Gaming PC

Grałem w to jako dzieciak. Dziś uważam, że zasługuje na remake

Kajetan Węsierski | 09.06, 21:30

Niektóre gry zostają w głowie na dłużej niż mogłyby to sugerować ich oceny czy miejsce na półkach. Gry, które może nie były wielkimi hitami na świecie, ale miały w sobie coś - klimat, mechanikę, konkretny etap, który przechodziło się w kółko. Takie, które odgrywało się na pożyczonym sprzęcie, z pękniętą okładką i zerwaną naklejką, ale które wspomina się z sentymentem większym niż niejeden blockbuster. 

Bo dziś, w erze remake’ów i powrotów po latach, coraz częściej wracamy do tych gier, które zasłużyły na drugie życie. Technologia pozwala tchnąć w nie nową duszę, zachowując jednocześnie ich charakter. A ja mam na swojej liście jeden taki tytuł, który - choć może zapomniany przez świat - dla mnie wciąż zasługuje na moment w blasku reflektorów.

Dalsza część tekstu pod wideo

Empire Earth II

Empire Earth II - bo o tej produkcji mowa - to strategia czasu rzeczywistego, która zadebiutowała 26 kwietnia 2005 roku na PC jako kontynuacja uznanej pierwszej części. Podobnie jak jej poprzedniczka, EEII oferowało imponującą skalę rozgrywki - gracz mógł prowadzić swoją cywilizację od czasów prehistorycznych aż po futurystyczne realia XXIII wieku. Kluczem była tu ewolucja.

Gra wyróżniała się bogactwem trybów - od rozbudowanej kampanii dla pojedynczego gracza, przez edytor scenariuszy, po dynamiczny tryb potyczek i multiplayer. Kampanie zostały podzielone na trzy linie fabularne: koreańską, niemiecką oraz amerykańską, a każda z nich skupiała się na innej epoce historycznej i własnym zestawie wyzwań. Kluczowym aspektem rozgrywki był system epok, pozwalający na progresję technologii i odblokowywanie nowych jednostek wraz z rozwojem cywilizacji, co sprawiało, że tempo i styl gry ulegały naturalnym zmianom.

Pod względem mechaniki Empire Earth II rozwijała koncepty znane z części pierwszej. Wprowadzono system stref wpływów, bardziej rozbudowaną dyplomację i znacznie ulepszony interfejs. Gra zawierała też nowatorski - jak na tamte czasy - system pogodowy i pór roku, wpływający na efektywność walk czy poruszanie się jednostek. Choć nie wszystkie nowinki zostały entuzjastycznie przyjęte, to próba urealnienia rozgrywki była zauważalna i doceniana.

W chwili premiery gra zebrała umiarkowanie pozytywne recenzje - średnia ocen oscylowała wokół 70 - 75%. Chwalono ogromną skalę, różnorodność frakcji i epok, ale krytykowano niewielkie innowacje w stosunku do poprzedniczki oraz miejscami chaotyczny interfejs. Wśród graczy Empire Earth II szybko zdobyła grono oddanych fanów strategii, dla których możliwość prowadzenia cywilizacji przez tysiąclecia była spełnieniem marzeń. Choć nie osiągnęła statusu legendy pokroju Age of Empires II, do dziś pozostaje tytułem wspominanym z szacunkiem. 

Moje Age of Empire

A ja nie przesadzę, jeśli napiszę, że Empire Earth było przez pewien okres moim Age of Empire. Było kilka strategii, które pochłaniały mnie na długie godziny, ale żadna nie wciągała mnie tak jak Empire Earth II. To była lekcja historii w wersji turbo, w której każda epoka przynosiła nowe narzędzia, wyzwania i możliwości. Zaczynałeś z dzidą i kamieniem, skończyłeś z mechami na futurystycznym polu bitwy. I nie, nie było tu przeskoków fabularnych. 

Pamiętam, jak ogromne wrażenie zrobiło na mnie tempo zmian. Gdy udało się awansować do kolejnej epoki, czułem dumę, jakby to moje społeczeństwo faktycznie wynalazło druk albo silnik parowy. Gra dawała to nieuchwytne poczucie ciągłości - od szałasów po wieżowce, od konnych zwiadowców po jednostki z karabinami plazmowymi. I wszystko miało swój ciężar, swoją logikę, swój sens. A mury z żelbetu pamiętam do dziś! 

Empire Earth II dawało graczowi kontrolę, ale nigdy nie prowadziło go za rękę. Każda decyzja - czy to sojusz, rozwój miasta, czy wybór technologii - miała znaczenie. To właśnie te momenty budowały napięcie i sprawiały, że nie dało się odejść od komputera. Kilkuletni ja naprawdę to kupował i to działało. 

Dlatego właśnie tak bardzo chciałbym zobaczyć powrót tej marki. Remake Empire Earth II - z nowoczesnym silnikiem, odświeżonym interfejsem, ale tą samą filozofią - mógłby być czymś wyjątkowym. Nie chodzi o to, by przebijać się przez kolejne topowe RTS-y, ale by znów poczuć tę epicką skalę i powolne, ale satysfakcjonujące budowanie imperium. Bo nie każdy RTS musi być szybką potyczką na mikrozarządzanie. Czasem warto dać graczowi więcej zabawy. 

Podsumowując… 

W czasach, gdy strategie coraz częściej stawiają na tempo i widowiskowość, łatwo zapomnieć, jaką satysfakcję dawało powolne rozbudowywanie własnej cywilizacji od podstaw. Empire Earth II nie potrzebowało fajerwerków, żeby porwać - wystarczył dobrze przemyślany system i uczucie, że każda decyzja naprawdę coś znaczy. To była gra, która nie traktowała gracza jak dziecka, ale jak stratega z krwi i kości. 

Bo choć minęły lata, a gatunek zdążył skręcić w różne strony, wciąż nie znalazłem tytułu, który dawałby taką swobodę w kreowaniu własnej historii. W czasach remasterów i powrotów do znanych marek Empire Earth II aż się prosi o drugie życie. Nie dla nostalgii - choć ta też ma tu swoje miejsce - ale dlatego, że był to projekt z wizją, rozmachem i szacunkiem do gracza. A takich gier nigdy za wiele.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper