Barbie to kinowy fenomen - oto historia powstania filmu
“Barbie” Grety Gerwig okazała się prawdziwym kinowym fenomenem, już w swym pierwszym weekendzie wyświetlania bijąc wszelkie rekordy popularności, a po trzecim przekraczając magiczną kwotę miliarda dolarów, zarezerwowaną do tej pory wyłącznie dla widowisk będących częścią dochodowych franczyz superbohaterskich, sequeli i remake’ów. Wygląda więc na to, że rozwijany już od 2009 roku projekt może się stać najbardziej kasowym filmem tej dekady.
Pomimo wielkich sukcesów “Avatara: Kształtu Wody”, jak również “Top Gun: Maverick”, które wydawały się prawdziwym pocovidowym powiewem świeżości dla kin, pierwsza połowa 2023 roku zapowiadała dla nich kolejne duże problemy. Absolutna porażka “Indiany Jonesa i Artefaktu Przeznaczenia”, mogąca pociągnąć za sobą duże zmiany w korporacji Myszki Miki, a także mniejsze niż spodziewane zyski “Mission Impossible: Dead Reckoning Part One” połączone z kiepskimi wynikami widowisk DC, sprawiły że nad całą branżą po raz kolejny w ostatnim czasie zebrały się czarne chmury. Na ratunek przybył jednak Barbenheimer. Decyzja o tym, by w jeden weekend premierę miały dwa tak różne filmy okazał się strzałem w dziesiątkę, a tysiące widzów w samych Stanach Zjednoczonych decydowały się na to, by zobaczyć oba filmy jednego dnia.
Zdecydowanie triumfatorem tego weekendu - zgodnie zresztą z przewidywaniami - został film Grety Gerwig, który już w trzecim weekendzie wyświetlania przebił magiczną barierę miliarda dolarów. Budżet obrazu dystrybuowanego przez Warner Bros. sięgnął ostatecznie niemal 150 milionów dolarów, więc nawet po doliczeniu ogromnej kwoty na marketing, szacowanej na kolejne 150 milionów, widowisko okazało się ogromnym sukcesem i zapewne zapoczątkuje serię bardzo podobnych obrazów. W blokach startowych czekają już kolejne linie zabawek Mattela i nawet jeśli ostatecznie nie powstanie 45 filmów, o czym wcześniej donoszono, widzowie już w tej chwili powinni się przyzwyczajać do tego typu produkcji.
Wielki triumf “Barbie” pokazuje, że przy tworzeniu filmów nadal warto zaryzykować, stawiając przy tym na nietypowych twórców. Projekt Mattela od początku był przez wielu oceniany jako kuriozum, właściwie pozbawione szans na tak wielkie zainteresowanie widzów. W modzie były pytania o to jak można tworzyć fabuły, wokół postaci, które z samej swej natury pozbawione są osobowości. Bardziej dociekliwi obserwatorzy zastanawiali się jak wielką swobodę dostaną twórcy filmu i czy dbałość o dobre imię marki nie doprowadzi do tarć już podczas realizacji produkcji. Tego typu wątpliwości ugruntowywała, sięgająca końcówki pierwszej dekady XXI wieku, historia tworzenia tego projektu, uwzględniająca współpracę z aż trzema różnymi wytwórniami filmowymi i grupę szacownych nazwisk, powiązanych z rozwijaniem opowieści, które ostatecznie na którymś z wcześniejszych etapów musiały z niego zrezygnować.
Z Universal do Sony
Pomysł na film, którego główną bohaterką miała być lalka Barbie, po raz pierwszy pojawił się w 2009 roku, kiedy to firma Mattel podpisała umowę na realizację projektu z Universal Pictures. Producentem tego obrazu miał być Laurence Mark, odpowiedzialny choćby za “Jerry Maguire’a” czy “Ja, robot”. Mimo dużej satysfakcji z przejęcia praw do filmu o najpopularniejszej lalce w historii, mającej według badań 99% rozpoznawalności na całym świecie, bardzo szybko okazało się, że włodarze studia nie mają pomysłu na to w jaki sposób rozwinąć opowieść i szybko z niej zrezygnowano. Firma Mattel zdecydowała się wtedy na współpracę z posiadającym prawa do ekranizacji przygód związanych z innym prestiżowym produktem należącym do Mattel (He-Man), czyli Sony Pictures.
Kalifornijski gigant był zdecydowanie bardziej konkretny, delegując do produkcji filmu Laurie MacDonald i Waltera F. Parkesa, powierzając jednocześnie Jenny Bicks, scenarzystce znanej głównie z prac nad “Seksem w Wielkim Mieście”, trudną pracę napisania skryptu do nowego widowiska. Od razu również poinformowano, że prace nad filmem ruszą w końcówce 2014 roku, nie ujawniając jednak nazwiska reżysera, ani też obsady obrazu. Bardzo szybko okazało się, że scenariusz dostarczony przez Bicks wymaga poprawek, do których zatrudniono trzech nowych specjalistów, co oczywiście radykalnie wydłużyło proces preprodukcji filmu, o którym głośno zrobiło się dopiero dwa lata później, za sprawą informacji o tym, że w główną bohaterkę ma się wcielić znana aktorka komediowa Amy Schumer, która w dodatku - wraz z siostrą Kim Caramele - pomaga w poprawianiu scenariusza.
Na początku 2017 roku gruchnęła wiadomość, że Schumer musiała się wycofać z realizacji filmu, z powodu udziału w innej produkcji w tym samym czasie. W jednym z późniejszych wywiadów wyjawiła jednak, że głównym powodem rezygnacji były tarcia wokół zupełnie odmiennych koncepcji tego jak ma wyglądać ten film, po raz kolejny pokazując jak trudnym zadaniem było rozwijanie opowieści o lalce Barbie. Faworytką do wcielenia się w główną bohaterkę została Anne Hathaway, którą do projektu miał przyciągnąć udział w niej reżyserki Alethei Jones. Kompletną zmianę kierunku w jakim zmierzało widowisko Sony w owym czasie komentowano głównie w kontekście mocnej ochrony swej marki przez Mattela. Potencjalny film z Schumer w roli głównej mógłby się stać wyjątkowo zjadliwą satyrą, podczas gdy zatrudnienie Hathaway sugerowało pójście raczej w stronę standardowej komedii, przeznaczonej dla całej rodziny. Wkrótce jednak okazało się, że wszelkie spekulacje są bezprzedmiotowe, bowiem w dziejach realizacji tego widowiska nastąpił kolejny zwrot.
Friendship ended with Sony, now Warner Bros. is my best friend
W sierpniu 2018 roku Mattel zakontraktował na stanowisku CEO Robbie Brenner, która miała się zająć przede wszystkim rozwijaniem projektu filmowego. Managerka, o której Vulture napisało później jako o wybawicielce, ratującej widowisko przed utknięciem w klasycznym produkcyjnym limbo, musiała się zmierzyć z wyzwaniem znalezienia nowej firmy, która zajmie się realizacją obrazu. W 2018 roku Sony utraciło bowiem do niego prawa, co wiązało się również z rezygnacją z tworzenia produkcji wokół Anne Hathaway. Kolejnym gigantem, ustawiającym się w kolejce po prawa do niego okazało się Warner Bros., od początku chcące zakontraktować w głównej roli Margot Robbie.
Jedna z najpopularniejszych obecnie aktorek prócz charyzmy i z roku na rok umacniającego się statusu wielkiej gwiazdy, miała również niebagatelny atut w postaci założonej m.in. przez siebie i swego męża, Toma Ackerleya, firmy producenckiej Lucky Chap Entertainment, pracującej już zarówno przy realizacji wcześniejszych obrazów, w których występowała, takich jak “Birds of Prey” i “I, Tonya”, jak również “Promising Young Women” czy też “Boston Strangler”. Sama Robbie została współproducentką nowego filmu, mającą decydujący głos w rozmowach z Warner Bros., na których miała zresztą porównać nowy film do “Jurassic Park” Stevena Spielberga, a nawet zawyrokować, że zdoła on zarobić ponad miliard dolarów, co ostatecznie okazało się prawdą. Po podpisaniu umowy z Warner Bros. rozpoczęto poszukiwania właściwej ekipy, początkowo typując na stanowisko reżyserki Patty Jenkins. Jak się jednak okazało Margot Robbie miała zupełnie inny pomysł.
Jakiś czas później aktorka spotkała się bowiem z Gretą Gerwig, będąc fanką jej wcześniejszych filmów, ze szczególnym uwzględnieniem “Małych kobietek”, które ostatecznie przyniosły twórczyni z Sacramento drugą już w jej karierze nominację do Oscara, tym razem za scenariusz adaptowany. Z uwagi na swe wcześniejsze doświadczenia Gerwig miała zająć się napisaniem skryptu do “Barbie”, na co zgodziła się, pod warunkiem że będzie mogła nad nim pracować ze swym partnerem, Noah Baumachem. W czerwcu 2021 roku ostatecznie ogłoszono, że twórczyni “Lady Bird” zajmie się rozwijaniem projektu Mattela i Warner Bros. także jako reżyserka, a sam film ma wywrócić do góry nogami oczekiwania widzów, pokazując świat Barbielandu z zupełnie innej perspektywy.
Duet Gerwig-Baumbach znany był wcześniej z zupełnie innych obrazów, dość powiedzieć, że dla samej reżyserki, obecnie już mającej rozwijać nowy film na podstawie “Opowieści z Narnii”, był to pierwszy tak otwarcie mainstreamowy projekt. Oboje można jednak nazwać prawdziwymi studentami historii kina, co staje się jasne już na początku seansu, gdy oglądamy otwarte nawiązanie do “2001: Odysei Kosmicznej”. Sama Gerwig jeszcze przed premierą wyjawiła pełną listę inspiracji dziełami sprzed lat, na której znalazły się zarówno klasyczne musicale, takie jak “Parasolki z Cherbourga” Jacquesa Demy czy “Deszczowa piosenka”, oczywisty w tym kontekście “Czarnoksiężnik z Oz”, jak i nowsze produkcje w typie “Truman Show”. Twórczyni miała zresztą kontaktować się z reżyserem tego obrazu, Peterem Weirem, by zasięgnąć jego opinii na temat tworzenia sztucznie wykreowanego świata, zachowującego jednak psychologiczne prawdopodobieństwo tworzących go postaci, jak w pamiętnym dziele z 1997 roku, w którym swą przełomową rolę zagrał Jim Carrey.
W podobnym kontekście dziś pisze się choćby o Ryanie Goslingu, któremu wielu obserwatorów wróży nawet nominację oscarową za rolę Kena. Zaraz po otrzymaniu propozycji zagrania w tym filmie aktor miał znaleźć w swoim przydomowym ogródku leżącą w błocie, obok wyciśniętej cytryny, figurkę Kena i szybko przesłał to zdjęcie Gerwig, oczywiście zgadzając się na udział w tym przedsięwzięciu. Co ciekawe sama Margot Robbie, tym razem jako producentka, początkowo chciała, by tytułową bohaterkę zagrała Gal Gadot, ale odtwórczyni roli Wonder Woman w tym czasie pracowała na innym planie. Podobne problemy przeszkodziły we wzięciu udziału w filmie m.in. Jonathanowi Groffowi, który miał zagrać Allana, jak również Saoirse Ronan i Timothee Chalametowi, których małe cameo planowała sama Greta Gerwig. Wszyscy, w późniejszych wywiadach, podkreślali to, że żałowali, iż nie mogli zagrać w tym filmie.
Widowisko, którego scenariusz powstawał w czasach covidowego zamknięcia, za sprawą którego - wedle słów samych twórców - zawarto w nim prawdziwy rebeliancki potencjał i chęć zrobienia czegoś czego jeszcze nie widziała kinowa widownia, w ostateczności okazało się nie tylko wielkim triumfatorem w box office, ale również produkcją atakowaną przez obie strony politycznego sporu. Z jednej strony bowiem słychać o “feministyczno-lewicowej propagandzie i “praniu mózgów” z drugiej utyskuje się na wyjątkowo “pluszową krytykę kapitalizmu”, podkreślaną przez jak zwykle mocno przerysowaną rolę Willa Ferrella, wcielającego się w prezesa zarządu Mattela. Dodając do tego, wspomniane już na początku, nietypowe sąsiedztwo premier z “Oppenheimerem” Christophera Nolana otrzymujemy film jedyny w swoim rodzaju, którego popularność napędzały również setki tysięcy internetowych memów, łączących oba obrazy, w sposób który wcześniej - za sprawą zupełnie innej sztuki - udało się nieumyślnie neo-folkowej grupie Death in Rome, dzięki interesującemu coverowi słynnego kawałka Aqua “Barbie Girl”.
Przeczytaj również
Komentarze (0)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych