być łatwa. Fani dobrze pamiętają scenę, w której grany przez Goldbluma New Jersey, podobnie jak widzowie, dziwi się z obecności arbuza w nietypowym miejscu. Jak się okazało znalazł się on tam nieprzypadkowo. Jeden z wysłanników producentów, nadzorujący prace na planie i pilnowanie scenariusza, był dla filmowej ekipy wyjątkowo uciążliwy, bo wciąż coś mu nie pasowało. Kiedy reżyser nagle przestał otrzymywać od niego uwagi, postanowiono sprawdzić czy w ogóle nadzoruje on jeszcze realizację filmu. Umieszczając owego arbuza, którego pierwotnie oczywiście nie było w scenariuszu. Brak reakcji był dla niego dowodem na to, że teraz wraz z ekipą mogą sobie już pozwolić na wszystko.
Mając świadomość, że nie mamy tu do czynienia z filmem dla normalnej publiczności producenci od początku nie planowali reklamowania go w tradycyjny sposób poprzez trailery, skupiając się raczej na reklamie w magazynach komiksowych, a także na konwentach fanów Star Treka. To właśnie tam pokazywano zapowiedzi obrazu, a także rozdawano za darmo opaski Buckaroo Banzai, które już po premierze filmu stały się niezwykle chodliwym towarem, zwłaszcza wśród fanów produkcji. Ze słów ówczesnych specjalistów od marketingu wynikało, że dzieło Richtera było dla branży swoistym brzydkim kaczątkiem i nikt nie wiedział co z nim zrobić. Streszczanie wyjątkowo skomplikowanej fabuły nie miało najmniejszego sensu, a choć w filmie Buckaroo Banzai jest człowiekiem, którego zna każdy, dla widzów oczywiście był on postacią kompletnie anonimową.
Nie powinno zatem dziwić to, że sam film zarobił ledwie ponad 6 milionów dolarów, nie zwracając nawet połowy budżetu i o wspominanym wcześniej sequelu nie mogło być mowy. W późniejszych latach widowisko doczekało się jednak kultowego statusu, co widać również w “Ready Player One” Stevena Spielberga, gdzie umieszczono skromne nawiązanie do niego. Tuż po premierze kinowej na rynku pojawiła się gra o przygodach tytułowego bohatera, w planach był również serial, a zaledwie cztery lata temu wydawnictwo Dark Horse opublikowało książkę “The Adventures of Buckaroo Banzai Against the World Crime League: A Compendium of Evils” sumującą doświadczenia Earla Mac Raucha w tworzeniu skryptu filmu, o którym dziś pamięta całkiem spora grupa filmowych zapaleńców, urodzonych w latach 80’.
Przeczytaj również






Komentarze (5)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych