Graliśmy w Elden Ring: Nightreign. To najprzyjemniejsza gra From Software od ponad piętnastu lat

Graliśmy w Elden Ring: Nightreign. To najprzyjemniejsza gra From Software od ponad piętnastu lat

redakcja | 12.02, 15:00

Kusi mnie, żeby przekornie napisać, że chcieliście grę From przystępną nawet dla casuali, to ją dostaniecie. Nie chciałbym jednak w ten sposób zrazić do Nightreign najwierniejszych fanów produkcji Hidetaki Miyazakiego i spółki. Prawda jest taka, że przez siedem godzin w kooperacji z dwoma dziennikarzami z Polski przechodziliśmy w kółko jedną mapę, wycinaliśmy wrogów w pień, pokonywaliśmy bossów i nie zważaliśmy na to, że bardzo daleko było temu do grania w klasycznego soulslike’a.

Nightreign oferuje rozgrywkę znacznie szybszą i – tak na razie się wydaje – o wiele łatwiejszą niż oryginalny Elden Ring. Przede wszystkim zorientowaną na tryb kooperacji dla trzech osób (solo też da się grać, ale ta opcja nie była  dostępna). Działa to wybornie, o czym będziecie mogli niedługo sami się przekonać – o ile otrzymaliście dostęp do sieciowych testów gry. To będzie dokładnie to samo demo, które testowałem we Frankfurcie.

Dalsza część tekstu pod wideo

W Roundtable Hold wybiera się jedną z czterech postaci (docelowo będzie ich osiem), z których niejaka Recluse, czarodziejka, na pierwszy rzut oka wydaje się niegrywalna. Dysponuje niewielką liczbą punktów magii, przez co może zaatakować tylko kilka razy. I choć ma sposoby na to, by odzyskać część FP, trudno wyczuć jak grać, by wykorzystać jej atuty. Skupiłem się na graniu trzema pozostałymi, z czego najbardziej do gustu przypadła mi Duchess, tutejsza złodziejka. Zwinna, rozpoczynająca rozgrywkę ze sztyletami. Poza nią do wyboru był Guardian z halabardą i tarczą (greatshield), a także Wylder, wojownik z puklerzem i mieczem (greatsword).

Dzień za dniem 

Elden Ring
resize icon

Postacie dysponują umiejętnością pasywną, skillem specjalnym oraz tak zwanym ultimate. Wylder może raz automatycznie uniknąć ataku, a Recluse zbiera FP z przeciwników trafionych magią. Specjalne umiejętności to wywołanie przez Guardiana małego tornada, które wyrzuca przeciwników w powietrze, czy użycie linki z hakiem przez Wyldera w celu przyciągnięcia przeciwnika do siebie lub skrócenia dystansu. Ultimate Duchess sprawia, że na chwilę ekipa staje się niewidzialna dla przeciwników, a Recluse naznacza ofiarę, przez co atakowanie jej przywraca HP i FP bijącej ją postaci. Te umiejętności są kluczowe w walce i korzystałem z nich częściej niż ze skilli w poprzednich grach From.

Na początku gracze we trójkę trafiają w jeden z dwóch wybranych punktów mapy – przyniesieni tam przez wielkie jastrzębie. Rozpoczyna się pierwszy z trzech dni. Każdy trwa 15 minut i w tym czasie należy (choć nie ma obowiązku) zabijać wrogów, by zdobywać „dusze” i podnosić poziom postaci przy „ognisku”; szukać nowego wyposażenia w skrzyniach rozsianych po świecie gry (w zamku, w obozowiskach, w podziemiach); walczyć z sub-bossami, za co nagrodą są nie tylko dodatkowe dusze i nowe ogniska, tworzące się w miejscu, gdzie toczyła się walka, ale również – do wyboru – nowe bronie lub modyfikacja atrybutów w danej rozgrywce. Nigdy nie wiadomo, co wydropi, co czyni każdą rozgrywkę unikalną i przypomina mody, których do wyzwań używają streamerzy.

Z wirem i bez przepaści 

Elden Ring
resize icon

Zaczynając nowy dzień najpierw kierowaliśmy się do kapliczek, gdzie znajdują się dodatkowe flaszki leczące. Przy okazji – ikonka z flaszkami widoczna jest u góry ekranu, pod wskaźnikami poziomu postaci, staminy, HP i FP. Wizyt w kapliczkach nie odkładaliśmy na później, ponieważ po krótkim czasie rusza strefa, systematycznie zmniejszając bezpieczny obszar. Przebywając poza wyznaczonym okręgiem traci się punkty życia, choć nie na tyle szybko, żeby uciekać w panice. Czasami nawet opłaca się pozostać w takiej strefie i zdobyć lepszą broń za cenę utraty zdrowia. To w końcu gra From Software – im lepiej opanuje się system, tym przyjemniej się gra.

Systematyczne zmniejszanie się bezpiecznego obszaru nie oznacza, że nie ma czasu na zwiedzanie. Nie utrudnia tego nawet zróżnicowane ukształtowanie terenu. Nie ma tutaj fall damage, więc można pędzić przed siebie, nie zważając na to czy nagle spadnie się w kilkudziesięciometrową przepaść. A dzięki specjalnym wirom powietrznym da się bardzo szybko wyskoczyć na ogromną wysokość i w ten sposób w kilka sekund przebyć trasę z głębokiej doliny na wysoki szczyt. Wspomniane jastrzębie również pomagają w przemieszczaniu się. W wyznaczonych punktach mapy można chwycić je za nogi i odbyć podróż wzdłuż trasy zaznaczonej na mapie powietrznym wirem, w razie potrzeby przerywając ją w dowolnym momencie.

Nie da się w jednym dniu zajrzeć w każdy kąt, ale szybko się uwijając, byliśmy w stanie zwiedzić znajdujący się pośrodku mapy zamek, pokonać miotającego magicznymi pociskami giganta i rozprawić się z czekającym na szczycie budowli Godskin Noble. Po czym zostawało trochę czasu na wizytę u handlarza, u którego można nie tylko kupić broń czy przydatne przedmioty, ale również podnieść poziom oręża. Choć niestety w tej wersji gry dało się to zrobić tylko dla zwykłej broni. Nie dało się za to kupić nowych zbroi. Trudno powiedzieć czy w ogóle można będzie zmieniać strój postaci i czy to będzie tylko kwestia wizerunkowa. Twórcy nie odkryli jeszcze wszystkich kart. Po każdej rozgrywce otrzymuje się kamienie dające specjalne efekty i można je umieścić w jednym z trzech slotów albo wymienić na walutę, z której będzie można skorzystać wyłącznie w Roundtable Hold. Ta opcja nie była dostępna w prezentowanym demie.

Ośmiu ich było, nie mniej, nie więcej 

Elden Ring
resize icon

Kamienie występują w kilku wariantach kolorystycznych, a niektóre przypisane są do konkretnej klasy postaci. W moim przypadku tak się wylosowało, że Duchess mogła korzystać tylko z zielonych kamieni. Dostałem taki, który dawał mi nie tylko +1 do ataków, ale też wywoływał utratę krwi. Drugi z kolei dawał +2 do Blood Loss właśnie. Wszyscy obecni na pokazie szybko zauważyli, że najskuteczniejszą metodą na przejście dema było takie dobranie kamieni, atrybutów i broni w trakcie rozgrywki, by zadawać jak największe obrażenia poprzez Blood Loss. Dopiero w pełnej wersji gry przekonamy się czy jacyś przeciwnicy będą umieli skutecznie przeciwstawić się takim buildom.

Z nową bronią, dodatkowymi flaszkami i kilkoma poziomami doświadczenia w końcu docieraliśmy do punktu oznaczonego na mapie białym drzewem. Tam odbywała się walka z kilkoma przeciwnikami, jak Fingercreeper, Demi-Human Chief, czy Omen, po której pojawiał się boss danego dnia. W pierwszym był to np. Centipede z Dark Souls. Z kolei drugiego dnia walczyło się albo z Margitem (choć miał wszystkie ataki Morgotta), albo z Tree Sentinelem w towarzystwie dwóch rycerzy na koniach. Trzeciego dnia nie dano nam rozegrać, tylko od razu przenosiliśmy się do walki z nowym bossem. To zaprezentowany na zwiastunie trzygłowy wilk, siejący postrach długim łańcuchem i potrafiący rozdzielić się na trzy osobne mniejsze wilki.

Biorąc pod uwagę, że jedna rozgrywka składa się z trzech piętnastominutowych dni, zakończonych starciem z bossem, a na końcu czeka jeszcze główny cel do pokonania, zaliczenie całości zajmuje około godzinę. Głównych bossów będzie ośmiu, co sugerowałoby, że najszybciej da się przejść Nightreign w osiem godzin. Biorąc pod uwagę ile zajęło nam nauczenie się jak grać, przetestowanie klas postaci, poznanie mapy i sprawdzenie niemal każdego zakamarka, spokojnie można przyjąć, że zabawy będzie tu lekko na 25-30 godzin. To przyzwoita liczba, szczególnie że ten spin-off nie będzie sprzedawany w pełnej cenie. Spodziewam się, że From już mają przygotowane pierwsze DLC i będą czasowo wspierać ten tytuł, choć warto przypomnieć, że nie będzie to „game as a service”.

Z botami nie polecam 

Nie wyobrażam sobie grania w Elden Ring: Nightreign w pojedynkę. Nawet jeśli pozostałych graczy zastąpią boty, nie będzie to tak przyjemne, jak zabawa z dwiema innymi osobami. Kapitalnym pomysłem było wprowadzenie systemu podnoszenia pokonanej postaci poprzez uderzanie jej. Na początku wystarczy jeden czy dwa ciosy. Później zajmuje to dłuższą chwilę i jeśli nie uda się tego zrobić na czas, postać ginie i odradza się bez „dusz” i z jednym poziomem doświadczenia mniej. Kasę odzyskać można, ale levelu już nie. Jedynym wyjątkiem jest starcie z głównym bossem danego dnia czy całej rozgrywki – wtedy nie ma respawnu i trzeba uważać, żeby nie dopuścić do sytuacji, gdy wszyscy trzej gracze padną, co oznacza powrót do Roundtable Hold na tarczy. Wokół tej mechaniki tworzyliśmy strategie działania, jak odwracanie uwagi bossa przez jednego gracza, by drugi mógł uleczyć powalonego towarzysza, czy wręcz ignorowanie leżących, jeśli bossowi zostało tylko kilka punktów życia.

Nie zauważyłem kiedy minęło nam siedem godzin. Bawiliśmy się świetne, przyjemny element rywalizacji wprowadzało to, że nie chcieliśmy być ekipą, która nie pokona trzygłowego wilka. Udało się, wstydu nie ma, więc nie pozostaje nic innego, jak wskoczyć do dalszej rozgrywki podczas network testu. A wcale nie byłem przekonany, że będzie mi się chciało w Nightreign grać. Nie jest to typowa gra From Softu, nie jestem fanem grania online, nie bawi mnie uciekanie przed strefą ani granie w ekspresowym tempie. A jednak ta nietypowa kombinacja – mieszanka nowoczesnej sieciowej gry z elementami soulslike’a – sprawdziła się bardzo dobrze. Nie wiem czy wyjdzie z tego świetna gra, ale przynajmniej wiem, że z przyjemnością sprawdzę pełną wersję, gdy tylko się ukaże.

Autor: Mielu

redakcja Strona autora
Wszechstronny autor – a to przygotuje materiał sponsorowany, a to komunikat redakcyjny. Znajdziecie go w każdym zakątku portalu jak to na szefa wszystkich szefów przystało. Nie tylko pisze, ale coś naprawi i wysłucha - piszcie na redakcja@ppe.pl.
cropper