PlayStation Portal a granie w chmurze. Czy przyszłe handheldy są skazane na stałe połączenie z serwerami?
Granie przenośne powoli wraca do łask, a wielki sukces Nintendo Switch i Steam Decka pokazuje, że od dawna wieszczona śmierć konsol przenośnych jest bardzo mocno przesadzona.
Swego czasu gdy mieliśmy boom na granie na smartfonach, mówiono że to absolutny koniec konsol przenośny, a dramatyczne wyniki PS Vita czy sprzedaż 3DS-a na poziomie 60 mln to doskonałe dowody na potwierdzenie tej tezy. Sony postanowiło porzucić ten temat od razu po wydaniu swego ostatniego handhelda, a nadchodzący ówcześnie NX był wielką niewiadomą. Wszyscy zastanawiali się wtedy, czy Nintendo porzuci przenośne granie?
Ku zaskoczeniu całej branży, dostaliśmy konsolkę hybrydową - idealną do podłączenia do dużego telewizora i do wzięcia w podróż bądź do łóżka. Blisko 150 mln sprzedanych konsol Nintendo Switch sprawiło, że szał na przenośne granie powrócił i być może gdyby nie sprzęt Big N, nikt nie pokusiłby się o ponowne uderzenie w rynek ze swoimi handheldami. Dostaliśmy ROG Ally, Steam Decka, Lenovo Legion Go, czy też MSI Claw, które jako przenośne pecety starają się zapełnić pewną niszę, której nie dawał nam Switch - mobilne giercowanko w hity klasy AAA z "dużych" konsol. Ostatnio na rynek wkroczył zaś PlayStation Portal, który w swojej pierwotnej wizji był mało atrakcyjnym bonusowym ekranem do PS5. Teraz się to zmienia!
PlayStation Portal - następca PSP i Vity?
Sony oficjalnie postanowiło zacząć działać z największym problemem PlayStation Portal, czyli 100% wymogiem posiadania i włączania PS5, byleby móc pograć na osobnym ekranie. Jednakże gdy obecnie ogłoszono, że na nowym PSP będziemy mogli pograć w ponad 100 gier z chmury bez tego całego bawienia się z główną konsolą, oczy wielu fanów zaświeciły się niczym perły. W końcu mamy coś na wzór prawdziwego następcy dla kieszonsolek Japończyków i choć to póki co jest pierwszy krok w dobrą stronę, to jednak jest bardzo ważnym krokiem. Jeśli Sony rozwinie swoją usługę rozgrywki poprzez chmurę, będziemy mieli prawdziwą rewolucję. Konsola do najlepszych gier w świetnej jakości za marne 800-900 złotych. No brzmi jak deal życia.
Z drugiej strony barykady mamy Microsoft, który podobno pracuje nad swoim handheldem, który jednak ma postawić na natywne granie, tak jak to na klasyczną konsolę przenośną przystało - oczywiście jeśli wierzyć słowom Phila Spencera, że natywne granie offline jest dla niego ważne w tych kwestiach. Ale no wiadomo jak to z nim bywa. Tuż za rogiem mamy też mieć premierę następcy Nintendo Switch, który to na bank postawi na klasyczne rozwiązanie, ale być może pozwoli też rozwinąć testowany na Switchu system gier z chmury, który to pozwolił nam zagrać w kilka gier AAA pomimo małej mocy konsoli Japończyków.
Jak zatem może wyglądać przyszłość konsol przenośnych? Tutaj naprawdę ciężko na to odpowiedzieć, ale pewne jest jedno - dawne czasy pokroju PSP, Vity, NDS-a czy 3DS-a już po prostu nigdy nie wrócą i jedyną alternatywą jaką mamy, to ta jaka wyklaruje się w niedalekiej przyszłości.
Xbox Series S jest kluczem do sukcesu?
Dlaczego już nigdy nie dostaniemy już żadnej pobocznej konsoli przenośnej, tak jak to zawsze było? W czasach przełomu PS2 i PS3 dostaliśmy PSP, na koniec ery PS3 i początku PS4 dostaliśmy Vitę. Nintendo prawie całą swoją gamingową historię oparło na koegzystencji konsol stacjonarnych i przenośnych. Było tak dzięki temu, że tworzenie gier na małe przenośne sprzęty było znacznie prostsze, szybsze i tańsze, dzięki czemu można było oddelegować do tego małe zespoły, jakie co roku mogły wypuszczać naprawdę fantastyczne produkcje. Golden Sun, Pokemony, LocoRoco, Patapony, Metal Gear Solid Portable Ops, Castlevania, Metroid, Dissidia Final Fantasy, czy takie New Super Mario Bros. to produkcje o relatywnie małej skali, do których pisanie kodu, robienie assetów czy układanie poziomów zajmowało naprawdę mało czasu w porównaniu do tego, z czym borykamy się dzisiaj.
Już PlayStation Vita pokazała, że robienie na nią imponujących gier zaczyna mijać się z celem, bo zrobienie Uncharted na Vitę to taka sama droga i czasochłonna zabawa jak robienie Uncharted na PS3 - dwa, może trzy lata na grę, co jest naprawdę sporym kosztem i problemem, a ktoś jeszcze musi przecież robić gry na PS4. Technologiczny rozwój sprawił zatem, że jako gracze na konsoli przenośnej nie zadowolimy się czymś co wygląda jak zlepek paru kanciastych postaci walczących na kanciastych planszach zrobionych z pomalowanych boxów. Switch udowodnił, że można na nim zmieścić Wiedźmina 3, a Steam Deck sprawił, że możemy na nim zagrać w Horizon: Forbidden West. Dlaczego zatem ktokolwiek miałby chcieć kupić sprzęt z budżetowymi grami niskiej jakości wyjętymi rodem z 2005 roku?
Dlatego zostały nam tylko dwie opcje. Pierwszą z nich jest to, że każdy z głównych graczy na rynku - Sony, Microsoft, Nintendo, Steam i inni, postawią na przenośne odtwarzacze gier streamowanych nam z chmury, co jest nadal bardzo wątpliwym rozwiązaniem, bo tylko parę państw na świecie ma powszechny dostęp do internetu, który zapewniłby odpowiednią jakość. Druga opcja, ta bardziej prawdopodobna, jest taka, że producenci konsol pójdą śladem modelu Xbox Series X oraz Xbox Series S. Wiadomo, że Nintendo ma swojego Switcha i z tego modelu raczej nie zrezygnuje, a przynajmniej nie w nadchodzącej generacji, ale jeśli chodzi o Sony i Microsoft, tutaj sprawa jest prosta. Mocarny model stacjonarny z napędem (lub bez) i jak ktoś woli, to słabszy model przenośny oparty na cyfrowej dystrybucji. Każda z nich pewnie dostanie bonusowo grę w chmurze, ale to jako mały dodatek.
Załóżmy, że dostaniemy 2 modele na generację. Który kupisz?
Przeczytaj również
Komentarze (50)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych