Wróciłem do GTA V i... Mam tylko jeden wniosek!
Po zakupie nowego komputera, który wreszcie sprawia, że wszystkie gry działają na najwyższych ustawieniach, nie mogłem się powstrzymać – musiałem wrócić do GTA V. W końcu, co może być lepszego niż powrót do Los Santos, gdzie każda ulica i każdy zakamarek świata gry dosłownie żyje? No, pewnie znajdzie się kilka pozycji, ale… Ja dałem się porwać.
Przed rozpoczęciem przygód w wirtualnym mieście pełnym nielegalnych interesów i adrenaliny, postanowiłem zasiąść w fotelu, z pełną świadomością, że upgrade sprzętu to okazja, by doświadczyć gry z innej perspektywy. Wszak GTA V, pomimo wielu lat na karku, wciąż ma do zaoferowania niesamowite wrażenia, a mocniejszy PC może tylko wyciągnąć z tej produkcji jeszcze więcej. I po tym powrocie po latach mam jeden wniosek, ale o tym później.
Fenomen GTA V
Zacznijmy jednak od podstaw. Grand Theft Auto V to prawdziwa legenda w świecie gier wideo, której historia zaczyna się w 2013 roku, jeszcze na PlayStation 3 i Xboksach 360. Produkcja Rockstar Games to nie tylko kolejna odsłona serii, ale istna rewolucja w otwartym świecie. Z niesamowicie rozbudowaną mapą, pełnym detali Los Santos i okolic, oraz połączeniem dynamicznej akcji, mrocznej fabuły i szerokiej gamy aktywności pobocznych, GTA V ustanowiło nowe standardy.
W gruncie rzeczy tytuł z miejsca zdobył serca zarówno krytyków, jak i graczy. Chwalono go za niezwykle szczegółowy świat, pełen życia i autentyczności, a także za doskonałą narrację. Gra zaskakiwała świeżością i innowacyjnością, oferując możliwość kontrolowania trzech głównych bohaterów, a choć nie brakowało głosów dotyczących kontrowersyjnych wątków fabularnych i brutalności, to generalnie GTA V zebrało niezwykle pozytywne recenzje, stając się jednym z najwyżej ocenianych tytułów w historii branży. I trudno się temu dziwić.
Fenomen GTA V tkwi jednak nie tylko w jej wielkich walorach technicznych i fabularnych. Gra zdobyła serca graczy przede wszystkim dzięki swojej otwartości i możliwościom, jakie oferuje. Los Santos to nie tylko miasto, to żyjący organizm, który tętni aktywnością o każdej porze dnia i nocy. Od wyścigów ulicznych, przez napady, aż po nieskończoną ilość interakcji z mieszkańcami, każda decyzja gracza wpływa na to, jak przebiega jego przygoda. Możemy tak wyliczać i wyliczać…
A pomimo iż od premiery minęło już wiele lat, GTA V wciąż nie traci na popularności. Fenomen tej gry jest nadal żywy, nie tylko wśród starszych graczy, ale i nowego pokolenia. Z pomocą GTA Online, Rockstar Games stworzyło społeczność, która wciąż bawi się w Los Santos, tworząc własne opowieści, uczestnicząc w wydarzeniach, a także budując niestandardowe grupy graczy. I niezależnie od podejścia do tego tematu, zadbali o długowieczność, tego im odmówić nie można.
Powroty są różne…
Ale dobra, dość o samej grze. Ja do Los Santos wróciłem po naprawdę długim czasie, bowiem ostatnią styczność z produkcją miałem tuż po jego premierze - jeszcze dwie generacje temu przy okazji konsoli Microsoftu. Mówimy więc o okresie sprzed 11 lat - a wiele się zmieniło. Mogę jednak z pełną świadomością słów napisać jedno - GTA V wciąż zachwyca rozmachem, na jaki nie sposób się przygotować.
Miasto tętni życiem, od porannego szumu na plaży, przez hałas ulicznych straganów, aż po wieczorne zgiełki w modnych klubach. To nie tylko zbiór mniejszych lokacji, jak w wielu innych produkcjach AAA, ale przestrzeń, którą chce się odkrywać. Samo poruszanie się po Los Santos daje przyjemność, a niemal każda misja czy aktywność to zaproszenie do doświadczenia czegoś nowego. Chapeau bas.
Co więcej, nie da się nie zauważyć postępu graficznego na przestrzeni tej dekady. Jasne, nie jest to projekt na miarę odświeżonego Horizon Zero Dawn, fenomenalnego Black Myth: Wukong, czy nawet Red Dead Redemption 2, ale... Robi wrażenie. Widać, że Rockstar Games zadbał o to, by pozycja zestarzała się z godnością, oferując odświeżone wrażenia wizualne, które świetnie współgrają z atmosferą. Choć nie są to przełomowe zmiany, to znacząco poprawiają komfort zabawy, nie psując przy tym oryginalnego charakteru gry.
I wszystkie te zachwyty mają oczywiście znaczenie oraz sens. Wiecie jednak, co dało mi największą przyjemność przy okazji tego powrotu? To nieziemskie poczucie absolutnej swobody. Gra pozwala na wszystko – od złożonych misji fabularnych, przez rozwijające się wątki związane z przestępczością, aż po aktywności poboczne, które potrafią wciągnąć na długie godziny.
Możliwość wyboru między rozmaitymi aktywnościami – od wyścigów ulicznych, przez kradzieże, aż po bardziej relaksacyjne formy zabawy, jak joga czy gra w golfa – to wyprzedzało swoje czasy.
Zachwyt za zachwytem
Mam za sobą już kilkadziesiąt godzin i nie mogę wyjść spod wrażenia tego, jak znakomicie to wszystko zrealizowano. Grając w GTA V, byłem znacznie młodszy niż obecnie, a przy tym znacznie mniej doświadczony. Wielu rzeczy nie doceniałem i nie potrafiłem na nie spojrzeć z dojrzalszej perspektywy. Dziś wszystko to dostrzegam i jestem zakochany w Los Santos. Wiem, że spędzę tam jeszcze mnóstwo czasu.
A jakie są Wasze wrażenia? Mieliście okazję powrócić do Los Santos? Czym GTA V zaskoczyło Was po latach, czy może nadal potrafi Was wciągnąć w swój świat jak za pierwszym razem? Podzielcie się swoimi refleksjami, wszak nie mogę się wyzbyć wrażenia, że choć minęło kilkanaście lat, to GTA V jest wciąż jednym z najlepszych przykładów gry z otwartym światem. Piaskownicy, w której nie brakuje foremek, łopatek i znakomitego piasku.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Grand Theft Auto V.
Przeczytaj również
Komentarze (63)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych