
Gra, której nie polecę nikomu… Ale sam nie żałuję ani sekundy
Czasem trafiamy na grę, która - obiektywnie patrząc - nie zasługuje na żadne pochwały. Niedorobiona, frustrująca, momentami po prostu głupia. Taki tytuł, którego nie chcielibyśmy nikomu polecić z czystym sumieniem, bo wiemy, że większość osób odbije się od niego szybciej, niż zdąży przeczytać samouczek.
A jednak są też chwile, kiedy właśnie takie gry wciągają nas na długie godziny. I choć dobrze wiemy, że to nie arcydzieło, ani nawet nic blisko tego, nie żałujemy ani minuty. Ten tekst będzie o jednej z takich produkcji - tej, której nigdy nie wrzucimy na listę rekomendacji, ale która dała nam dokładnie ten specyficzny rodzaj frajdy, o jakim trudno opowiedzieć komuś z zewnątrz.
Sand Land




Sand Land zadebiutował 26 kwietnia 2024 roku i powstał na bazie mangi Akiry Toriyamy o tym samym tytule. Produkcję ogłoszono oficjalnie podczas Summer Game Fest 2023, a pierwsze zwiastuny szybko zwróciły uwagę fanów stylu graficznego autora Dragon Balla. I nie ma tu oczywiście ani przypadku, ani zaskoczenia.
Fabuła przenosi graczy do pustynnego świata, w którym woda stała się towarem deficytowym. Główny bohater, książę demonów Beelzebub, łączy siły z szeryfem Rao i demonem Thiefem, by odnaleźć legendarne źródło wody. W trakcie podróży trio przemierza pustkowia, walczy z bandytami i wojskami królewskimi oraz stopniowo odkrywa sekrety świata. Gra łączy elementy eksploracji, taktycznej walki i jazdy różnymi pojazdami, w tym czołgami i mecha.
Odbiór gry wśród graczy był umiarkowanie pozytywny. Część fanów chwaliła klimat wierny mandze oraz charakterystyczną oprawę graficzną nawiązującą do stylu Toriyamy. Inni zwracali uwagę na dość powtarzalną strukturę misji i ograniczenia techniczne na niektórych platformach. W sieci szybko pojawiły się porównania do starszych gier akcji z otwartym światem, wskazujące, że Sand Land mocno czerpie z klasycznych rozwiązań gatunkowych.
Krytycy ocenili tytuł przeciętnie - recenzje często uplasowały się w przedziale od 6 do 8 punktów na 10. Doceniano projekt artystyczny, lekką historię oraz system rozbudowy pojazdów, natomiast krytykowano schematyczne zadania poboczne i mało wyrazistą progresję. Mimo to Sand Land znalazło grono odbiorców, głównie wśród fanów twórczości Toriyamy i gier przygodowych z elementami eksploracji pustynnych światów.
Ku czci Toriyamy
I w gruncie rzeczy trudno powiedzieć, że Sand Land to gra, którą mógłbym polecić każdemu. Jest w niej sporo rzeczy mocno przeciętnych - od struktury misji, która po kilku godzinach zaczyna działać jak autopilot, po otwarty świat, który potrafi znużyć, jeśli nie wciągnie nas klimat pustynnej przygody. To produkcja, która w wielu momentach mocno trzyma się gatunkowych schematów i rzadko próbuje je przełamywać.
A jednak nie będę udawać - bawiłem się przy tym wszystkim naprawdę świetnie. W dużej mierze dlatego, że jako fan oryginalnej mangi Toriyamy czekałem na tę adaptację od pierwszego zwiastuna. Sama świadomość, że można pojeździć czołgiem Beelzebuba i spotkać znajome postacie w interaktywnej wersji, była wystarczającym powodem, żeby odpalić konsolę i dać się wciągnąć tej historii, nawet jeśli nie zawsze gra dowoziła pod względem projektowym.
Najwięcej frajdy sprawiło mi zbieranie części, ulepszanie maszyn i eksplorowanie pustkowia - choć pewnie dla kogoś z zewnątrz całość mogłaby wyglądać dość generycznie. Dla mnie to była trochę podróż sentymentalna, trochę spełnienie zachcianki sprzed lat. Gra nie sili się na wielkie rewolucje i nie próbuje przekonać, że jest czymś więcej niż prostą przygodówką z nutą nostalgii. I może właśnie dlatego potrafiła sprawić taką satysfakcję.
Jeśli ktoś nigdy nie miał styczności z pierwowzorem i nie czuje sentymentu do kreski Toriyamy, istnieje spora szansa, że odbije się od Sand Land po kilku godzinach. Ale ja - gość, który dorastał na jego humorze i stylu - bawiłem się kapitalnie. Nawet jeśli obiektywnie wiem, że to gra daleka od ideału.
Podsumowując…
To jedna z tych gier, które najlepiej smakują wtedy, gdy mamy do nich osobisty stosunek. Dla mnie była przede wszystkim sentymentalnym powrotem do świata, który lubię od lat, i możliwością zobaczenia go w nowej, interaktywnej odsłonie. Jasne, sporo rzeczy jest tu przewidywalnych, a sam otwarty świat potrafi znużyć, ale jeśli ktoś wychował się na mandze Toriyamy, łatwo mu przymknąć na to oko.
Nie zamierzam jednak udawać, że to produkcja dla każdego. To raczej propozycja dla fanów, którzy chcą poczuć ten specyficzny klimat i posiedzieć za sterami pancernego czołgu Beelzebuba. Jak wspomniałem w recenzji przed rokiem, bawiłem się świetnie i nie żałuję ani chwili, ale jednocześnie dobrze wiem, że Sand Land nie ma w sobie nic, co przekonałoby szeroką publiczność. I może właśnie to jest w tym projekcie najbardziej szczere.
Przeczytaj również

![HBO Max dostępny w Polsce! Max przestał istnieć [Aktualizacja #1]](https://pliki.ppe.pl/storage/ea9544d4e9278494f67b/ea9544d4e9278494f67b.jpg)




Komentarze (2)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych