
Beyblade, Bakugan, Yu-Gi-Oh... Te anime przyniosły cudowne zabawki
Zanim jeszcze nasze półki uginały się od figurek z Funko, a kolekcjonowanie kart Pokemon znów wróciło na salony, byliśmy świadkami zupełnie innej fali popkulturowej obsesji. W czasach, gdy Internet raczkował, a wszystko, co japońskie, miało w sobie nutkę tajemniczości, to właśnie anime potrafiło jednym odcinkiem rozpalić istną gorączkę na nowe zabawki. I nie chodziło tu o żadne sentymentalne „ładne figurki”, tylko o rzeczy, które chciało się mieć.
Seriale takie jak Beyblade czy Bakugan potrafiły z dnia na dzień przekształcić szkolne korytarze w prawdziwe areny. Zabawki sprzedawały się jak świeże bułeczki, a dzieciaki nie tylko chciały oglądać kolejne odcinki, ale przede wszystkim - grać tak, jak ich ekranowi bohaterowie. To właśnie ten moment, kiedy anime i marketing łączyły siły w sposób niemal bezczelny, ale też niesamowicie skuteczny. W dzisiejszym tekście wrócimy do siedmiu tytułów, które wywołały prawdziwy popkulturowy szał - a wszystko za sprawą sprytnie zaprojektowanych zabawek.
Beyblade




Tutaj nie ma wątpliwości - to absolutny król dziecięcych turniejów. Z pozoru zwykłe kręcące się zabawki, a jednak dzięki anime nabrały niemal mistycznego znaczenia. Każdy chciał mieć swoją własną „bestię” zamkniętą w kawałku plastiku i metalu. Każdy szukał „oryginalnych japońskich części”. I nagle szkolne przerwy zmieniały się w hałaśliwe areny walki. A wszystko to zaczęło się od niepozornego serialu, który z czasem dorobił się niezliczonych sezonów, wersji i reedycji.
Bakugan
Jeśli ktoś uważał, że po Beyblade’ach nie da się już zrobić zabawki, która stanie się kolejnym kultowym artefaktem dzieciństwa - Bakugan udowodnił, jak bardzo się mylił. Kulki, które otwierały się po kontakcie z magnetyczną kartą, były czymś, co wyglądało jak magia w realu. Anime tchnęło w nie życie, opowiadając historię pełną bitew, strategii i kosmicznych zasad. A my? My chcieliśmy tylko jeszcze jednej kulki. Jeszcze jednej karty. Jeszcze jednego starcia.
B-Daman
Zabawkowa wersja walki, w której wystrzeliwało się kulki z małych figurek przypominających mechy, była czymś tak dziwnym… Że aż genialnym. Seria B-Daman zdołała przekuć tę koncepcję w coś niesamowicie emocjonującego. Anime przedstawiało bohaterów, którzy niemal jak w westernie mierzyli się w pojedynkach - tyle że zamiast rewolwerów używali mechanicznych zabawek. I choć nie był to hit tak duży jak Bakugan czy Beyblade, dla wielu dzieciaków B-Daman miał w sobie niepowtarzalny urok.
Yu-Gi-Oh!
Jasne - to nie są zabawki w klasycznym rozumieniu, ale nie sposób pominąć fenomenu Yu-Gi-Oh! w tym zestawieniu. Karty stały się niemalże walutą szkolną. Anime sprawiło, że każdy pojedynek karciany nabierał epickiego wymiaru. Nawet najprostszy deck wydawał się potężniejszy, jeśli używało się go z odpowiednią miną. Do dziś ta marka trzyma się mocno, a gra karciana zyskała drugie życie w wersjach cyfrowych. Ale korzenie? Zawsze będą sięgać tego momentu, gdy Niebieskooki Biały Smok pozamiatał konkurencję.
Medabots
Nieco mniej oczywisty wybór, ale bardzo zasłużony. Medabots opowiadał o robotach bojowych, które można było ulepszać, przebudowywać i - oczywiście - kupować w formie zabawek. Modele do składania, wymienne części, figurki… Wszystko to nakręciło rynek gadżetów, który przez chwilę naprawdę żył tym światem. Choć anime nie zyskało aż takiego statusu kultowego jak konkurencja, to wśród fanów mechów i futurystycznych wizji - miało (i nadal ma) swoją niszę.
Digimon
O ile Pokémony to karcianka i gra wideo, Digimony dużo mocniej postawiły na interaktywne zabawki. Cyfrowe stworki w tamagotchiopodobnych urządzeniach pozwalały na walki, trening i ewolucję w kieszonkowej formie. Z czasem seria otrzymała też figurki i inne zabawki, ale to właśnie pierwszy kontakt z „żyjącym” cyfrowym towarzyszem sprawił, że dzieciaki wsiąknęły na dobre. A anime? Dodawało do tego emocje, rywalizację i więzi, które - choć cyfrowe - wydawały się cholernie realne.
Duel Masters
Było coś wyjątkowego w tej serii - niby kolejna karcianka próbująca podgryźć sukces Yu-Gi-Oh!, a jednak miała własny pazur i styl. Duel Masters stawiało na szybszą, bardziej dynamiczną rozgrywkę, w której potyczki toczyły się niemal w tempie sprintu. Anime w Polsce zadebiutowało na Jetixie i już sam jego otwierający motyw zapadał w pamięć. Bohater może nie był najbardziej charyzmatycznym wojownikiem w historii animacji, ale jego starcia z coraz groźniejszymi przeciwnikami naprawdę potrafiły wciągnąć.
Przeczytaj również






Komentarze (9)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych