
Ranking 25 najlepszych filmów i seriali w historii Gwiezdnych Wojen. Od najgorszego, do najlepszego!
Od zakończenia genialnie przyjęto “Andora” minął tydzień, historia o rebelii zdołała się już ułożyć. Z tej okazji przygotowaliśmy ranking wszystkich najważniejszych produkcji ze świata Gwiezdnych wojen.
Pod uwagę wzięliśmy aż 25 filmów oraz seriali. Pominęliśmy jedynie przykre treści poświęcone Ewokom, droidom, “Holiday special”, “Wizje”, “Przygody młodych Jedi”, a także pochodne ze współpracy z LEGO. Bez przedłużania - zaczynajmy.
25. Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie (2019)





Dlaczego? Naprawdę - dlaczego? Epizody siódmy oraz ósmy były dość udane, tymczasem zwieńczenie trylogii okazało się ciosem wymierzonym mokrą szmatą. Stężenie kuriozalnych pomysłów przerosło najśmielsze oczekiwania. LucasFilm, rękami J.J. Abramsa, zupełnie rozjechał walcem to, co wypracował Rian Johnson, czyniąc ze “Skywalkera. Odrodzenie” rzecz absolutnie niestrawną, wypełnioną po brzegi nie mięsem, ale mielonką złożoną z fanserwisu, chaosu, montażowego mambo-dżambo i najgłupszych wytłumaczeń scenariuszowych znanych ludzkości.
24. Gwiezdne wojny: Ruch oporu (2018-2020)

Jednym uchem wpada, drugim wypada. “Ruch oporu” to produkcja tak żadna, że nie zostawia jakiegokolwiek śladu w pamięci, może poza całkiem przyjemną animacją. Serial przeznaczono do młodszego odbiorcy, ale to nie zaleta (ani wada), a jedynie informacja, że jako widz dorosły nudziłem się jak mops.
23. Gwiezdne wojny: Wojny klonów (2008)

Gdyby serial był na poziomie filmu, to nie zapisałby się w historii uniwersum jako jedna z najważniejszych produkcji. Wstęp do animowanych “Wojen klonów” wypada nijako, głównie za sprawą scenariusza, no bo kogo obchodzą losy syna Jabby? Całość ratuje jednak udane i zręczne zapoznanie widzów z Ahsoką, bez której Gwiezdne Wojny nie byłby takie same. Jej relacja z Anakinem już na starcie przybiera odpowiednich kształtów.
22. Gwiezdne Wojny: Akolita (2024)

Potrzeba naprawdę dużej Mocy, aby przetrwać tego potworka. “Akolita” jest za długi, wypełniony fabularną watą, a do tego subtelny niczym uderzenie łopatą. Nie pomogli też twórcy, którzy chwalili się rzekomą odwagą rozumianą jako zatrudnienie osób z różnych kręgów kulturowych. Tyleż w tym odwagi, co jakości w całym serialu. Na plus kilka scen walk, no i borsuk Bazil. Sceny z mieczem zmieniającym barwę nie wybaczę.
21. Księga Boby Fetta (2021)
Ostateczne popłuczyny po udanym początku “Mandaloriana”. Serial pusty, brzydki niczym kazikowy dworzec w Kutnie w środku nocy, a do tego skupiony na bezzasadnym zadowalaniu fanów. Istnienie “Księgi Boby Fetta” trudno jakkolwiek wytłumaczyć. Wypełniacz atmosfery i oferty na Disney+ skąpany w westernowym sosie.
20. Gwiezdne Wojny: Opowieści (2022-2025)

Zestaw trzech miniseriali (Jedi, Imperium, Z podziemi), które można ocenić jako całość nie ze względu na spójność fabularną, ale mizerną jakość. Największym zawodem oczywiście “Jedi”, gdzie nie wykorzystano nawet potencjału tak ciekawej historii jak zdrady Hrabiego Dooku - bardziej kompetentne w tej kwestii jest już słuchowisko/książka “Stracony dla Jedi”. Jeśli chodzi o “Z podziemi” to wypadają one minimalnie lepiej, chociaż pierwsze trzy odcinki to bezkształtna masa. Wreszcie “Imperium”, czyli rzecz najbardziej jakościowa, ale wciąż niedająca się scharakteryzować jako udana.
19. Obi-Wan Kenobi (2022)

To miało być święto. Do roli tytułowego bohatera wracał przecież uwielbiany Ewan McGregor, a metraż serialu sprawiał, że widzowie otrzymali okazję do spędzenia wielu godzin z bodaj najbardziej kochanym z Jedi. Wyszło jednak rozczarowująco. Nieangażująca historia, kulawy scenariusz, pozostawienie uczucia poważnego niedosytu. Sytuacji nie uratował nawet dość emocjonalny finał, będący odtwórczym względem “Rebeliantów”. “Obi-Wan Kenobi” przegrał walkę nie tylko ze względu na swoją jakość, ale też ciężar oczekiwań.
18. Gwiezdne wojny: Mroczne widmo (1999)

Bardzo bym chciał, aby było inaczej, ale “Mroczne widmo” to nie jest dobry film. Przekonałem się o tym, gdy niedawno zasiadłem do ponownego seansu. To produkcja tak drewniana, że Merry i Pippin mogłyby namawiać ją do ataku na Isengard. A jednocześnie nie potrafię odmówić początkowi nowej trylogii pewnego wdzięku, a przede wszystkim efektywności. Film z wielkim budżetem, wspaniałymi scenami walki, finałem wywołującym ciarki i wyścigami, które pokochałem całym sercem. A Jar-Jar Binks wcale nie był taki zły.
17. Gwiezdne wojny: Atak klonów (2002)

Zdarza się, że trailery obiecują jedno, a film serwuje drugie. “Atak klonów” wykroczył jednak poza skalę. To produkcja nieco lepsza niż “Mroczne widmo”, ale odbijająca się od ściany oczekiwań i złożonych przyrzeczeń. Klony istnieją tylko teoretycznie, a scenariusz posiada tyle luk oraz niedopowiedzeń, że potrzeba było kilku sezonów serialu (łącznie ze spin-offami), aby wyjść na prostą. Zdaję sobie sprawę ze wszystkich tych przywar, ale potem widzę walkę na arenie lub potyczkę Obi-Wana skąpanego w strugach deszczu i znów mam sześć lat, znów oglądam ten film na pirackim DVD.
16. Mandalorian (2019-)

Potężny rozstrzał między tym, jak dobry i jak beznadziejny potrafi być “Mandalorian”. Z jednej strony klimat wylewa się z ekranu, a Baby Yoda staje się najbardziej rozpoznawalną postacią uniwersum od czasów Dartha Vadera. Z drugiej zaś trzeba mierzyć się z fabularną sieczką i schematycznością, a każdy kolejny sezon jest gorszy od poprzedniego. Skromne, dobre, ale złote? No nie.
15. Ahsoka (2023-)

Kontynuacja znakomitych “Rebeliantów”. Nie stoi na poziomie animacji, ale dowozi, nie jest rozczarowaniem. Udanie kontynuuje wątki wprowadzone w pierwszym serialu, chociaż nie da się ukryć, że żeruje na sentymencie do tegoż. Sporo tutaj umizgów do fanów, z czego Dave Filoni stał się, niestety, znany. W przykry sposób marnuje potencjał związany z postacią Thrawna.
14. Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy (2015)

Wielki, wyczekiwany, utęskniony powrót Gwiezdnych wojen na ekrany kin. I co? I nieźle, całkiem nieźle. Wprowadzenie do ery J.J. Abramsa stoi na nieporównywalnie wyższym poziomie niż zwieńczenie historii. Owszem, jest tu mnóstwo okrutnej zrzynki z oryginalnej trylogii, ale! To wciąż angażujące kino nowej przygody, wypełnione przede wszystkim intrygującymi antagonistami oraz, rzecz nie do przecenienia, świetnymi scenami akcji.
13. Han Solo: Gwiezdne Wojny - historie (2018)

Jak zastąpić legendę? Zapytajcie Aldena Ehrenreicha. Może nie jest to rodzaj niepohamowanego magnetyzmu wytwarzanego przez Harrisona Forda - bo też kto inny potrafi to zrobić - ale Ehrenreich daje radę. “Han Solo” też daje radę. To udana opowieść łotrzykowska, lekka, zabawna, nieco za długa i przeszarżowana.
12. Gwiezdne wojny: Załoga rozbitków (2024)

Co tu ma się nie podobać? Wymierzona w punkt produkcja dla najmłodszych, która na moment nie spuszcza z tonu. Porównania do “Goonies” są w pełni zasadne, to kapitalna przygoda w kosmosie. Trudno się przy “Załodze rozbitków” nie uśmiechnąć poprzez przypływ nostalgii lub nie zachwycić, jeśli jest się dzieckiem.
11. Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie (2016)

Finał nie tyle ratuje “Łotra 1”, co wyciąga do znacznie ponad średnią. Dzięki “Andorowi” film z 2016 roku staje się jeszcze pełniejszy, jeszcze bardziej emocjonujący, ale nawet bez sequela działał świetnie. Prosta historia z zaskakująco ciężkim klimatem i skonstruowanym w punkt finałem. Gdyby nie kilka oczywistych wad - cyfrowe klony, rozbieg długości półmaratonu - dzieło Garetha Edwardsa zamknąłbym w sercu.
10. Gwiezdne wojny: Parszywa zgraja (2021-2024)

Animowane Star Warsy bywają wybitne, a “Parszywa zgraja” tego dowodem. To nie są popłuczyny po doskonałych “Wojnach klonów”, ale znakomita kontynuacja przygód wyróżniających się bohaterów. Zwłaszcza końcówki drugiego i trzeciego sezonu zmiatają z planszy. Serial skierowany do młodszych widzów - kilka odcinków faktycznie odstaje - ale nic to. “Parszywa zgraja” nawet emocje dorosłego odbiorcy wywleka na zewnątrz. Dave Filoni naprawdę umiał.
9. Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi (2017)

Rian Johnson otrzymał wolność i postanowił wykorzystać ją wbrew oczekiwaniom widzów zachęconych i ugłaskanych bezpiecznych wstępem do trylogii sequeli. “Ostatni Jedi” to produkcja niespieszna, niebywale długa, a jednocześnie niepozwalająca na znużenie. Zaskakuje, zmienia układ sił, rozwija uniwersum, żeni stare z nowym. Ma swoje wady, ale pozostaje absolutną czołówką, opartą na oryginalności. Cena za tę odwagę była potworna.
8. Gwiezdne wojny: Zemsta sithów (2005)

Być może najbardziej kontrowersyjny wybór, bo prequele to nie są dobre filmy. “Zemstę sithów” również trudno jako taki sklasyfikować. Ale! Gdy tego 20-latka obierzemy z drewnianego aktorstwa, kuriozalnych dialogów i skopanego CGI, to dotrzemy do czegoś, co wielu uważa za esencję całego uniwersum. Polityka, walka, dylematy moralne. Ten film pędzi, nie daje czasu na wytchnienie, wywołuje emocje co mniej więcej dwie minuty. Daje w pełni satysfakcjonującą rozrywkę. Czasami nic więcej nie potrzeba.
7. Gwiezdne wojny: Powrót Jedi (1983)

Najgorsza część z oryginalnej trylogii, lecz wciąż rzecz świetna. Lucas konsekwentnie buduje uniwersum, dokłada kolejne cegiełki, choćby pod postacią nowych ras. Bitwy kosmiczne zachwycają, a przejście z “Imperium kontratakuje” wypada płynnie. “Powrót Jedi” wciąż wygląda świetnie, efekty praktyczne pokazały swoją wyższość względem licznych szkaradztw z “Zemsty sithów”. Dlaczego więc tak niska pozycja? Cóż, między zębami wciąż zgrzyta mi korekcja cyfrowa, która wyrzuciła ducha Dartha Vadera. Cierń może i mały, ale diabolo bolesny.
6. Gwiezdne wojny: Wojny klonów (2008-2020)

Animacja puszczana w prime Cartoon Network, często w paśmie porannym. Urokliwa, wyraźna kreska, wiele postaci skrojonych pod dzieci. Przebijanie mieczami, ludobójstwo, zdrady polityczne, bombardowanie miast, opowieść o sztuce poświęcenia, rzeź. I tak przez siedem sezonów, 12 lat emisji. Dzieło niemal wybitne. Niemal, bo zbyt dużo jest typowych serialowych zapychaczy.
5. Gwiezdne wojny: Wojny klonów (2003-2005)
Ale jak to, znowu?! Ano znowu, a właściwie - początkowo. Zanim bowiem pojawiły się produkcje z 2008 roku, do roboty ruszył Genndy Tartakovsky. I to ruszył z całym impetem, z całym swoim dobrodziejstwem inwentarza. Debiuty Asajj Ventress, Generała Grievousa, a także potwornego Durge’a. Do tego umiejętne prowadzenie wątku Anakina i wielka, wielka scena starcia Windu z armią robotów.
4. Gwiezdne wojny: Rebelianci (2014-2018)

Jeśli nawet odcinki-fillery wnoszą wiele, to wiesz, że robisz dobrze. “Rebelianci” mogą pozornie zniechęcać niedorosłą animacją, ale dajcie temu serialowi szansę, o ile jeszcze tego nie zrobiliście. Fani uniwersum nie zostaną rozczarowani. Dave Filoni pogodził wprowadzanie nowych wątków z kontynuowaniem historii znanych już bohaterów oraz licznymi odwołaniami, często bezpośrednimi, do treści oryginalnych. Długo nie było produkcji tak opowiadającej o rodzącym się ruchu oporu.
3. Gwiezdne wojny: Nowa nadzieja (1977)

Początek wszystkiego, początek istnienia świata. Opowieść, której nie było, chociaż czyniąca liczne odwołania do istniejących już dzieł (np. komiksy Philippe’a Druilleta). Kosmiczna przygoda zrodzona w umyśle geniusza, wizualna magia. Jednocześnie “Nowa nadzieja” sama w sobie stoi na bardzo stabilnym podłożu ,nie potrzebuje kolejnych części, aby być postrzeganą jako wybitna.
2. Andor (2022-2025)

Bulgot pod pokrywką małego garnka, ale po brzegi wypełnionego treścią. Na tym właśnie zasadza się “Andor”. Nie ma tu widowiska znanego z bardziej “typowych” Star Wars, chociaż zachwycających scen nie brakuje. Serial Tony’ego Gilroya opiera się na wycinku historii rebelii, którą pokazuje w mikroskopijnym przybliżeniu. Nie potrzebuje do tego wielkich postaci - twórcy słusznie zauważyli, że Palpatine czy Vader tylko by wadzili, to nie musi być kolejna skywalkerocentryczna opowieść. Nie w tym drzemie pełnia Mocy. Jej źródłem są emocje, a nich w “Andorze”, szczególnie w momentach kulminacyjnych, nie brakuje.
1. Gwiezdne wojny: Imperium kontratakuje (1980)

Albo “Ojciec Chrzestny II”, albo “Imperium kontratakuje”. Sami wybierzcie najlepszą część drugą trylogiii w historii kina, obie produkcje w pełni na to zasługują. Lucas w nowszej odsłonie poszedł odważnie, wszystkiego jest więcej - emocji, widowiska, walki, a przede wszystkim dramatu, stanowiącego jakościowy wabik przed “Powrotem Jedi”. Skala historii jest wręcz galaktyczna. Nieprawdopodobne, jak wiele rzeczy udało się zmieścić w dwóch godzinach metrażu. Współcześni filmowcy mogą się uczyć.
Przeczytaj również
![HBO Max dostępny w Polsce! Max przestał istnieć [Aktualizacja #1]](https://pliki.ppe.pl/storage/ea9544d4e9278494f67b/ea9544d4e9278494f67b.jpg)





Komentarze (57)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych