Czy Battlefield podniesie się z kolan?

Czy Battlefield podniesie się z kolan?

Krzysztof Grabarczyk | Wczoraj, 11:00

Wydawało się, że nigdy do tego nie dojdzie. Seria produkowana przez szwedzkie studio DICE straciła dawną formę. Tendencja spadkowa zaczęła się w 2018 roku. Kiedy konkurencyjne Call of Duty uparcie trzymało się schematów twórcy z EA nagminnie starali się wprowadzić niezbędne zmiany. A może jednak zbędne? Nie wszyscy są zwolennikami nowości. Dla fanów sieciowych zmagań częste modyfikacje oznaczają zachwianie niezbędnego balansu. Fani serii Battlefield dotkliwie się o tym przekonali. Wydawca zapowiedział produkcję kolejnej odsłony. Zastanówmy się, czy nadchodząca gra przywróci marce dawny blask? 

Czasy wielkiej wojny pomiędzy Call of Duty a Battlefied bezpowrotnie minęły. Cofnę się do 2011 roku. Media czekały na starcie gigantów. Oto Electronic Arts wpompowało kilkanaście milionów dolarów w kampanię promocyjną Battlefield 3. Gra była wszędzie. Na nagłówkach growych pismaków, na portalach internetowych, a sklepowe półki uginały się eksponowanych pudełek z napisem Pre-order. Hajp pompowały materiały promocyjne. W grze użyto trzeciej wersji silnika Frostbite, choć kampanii fabularnej bliżej było do serii Activision. Skończył się bowiem czas swobodnej rozwałki znanej ze świetnej podserii, Battlefied: Bad Company utrzymanej w konwencji Kompanii Braci. Wielka szkoda, że Bad Company już raczej nie powróci na rynek. Nie bez powody Battlefield: Bad Company 2 miał miliony fanów. Na rozległych mapach rywalizowało ze sobą kilkudziesięciu graczy. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Dzięki Bad Company seria zdobyła popularność na konsolach. Wcześniej kojarzono markę z rynkiem PC. Słusznie, ponieważ to właśnie tam narodziła się ta franczyza. Dla współczesnej historii Battlefield kluczowe są jednak dzieje związane z BF3 i wielką kampanią promocyjną. Wersję beta przetestowało wówczas kilka milionów graczy i choć naturalnie mapy nafaszerowane były błędami graczom spodobała się wizja sieciowych zmagań na nowym silniku graficznym. Grę od Call of Duty wyróżniał system punktacji, gdzie samo zabicie wroga dawało tych punktów najmniej. Liczyły się umiejętności kierowania pojazdami, a prawdziwym wyzwaniem była kontrola helikopterów czy myśliwców. Wtedy "eXPa" wpadało zdecydowanie więcej. W tej serii ważna była funkcjonalność całej drużyny, co stawiało Battlefield w totalnej opozycji do Call of Duty, gdzie teamwork ma marginalne znaczenie

Wojna totalna 


undefined


Rozwinięciem BF3 okazała się kolejna odsłona, Battlefield 4. Wydano ją na obie generacje konsol, choć eksperci rekomendowali rozgrywkę na PS4/XONE z powodu lepszej wydajności. Dużą popularnością nadal cieszy się tryb multiplayer. Wprowadzenie mechaniki Levolution uatrakcyjniło zmagania. Co było dalej? Powrót do I Wojny Światowej i prawdopodobnie ostatni hit od DICE. Battlefield 1 ujął perspektywę w czasie I Wojny Światowej, a zatem okresu historycznego bardzo rzadko podejmowanego w grach. Eksperymentowano jeszcze przy okazji Battlefield: Hardline (klasyczna zabawa w policjantów i złodziei). Zła passa zaczęła się wraz z ujawnieniem Battlefield V. Graczom nie spodobał się zwiastun promujący młodzieżowe trendy. Wcale nie chodziło o implementację battle royale - wariant ten sam w sobie nie jest zły. Problem leżał w kiepskim balansie, mapach i klasycznie już w przypadku Dice - błędach. 

Gracze do dzisiaj wypominają twórcom błędne decyzje, lecz nadeszła długo oczekiwana rekompensata - Battlefield 2042. W świetle marki, nie jest to pierwsza gra cyklu stawiająca na futurystyczne pole walki. Dawniej otrzymaliśmy odsłonę z podtytułem "2142", lecz młodsze pokolenia nie mogę tego pamiętać. Szczytowy napływ graczy nastąpił w erze Bad Company oraz trzeciej i czwartej inkarnacji pola bitwy. Koszt produkcji poniosły tryby fabularne. Grę wykastrowano z kampanii dla pojedynczego gracza. Tutaj akurat nastąpiła ciekawa sytuacja. Od lat pisano, że fabuła w Battlefield była dodatkiem, nierzadko zbędnym. Większość grających sięgała po kolejny gry marki, aby toczyć boje w Sieci. W tej kwestii Dice nigdy nie dogoniło Call of Duty, której twórcy z odsłony na odsłonę piszą coraz bardziej kreatywne historie. Przykładem jest bieżące Black Ops 6. 

Wspólne dobro 


undefined


Zmienił się priorytet. Ujawniono Battlefield Labs, kreatywny kolektyw, którego celem jest wyniesienie serii na nowy poziom. EA powołało do działania cztery zespoły: Dice, Criterion, Ripple Effect, Motive. Wszystkie działają teraz pod banderą Battlefield Studios. Jednym z menadżerów grupy jest Vince Zampella odpowiedzialny w przeszłości za Call of Duty, do tego założyciel studia Respawn Entertainment. Każda grupa ma swoje zadanie. Szwedzi z Dice budują tryby sieciowe, Critertion realizuje kampanię fabularną (będzie więc intensywnie mając w pamięci grę Black). Motive tworzy misje dla pojedynczego graczy oraz mapy do rozgrywki po Sieci, a zadaniem Ripple Effect jest wprowadzenie nowych graczy do uniwersum Battlefield. Zgaduję więc, że ostatnia formacja odpowiada za wszelkie tutoriale oraz opcje przystępnej rozgrywki. Działania wszystkich zespołów tworzą Battlefield Labs. Do testowania nowej gry zaproszono 10 tys. testerów - głównie ze Stanów Zjednoczonych i Europy. 

EA potwierdziło, że studia Battlefield weszły w decydującą fazę prac i będą posiłkować się opiniami graczy. Już teraz trwają zamknięte testy nowej gry serii. Cieszy powrót do współczesnych realiów pola walki. Koniec z historycznymi wątkami i zbędnym futuryzmem. Ma być tu i teraz. Pocieszyły mnie również słowa Vince'a Zampelli o podobieństwach do BF3/BF4. "Kiedy spojrzymy wstecz, gdy seria znalazła się na szczycie to era BF3/BF4 jest odpowiednią referencją" - sami twórcy serii wiedzą, kiedy peak marki był najwyższy w całej jej historii. Mam nadzieję, że studia planują odtworzyć tamte realia. Mamy cztery zespoły budujące grę. To oznacza stały kontakt i wymianę doświadczeń, oraz pełną zgodność w prowadzeniu tak złożonego projektu. Czy ta kreatywna synergia będzie rezonować z odbiorcą końcowym, czyli nami? Oby tak było. Zapowiada się, że Battlefield wraca do najlepszych czasów serii, gdy promowano współczesne pole walki, a grających przybywało. Obecnie Call of Duty nie ma żadnej konkurencji. Zmieniły się również trendy i młodsze pokolenia preferują molochy pokroju Fortnite. Na szczęście Battlefield powraca głównie dla fanów serii. Jeśli cztery studia wywiążą się z zadania - marka podniesie się z kolan. 


Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper