Assassin’s Creed: Shadows - w cieniu kłopotów Ubisoftu
Życie Yasuke, choć opisywane poprzez kroniki wciąż nie zostało stuprocentowo potwierdzone. Historycy są w tej kwestii podzieleni. Jedni uważają, że postać czarnoskórego wojownika, któremu nadano samurajskie przywileje to więcej mitów niż faktów. Prawda zapewne utkwiła gdzieś pośrodku. Wiemy z kilku źródeł, że przybył do Japonii jako towarzysz jezuickiego misjonarza, Alessandro Valignano. Yasuke wystąpi w nadchodzącej grze o skrytobójcach, która w obliczu nieciekawej sytuacji Ubisoftu jest może nie ostatnią, ale i tak deską ratunku.
Assassin's Creed: Shadows wedle zapowiedzi firmy stanowi największą inwestycję w jej dotychczasowej historii. Nie opuszcza mnie jednak wrażenie, że oficjele Ubisoftu niemal zawsze prawili o "największych inwestycjach" w kontekście kluczowych marek. A przecież do takich należy Assassin's Creed. Seria nie podupadła na zdrowiu a mniejsze Mirage wyszło tylko na dobre. Wraz z Shadows powracamy do eksploracji obszernych krain, a tym razem na tapet wzięto feudalną Japonię, więc setting popularny niemniej niż ten nordycki z Vallhalli. Czy tak skonstruowana gra wyciągnie wydawcę z dołka? Premiera Star Wars: Outlaws nie odniosła spodziewanych rezultatów. Ludzie mają wyraźnie dość generycznych shooterów, a Outlaws, choć ciekawe pod kątem artystycznym i nie stroniące od interesujących postaci niestety ulega schematom. Brakuje tej produkcji finezji i pomysłowości w zaplanowaniu narracji "pozafabularnej" (musiałem użyć jakiegoś oryginalnego określenia, a co).
Firmy takie jak Ubisoft zazwyczaj dalekie są od totalnej, finansowej anihilacji. Przyjęło się mówić, że ich zarządy gdzieś tam mają zaparkowane ciężarówki wypchane dolarami, aby łatać dziury. Przedsiębiorstwo jednak musi prosperować i na siebie zarabiać. Bez zysków nie ma przyszłości. Kiedy piszę o zyskach w odniesieniu do takiego wydawcy mam na myśli wielomilionowe kwoty. Inwestycja musi się zwracać. Stąd przypadek wspomnianego SW: Outlaws jest nader wszystko ciekawy i smutny (dla korporacji). Zanim Massive Entertainment, czyli autorzy rzeczonej produkcji wzięli się za pracę nad SW: Outlaws, to wielu twórców filmowych i cyfrowych zaczęło robić użytek z licencji Gwiezdnych Wojen. Powstały ciekawe autorskie historie (w świecie seriali furorę zrobił m.in. The Mandalorian, w grach był to dwuczęściowy cykl Gwiezdne Wojny: Jedi). Przywołane już w tekście Outlaws również budziło nadzieje. Tymczasem gra nie wyzbywa się długoletnich wad w procesowaniu założeń przez studia znajdujące się pod jurysdykcją firmy. W świetle ostatnich wydarzeń mam wrażenie, że CEO Ubisoftu, Yves Guillemot niedawno zdał sobie sprawę z powagi sytuacji. Odlecieliśmy za bardzo od głównego wątku, więc przejdźmy do Shadows i ewentualnych następstw premiery gry.
Cienie nadziei
Zaczęło się od Vallhalli. Właściwie sam zacząłem łączyć kropki siadając do pisania czytanego przez Was tekstu. Jest sobie rok 2020, a więc nie tak odległa dla nas data. Dla wszystkich jednak szczególna bo i dotkliwa. Świat pogrążył się w epidemicznych obostrzeniach. Ubisoft wraz ze startem aktualnej generacji i nie zapominając jednocześnie o wciąż popularnych PS4/XONE - wydaje na świat Assassin's Creed: Vallhalla. Gra okazuje się hitem i sprzedaży i jakości, bowiem oceny zebrała bardzo mocne, a gracze naturalnie pokochali nordycką otoczkę produkcji. Według dostępnych informacji produkcja wygenerowała przychód na poziomie miliarda dolarów. To wynik, do którego zbliżyła się mało która produkcja od francuskiej firmy. Vallhalla była trochę niczym mityczny Atlas trzymający na barkach ziemię (i tak, wiem, że to inna mitologia, ale nie czepiajcie się proszę). Ubisoft uruchamiał kolejne inwestycje. Far Cry 6 nie zdobył należnej popularności. AC Mirage z 2023 roku załatało trochę budżetowych dziur, choć trudno mówić o nawet połowicznym sukcesie w kontekście Vallhalli. Kasę ładowano w Skull and Bones, które skończyło delikatnie pisząc nie najlepiej. Nie wspomnę już o XDefiant, które za chwile zostanie odcięte od sieciowego respiratora, a z dalszym istnieniem pożegna się studio odpowiedzialne za grę. Budżetu nie podreperowały nawet Gwiezdne Wojny, co już stanowiło poważne sygnały, że nie dzieje się dobrze. Prince of Persia: The Last Crown przemilczę, choć to nie taka zła przecież produkcja.
Gigantyczny triumf Vallhalli wynikał z faktu, że gra wstrzeliła się w czas pandemii i premier PS5/XSX. Seria zaliczyła następnie kilkuletnią gapę. Na początku tego roku okazało się, że wiele projektów nie wyrobi się w czasie, a Shadows jest najlepszym przykładem. Premierę zaplanowano na 14 lutego i w niedawnym liście prezesa do pozostałych pracowników firmy wyraźnie czuć obawy o przyszłość i widmo decyzji, która moim zdaniem zapadła jakiś czas temu za zamkniętymi drzwiami w biurowcach firmy. "Minął jakiś czas, gdy po raz ostatni przemawiałem do Was. Ostatnie miesiące nie były łatwe zarówno dla firmy jak i każdego/każdej z Was" - napisał Guillemot w otwartym liście do pracowników Ubisoftu. List pojawił się na początku grudnia, ur. Podtrzymuję jednak opinię, że CEO został wywołany do tablicy przez inną publikację, której autorem okazuje się Juraj Krupa z firmy AJ Investments zajmującej się inwestycjami i współpracą z przedsiębiorstwami w zakresie odpowiednich praktyk dystrybucji oraz komunikacji. Według treści listu Juraja Krupy ten ostatni element bardzo zawodzi we współczesnych strukturach Ubisoftu. "Aktualne opóźnienia [premier-dop.red] i brak odpowiedniej komunikacji z inwestorami niszczą wartość firmy na rynku" - napisał Krupa. Inwestor zasugerował, że najlepszym rozwiązaniem aktualnej sytuacji firmy jest jej prywatyzacja. Odniósł się do kwestii ewentualnego jej przejęcia przez chinśkiego giganta, czyli Tencent w pierwszych słowach listu. "W ciągu ostatnich tygodni redakcja Bloomberga raportowała możliwą sprzedaż Ubisoftu w ręce Tencent. Zarząd [Ubisoftu - dop.red.] milczał nt. obrania takiej strategii" - sytuacja staje się napięta i nie wydaje mi się, aby korzystnie wpływała na morale reszty załogi.
To bardzo niekomfortowy czas. Decyzje zapadają lub już zapadły, a pracownik dowiaduje się jako ostatni z listy. Przestudiowałem obie książki Jasona Schreiera (Krew, Pot i Piksele oraz Wciśnij Reset). W opisywanych przez niego historiach często sprawdzał się podobny scenariusz, w którym twórcy dowiadywali się z dnia na dzień, że żegnają się z biurem. I niestety, taki los spotkał osoby pracujące nad XDefiant. Nie twierdzę, że wszystkich, ale część zapewne. Guillemot wprawdzie pisze o wsparciu dla osób zmieniających pracę, lecz wielka szkoda, że zespół celujący w opracowanie najlepszego shootera na rynku zakończył żywot. Cięcia dosięgnęły również oddziałów w Osace oraz Sydney. Gdy kilka lat temu pisano o hegemonii Ubisoftu nie sądziłem, że dzisiaj sam popełnię tekst o rynkowych turbulencjach francuskiej firmy. Pomimo wielu potknięć w ostatnim czasie trudno odmówić Ubisoftowi wprowadzenia pewnej standaryzacji, zwłaszcza w grach typu open-world. Nie trzeba się z tym zgadzać, lecz fakty są faktami (Far Cry 3, Assassin's Creed II). "Chcę Was z tego miejsca zapewnić, że cała moja energia skupiła się na wypracowaniu najlepszych rozwiązań dla dobra firmy" - pisze dalej CEO. Tutaj rozwiązanie jest jedno: przejście pod Tencent. Nie chcę wyjść na samozwańczego proroka, lecz samo Assassin's Creed: Shadows nie zmieni wszystkiego. Choć zarządcy są mocno zapatrzeni w powodzenie projektu, zupełnie jakby ta właśnie gra była remedium na wszystkie problemy.
Błędy przeszłości
Opisany wstęp dotyczył historii i życia Yasuke, które pomimo braku wielu namacalnych dowodów istnienia i tak imponuje. Czy czarnoskóry samuraj przeniesiony szczegółowo do zer i jedynek wybawi Ubisoft z aktualnych problemów? Assassin's Creed: Shadows to przecież i równoległa opowieść o młodej shinobi, Naoe. Ta dwójka ma sprzedać graczom fascynującą, poprawnie napisaną ale też nieskrępowaną opowieść. Świat przedstawiony nie stroni od urokliwych miejsc, choć szlaki kilka lat temu przetarło malownicze Ghost of Tsushima, które przecież również spodziewa się sequela. Odwieczny problem Ubisoftu leżał niestety w mizernej kontroli jakości. Makabryczny stan Unity to ledwie zalążek. Gdy serię Assassin's Creed produkowano fabrycznie, tj. w corocznym odstępie czasowym te problemy się powtarzały. Aktualnie widać, że firma robi wszystko, aby dopiąć ten tytuł do końca i wydać produkt dopracowany w każdym calu. Jeśli jednak Shadows polegnie i nie sprosta oczekiwaniom sprzedaży czeka nas nowa, nieciekawa era, o której napomniał Yves Guillemot. "Kontynuujemy proces ewolucji naszej firmy, by dostosować ją do aktualnego rynku" - pisze CEO. O wiele bardziej zaciekawiły mnie słowa Marie-Sophie z Ubisoftu. "Kreacja GAAS (Games as Service) to filar naszej strategii" - napisała w liście otwartym. Jako przykłady wymieniła Rainbow Six, For Honor i Division, a więc gry z rynkową historią i niesłabnącym zainteresowaniem. Przyszłość firmy to zatem więcej tego typu inicjatyw.
Czy jeśli Assassin's Creed: Shadows nie podoła możemy zacząć pisać o końcu ery Asassynów? To raczej mało prawdopodobne, gdyż Vallhalla dała firmie potężny zastrzyk gotówki i widać, jak za wszelką cenę wydawca usiłuje powtórzyć tamten sukces. Tutaj dobór settingu jest jednym z kluczy. Feudalna Japonia nigdy nie wyszła z mody. Ostatnio nawet japoński Capcom wystrzelił z Onimushą, czyli marką uśpioną na prawie dwie dekady. Rokowania co do jakości na tę chwilę są (z mojej strony) pozytywne. Shadows wygląda poprawnie i inkorporuje najskuteczniejsze mechaniki z dotychczasowej historii serii. Nie obyło się bez kontrowersji wokół postaci Yasuke. Japońscy gracze albo poczuli się dotknięci lub są po prostu roszczeniowi, bo uważają, że Japonia miała wielu własnych bohaterów, których historia w grze mogłaby zostać opowiedziana przez twórców. Wybór Yasuke wynikał zapewne z niejednoznaczności co do jego prawdziwych dziejów. Stąd jako bohater bardziej sprzyjał kreowaniu postaci z pogranicza historii i fikcji. Właściwie sam jestem ciekaw opowieści z tej perspektywy. Nie można będzie mieć pretensji do twórców o jakiekolwiek zaginanie zgodności historycznej, bo przecież wielu rzeczy oficjalnie i tak nie wiemy. Wiemy natomiast jedno: Assassin's Creed: Shadows pojawi się 14 lutego, w święto zakochanych. Czy zakochamy się w tej grze? Chciałbym napisać, że raczej rak. Czy uratuje Ubisoft od prywatyzacji? Raczej nie.
Przeczytaj również
Komentarze (116)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych