Gears of War: E-Day - seria wraca na dawne tory
Dzień, w którym to wszystko się zaczęło, E-Day. Jak zresztą trafnie określił Matt Searcy, dyrektor kreatywny w The Coalition, dzień ten jest „sercem całego uniwersum Gears” – wszystko zaczyna się tutaj. Czas, w którym Szarańcza wyszła spod ziemi siejąc spustoszenie i postrach. Młodsi o kilkanaście lat Fenix i Dom mierzyli się z wówczas nieznanym, wyjątkowo brutalnym rodzajem przeciwnika. Sugestywny zwiastun Gears of War: E-Day trafnie określa rolę rasy Locust w grze. Silna, agresywna, gotowa do inwazji. Skoro sam Marcus Fenix ledwie uchodzi z życiem w trakcie starcia tylko z jednym przedstawicielem obcej rasy – musi być naprawdę trudno.
The Coalition milczeli przez ostatnie lata. Gdy ujawniono wreszcie światu Gears of War: E-Day stało się jasnym, że nadciąga prequel w bardzo klasycznym wydaniu. Zapoczątkowana w 2006 roku seria doczekała się licznych kontynuacji, choć moim faworytem nadal pozostaje część pierwsza. Zapis jednego dnia z życia żołnierzy. Tyle, że tamten świat przedstawiono jako rzeczywistość zaakceptowaną przez resztki walczącej ludzkości, codzienna rutyna. E-Day to początek zagłady i starcie z nieznanym. Zapowiedź gry podczas Xbox Showcase przedstawia przyszłość serii opierając się jednocześnie na przeszłości. Dla studia zmiany nie są czymś nowym. Wystarczy prześledzić historię dewelopera. Firma nosiła aż cztery nazwy, łącznie z bieżącą, The Coalition.
Pomysł przyszedł wraz z pandemią. Matt Searcy wspomina o chęci przedstawienia interesującej historii. Prequel jest zawsze bezpieczniejszym wyjściem niż ciąg dalszy znanych wydarzeń. Scenarzyści biorą pod lupę oczywistości, które fani i tak chętnie ujrzą. Spotkanie Doma z Marcusem, pierwsze starcia z Locustami, rosnące napięcie i chaos to jedne z nich. W kontekście mechanik wystarczy stara szkoła Gearsów pamiętająca erę Xboxa 360. Wystarczyła bowiem ta jedna gra, aby Microsoft zwiększył przepustowość pamięci w konsoli. Pomysłodawca marki, Cliff Bleszinski poszedł na swoje, choć pod skrzydłem Epic Games miałby chyba lepiej. Niezależność w branży gier ma wysoką cenę. The Coalition odkopują przeszłość legendarnych bohaterów. Jeszcze ważniejsza będzie forma prezentacji.
Stare z nowym
Gears of War: E-Day wróci do dawnych obyczajów. Zgodnie ze słowami dyrektora kreatywnego spodziewajmy się sztandarowej narracji, która uchodzi za wizytówkę serii. Kto nie pamięta pojedynku z generałem RAAMem i nierównej batalii naprzeciw Goliathowi? Trylogia z czasu Xboxa 360 to fundament serii i niezawodny przepis na sukces. People Can Fly, autorzy Gears of War: Judgement usiłowali dorównać kolegom po fachu z Epic Games i prawie się udało. Wracając do współczesnych dokonań The Coalition trzeba oddać kanadyjskim deweloper odwagę w eksperymentowaniu. Producenci ostatecznie zdecydowali się na powrót do korzeni. Akcja E-Day toczy się czternaście lat przed wydarzeniami z klasycznego Gears of War. Będzie to świat zupełnie nieprzygotowany na apokalipsę wychodzącą spod ziemi. E-Day jest więc dniem zagłady, i w tej historii już wiemy, że obędzie się bez zwycięstwa na modłę Dnia Niepodległości, choć sam fakty wyjścia Szarańczy spod powierzchni Sery zawsze kojarzył mi się z kultową Wojną Światów.
Przy zachowaniu rdzennych zasad oryginału The Coalition bawi się współczesną technologią. Siłą klasycznych "Gearsów" była warstwa techniczna oraz zastosowane nowości. Jedną z nich był system osłon. Materiały prasowe z 2006 roku pisały o grze w kategorii kamienia milowego. Gears of War ustanowiła stantard w grach TPP. Skorzystały na tym inne produkcje. Dzisiaj, gdy marka wydaje się koncepcyjnie wyeksploatowana studio The Coalition stawia na tradycję. Podana w odpowiedni sposób uczyni Gears of War: E-Day może nie najlepszą, lecz istotną grą tego cyklu. Gears of War uruchomione nawet w swoim rdzennym środowisku - na konsoli Xbox 360 - poza kwestią podstarzałej oprawy - wciąż angażuje. Aktywne przeładowanie, bezbłędny wręcz system osłon, i nieustanne starcia z Locustami. Kolejną analogią jest dzień. Tak, ten jeden dzień. W 2006 roku również braliśmy udział w jednodniowej kampanii Fenixa i Santiago.
Brutalny debiut
Cieszę się na myśl o Gears of War: E-Day. Odcinanie kuponów to naturalna część tego biznesu. Po złości mógłbym pisać o braku odważnych pomysłów, kreatywności i generalnie bezpiecznej decyzji dla dobra sprzedaży. Seria nie ma dzisiaj tylu miłośników co w czasach świetności, gdy technicznie znokautowała konkurencję. E-Day nie powtórzy tamtego sukcesu nawet będąc pochodną klasyki. To bardzo częsta i w większości skuteczna praktyka po stronie twórców. The Coalition wyznaczyli sobie dodatkowy cel: ukazać Locustów w pierwotnej, drastycznej i przerażającej formie. Nie sprawi to, że E-Day nagle stanie się horrorem, lecz zachowa charakterystyczny, brudny klimat oryginału. Celem scenarzystów jest rozciągnięta w czasie gry budowa relacji Doma i Fenixa. Ich przyjaźń utworzyła braterski klimat trylogii. "Kiedy spojrzycie na Doma i Marcusa w oryginalnych grach to są oni niczym czołgi. W E-Day natomiast ci goście stają się ludzcy" - Nicole Fawcette, opiekun marki. Bohaterów czeka trudny debiut. The Coalition muszą napisać ich historię od zera bazując na tym, co udało się osiągnąć w Gears'ach 1-3.
Od czasu produkcji Gears of War minęło kilkanaście lat. The Coalition zdają sobie sprawę z technologicznej i historycznej wartości marki. Seria otworzyła graczom drzwi do świata gier nowej generacji. Nie piszę tylko o roczniku, lecz o okolicznościach. Gears of War wizualizowało istotę postępu w grach. Od oprawy po gameplay. Celem twórców E-Day jest kontynuowanie tamtej dyrektywy. "Naszą ambicją jest przesunięcie granicy jakości. W pełni zmodernizowaliśmy Gearsy od podstaw i tchnęliśmy DNA serii we współczesną technologią. Każda postać, otoczenia, animacje zostały przebudowane dzięki Unreal Engine 5" - wyjaśnie Kate Rayner z The Coalition. Z uwagi na fakt, że Gears of War: E-Day będzie pierwszą odsłoną ukierunkowaną pod Xbox Series X, nasze oczekiwania co do jakości i storytellingu są podwojone. Osobiście czuję się trochę jak w 2006 roku, gdy czekało się na paczkę nowych screenshotów z oryginalnej gry. Zresztą nie tylko ja. „Zdecydowanie sięgnę po Gears of War: E-Day” - te słowa padły z ust Cliffa Bleszinskiego. Skoro on czeka, to ja również, bo przecież od niego to wszystko się zaczęło.
Przeczytaj również
Komentarze (57)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych