Graliśmy w Monster Hunter Wilds na specjalnym pokazie Cenegi - przeczytajcie nasze wrażenia
Monster Hunter Wilds to tytuł, który od momentu swojej zapowiedzi wywołuje ogromne emocje wśród fanów serii. Grałem już w niego podczas tegorocznych targów Gamescom, a teraz miałem okazję wybrać się do siedziby Cenegi, by ponownie zapolować na potwory. Wilds nie tylko rozwija klasyczne elementy serii, ale również wprowadza kilka nowatorskich rozwiązań, które mają szansę przyciągnąć nowych graczy, nie tracąc przy tym serca serii – polowania na potężne, majestatyczne bestie.
Podobnie jak poprzednie odsłony, Monster Hunter Wilds oferuje dynamiczne i wymagające starcia, które koncentrują się na taktycznym podejściu do walki. Jednak już od pierwszych minut można zauważyć, że Capcom włożył ogromny wysiłek w dopracowanie gry, w szczególności pod kątem nowych graczy. Imponująca jest w ogóle pierwsza sekwencja, która wręcz oszałamia swoją epickością.
Przygoda rozpoczyna się krótkim, lecz klimatycznym wprowadzeniem, które nie tylko przedstawia podstawy fabularne, ale również stopniowo wprowadza w nowe mechaniki rozgrywki. Pierwsza misja treningowa jest świetnie zaprojektowana – uczy podstaw, a jednocześnie nie nuży tych, którzy dobrze znają serię. Na szczególną uwagę zasługuje wprowadzenie nowego towarzysza – Seikreta. Ten hybrydowy stwór łączący cechy dinozaura i ptaka stał się moim wiernym sojusznikiem podczas przemierzania ogromnych, otwartych przestrzeni. Seikret nie tylko pozwala na szybkie przemieszczanie się, ale także oferuje nowe możliwości bojowe, w tym ataki z siodła i możliwość przełączania broni w locie. To innowacyjne rozwiązanie dodaje głębi strategicznej, pozwalając dostosować styl walki do sytuacji na polu bitwy.
Tryb Skupienia i nowe mechaniki walki
Największym novum w Monster Hunter Wilds jest wprowadzenie Trybu Skupienia, który zmienia sposób, w jaki podchodzimy do walki z potworami. Włączenie tego trybu pozwala na precyzyjne celowanie w rany, które pojawiają się na ciele bestii po określonym czasie potyczki. Te rany, widoczne jako jasnoczerwone punkty, można atakować, aby wywołać widowiskowe efekty i zadać potężne obrażenia. Można dzięki temu okaleczyć potwora, sprawić, że będzie kulawy, albo też wywróci się chwilowo na plecy.
Chociaż początkowo mechanika wydawała mi się nieco trudna do opanowania, szybko zrozumiałem, że pełni kluczową rolę. Tryb Skupienia zmusza gracza do uważniejszego obserwowania przeciwnika i planowania ataków. Co więcej, dodaje walkom dynamiki i pewnego rodzaju filmowego charakteru – szczególnie, gdy uda się pogłębić ranę i zobaczyć, jak potwór reaguje na zadany cios. To rozwiązanie w mojej ocenie świetnie współgra z klasycznymi elementami serii, takimi jak zarządzanie ekwipunkiem czy użycie pułapek, tworząc jeszcze bardziej kompleksowe doświadczenie. W ogóle sama walka nabrała rumieńców, bo chociaż łatwo jest spudłować, to jednak wybór odpowiedniej broni i właściwe jej wykorzystanie podkręca intensywność akcji.
W czasie pokazu, w którym brałem udział z Rogerem i Dawidem Muszyńskim, ten drugi do walki wybrał dwie wykałaczki w postaci krótkich sztyletów. Zadawały bardzo małe obrażenia i nie potrafiły przebić się przez twardą skórę wielkiego bobra (Doshagumy, o której piszę niżej). Broń możemy wymienić tylko w specjalnych namiotach w naszej osadzie, dlatego dobór ekwipunku ma olbrzymie znaczenie (możemy dobrać broń główną i poboczną, a także szereg mikstur i dodatkowych elementów, jak jedzenie czy apteczki). Równie fajne jest także to, że w każdej chwili możemy krzyknąć "SOS" i wezwać komputerowych towarzyszy do pomocy. W pełnej wersji gry będzie dostępny tryb wieloosobowy. Niestety podczas pokazu był jeszcze zablokowany.
Walka z Alpha Doshagumą – emocje sięgające zenitu
Tak, jak wyżej wspominałem, podczas dwugodzinnego spotkania w siedzibie Cenegi miałem okazję zmierzyć się z jednym z nowych potworów – Alpha Doshagumą. Ten potężny, futrzasty drapieżnik poruszał się w stadzie mniejszych osobników, co od razu uczyniło polowanie znacznie trudniejszym. Rozdzielenie lidera od grupy wymagało użycia bomb świetlnych i błyskowych, a także strategicznego wykorzystania mojego Seikreta do odciągnięcia uwagi mniejszych stworzeń.
Gdy wreszcie udało mi się osamotnić Doshagumę, rozpoczęła się prawdziwa walka. Korzystałem z potężnego miecza – broni, która jest bardzo powolna, ale zadaje olbrzymie obrażenia, szczególnie gdy uderzę silnym atakiem po wcześniejszym przygotowaniu. Równie ważne są też skoki nad przeciwnikiem, lądowanie na jego grzbiecie i zadawanie serii ciosów. Ten motyw sprawia w Wilds bardzo dużo satysfakcji. Walka była długa i wymagająca, bo stwór, nie dość, że potężny, po jakimś czasie zaczynał uciekać do innych stref, a także korzystał z pomocy innych zwierząt. Po kilku minutach wielki bober uciekł do sąsiedniej strefy – pustynnego kanionu – gdzie dynamiczne zmiany środowiskowe zaczęły odgrywać istotną rolę.
Co ciekawe, możemy wybrane potwory wpędzić w pułapkę, korzystając z innych pobliskich zwierząt, które w obliczu zagrożenia zaczynają się bronić i atakują naszego stwora. Takich gadów jest tutaj całe mnóstwo i równie dobrze sami możemy stać się celem, dlatego to dość ryzykowne rozwiązanie. Ale przy tym bardzo satysfakcjonujące, bo wprowadza dodatkowy, żywy element do tego ogromnego świata.
Środowisko jako aktywny uczestnik polowania
Jednym z najbardziej imponujących elementów Wilds są dynamiczne ekosystemy. Podczas pościgu za Doshagumą zostałem złapany w burzę piaskową, która znacząco ograniczyła widoczność. Walka w takich warunkach wymagała zmiany taktyki, co uczyniło starcie jeszcze bardziej emocjonującym. W dalszej części polowania wykorzystałem haki wspinaczkowe, aby zrzucić kamienie na przeciwnika, oraz błyskowe świetliki, które tymczasowo oślepiały bestię.
Capcom zadbał również o to, aby gracze mieli więcej interakcji z otoczeniem. Możliwość zbierania zasobów w biegu, wykorzystywanie elementów środowiska do zadawania obrażeń czy znajdowanie ukrytych skrótów dodaje głębi eksploracji i sprawia, że każda walka wydaje się unikalna. Choć Wilds prezentuje się imponująco pod względem artystycznym, demo na PlayStation 5 nie było wolne od niedociągnięć, chociaż i tak nastąpiła znaczna poprawa względem edycji z Gamescomu. Wtedy płynność animacji często spadała poniżej 30 klatek na sekundę, a teraz już wielu spadków nie uświadczyłem. Jest także ostrzej, bardziej kolorowo i mam wrażenie, że także bardziej jakościowo. Dookoła było więcej szczegółów, postacie wyglądały ładniej, a same strefy zrobiły na mnie większe wrażenie.
Monster Hunter Wilds zapowiada się na jedno z największych wydarzeń w świecie gier w 2025 roku. Choć gra nie rewolucjonizuje formuły serii, jej liczne ulepszenia i nowości sprawiają, że polowania stają się jeszcze bardziej angażujące i satysfakcjonujące. Zarówno weterani serii, jak i nowi gracze znajdą tu coś dla siebie. Po spędzeniu kilku godzin z grą wiem jedno – Monster Hunter Wilds to tytuł, który będę śledził z zapartym tchem aż do premiery. Jeśli Capcom dopracuje jeszcze bardziej techniczne aspekty i w pełni wykorzysta potencjał nowych mechanik oraz otwartych światów, możemy mieć do czynienia z grą, która stanie się kamieniem milowym w historii serii. Wkręciłem się na dobre i czekam z niecierpliwością na premierę. Zerknijcie też do poniższej, potężnej galerii zdjęć.
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (14)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych