Zelda: BOTW 2

The Legend of Zelda: Breath of the Wild 2 nie zadebiutuje w 2022? Spoko, nikomu się nie spieszy

Kajetan Węsierski | 05.04.2022, 21:30

The Legend of Zelda: Breath of the Wild 2 to prawdopodobnie tytuł, który był jednym z najbardziej wyczekiwanych w 2022 roku. Co więcej - cała masa osób spekulowała, iż będzie to ta pozycja, która obok God of War: Ragnarok, będzie mogła stawać w szranki z Elden Ring o tytuł Game Of The Year. I nie ma w tym przesady - zwłaszcza patrząc na to, jak przełomowa na wielu polach była pierwsza część. 

Teraz wiemy już, że powyższy akapit mogłem napisać najwyżej w czasie przeszłym. Dlaczego? Jak pewnie wiecie - bądź nie - pod koniec marca pojawiła się oficjalna informacja, która odbiła się bardzo szerokim echem w społeczności fanów Nintendo. Jak się bowiem okazuje, nowa odsłona przygód Linka rzeczywiście zadebiutuje, ale będzie to miało miejsce najwcześniej w 2023 roku. Z tegorocznej premiery nici. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Poruszenie było spore, a na wielu forach i w sekcjach komentarzy na YouTube czy serwisach związanych z grami wideo, mogliśmy czytać wyrazy dezaprobaty, zdenerwowania, a nawet zawodu. W końcu to przynajmniej kilka miesięcy więcej (w optymistycznym scenariuszu) wyczekiwana na najbardziej wyczekiwany tytuł. Tytuł, który jednak musi sprostać legendzie swojej poprzedniczki. 

The Legend of Zelda: Breath of the Wild 

Chyba nikt nie uprze się, by kwestionować pewną „kultowość” poprzedniej odsłony, co? Od jej debiutu minęło już sporo czasu, a ta wciąż zdaje się na wielu płaszczyznach przełomowa. W dalszym ciągu wyznacza kierunek dla wielu studiów chcących dostarczyć jak najlepsze gry RPG, a przy tym wszystkim niezmiennie stanowi poprzeczkę dla tych najambitniejszych twórców, jeśli chodzi o konkretne założenia. 

Zelda: BOTW 2 trailer

Sam co jakiś czas wracam i choć nie jestem fanem gier tak rozległych i zostawiających tak dużo wolnej ręki graczom (jeśli chodzi o prowadzenie fabuły), to nie umiem nie docenić tego, jak znakomity jest to tytuł. I o ile oczywiście subiektywnie można znaleźć pewne wady, które nie będą z nami rezonowały, to obiektywnie rzecz biorąc - mówimy o jednej z najlepszych gier minionej dekady. Nie mam żadnych wątpliwości. 

Bardzo ładna grafika (jak na możliwości sprzętowe), znakomite podejście do fizyki, cudownie zaprojektowany świat, ciekawe napotykane postaci, bardzo pomysłowe zagadki środowiskowe i ta otwartość terenów. Nigdy nie zapomnę pierwszego opadu szczęki, gdy okazało się, że ogromny teren, po którym biegałem na początku, był zaledwie samouczkiem i stosunkowo niewielkim fragmentem mapy. Coś wspaniałego. 

Nie zdążycie? Spoko, szanuję! 

W tym wszystkim nie dziwi mnie, iż gracze są zawiedzeni, że przyjdzie im czekać jeszcze jakiś okres na to, by ponownie doświadczyć emocji przynajmniej zbliżonych do tych, które towarzyszyły nam kilka lat temu. Nie potrafię jednak zrozumieć zawiści i zdenerwowania, które leją się w komentarzach niczym żółć. Wydaje mi się, że każde opóźnienie gry to raczej dobry znak, niż zły. 

Zelda: Link

Jest taka zasada na drodze - lepiej dojechać do celu późno, niż nie dojechać wcale. Odnosi się oczywiście do bezpieczeństwa w ruchu drogowym i tego, by po prostu nie łamać przepisów dotyczących prędkości. Można to niejako przełożyć także na branżę gier wideo. Historia, zwłaszcza ta stosunkowo niedawna, nauczyła nas wszak, iż za każdym razem lepiej jest czekać, niż dostać produkt niedorobiony. 

Na The Last of Us Part 2 musieliśmy poczekać kilka miesięcy dłużej. I co? Było warto. Z drugiej strony - Cyberpunk 2077 został wypuszczony zdecydowanie za wcześnie. I co? I nie było warto. Nawet sami twórcy Halo: Infinity, którzy przecież bardzo chcieli wypuścić swoją grę na premierę konsol nowej generacji, opóźnili wszystko o blisko rok. Jakby tego było mało, przyznali ostatnio, że była to najlepsza decyzja, jaką mogli podjąć. Daje do myślenia, prawda? 

Gdy z podobnego założenia wychodzi Nintendo, które w gruncie rzeczy nie słynie z przekładania swoich gier, to można uznać, iż stoi za tym konkretny i ważny powód. Firma cieszy się opinią takiej, która jak już coś wypuszcza, to w lwiej części przypadków mamy pozycje maksymalnie dopieszczone. Tak musi być także z przygodami Linka, które będą się mierzyć z tym, jak doskonała była poprzednia odsłona. 

Lepiej późno, niż źle

Konkluzja jest tu więc prosta. I reasumując niejako zasadę z ruchu drogowego, o której wspomniałem kilka akapitów wyżej - lepiej wydać grę później, niż nie wydać jej wcale (lub wydać ją w złym stanie). Osobiście cieszę się, że twórcy nie udają nawet, iż zdążą. Nie próbują na siłę wcisnąć The Legend of Zelda: Breath of the Wild 2 na rok 2022, ale oferują sobie czas. Taki, który pozwoli im na dopieszczenie swojego największego dzieła. 

Zelda: BOTW2

A fakt, iż wciąż nie podają nam nawet przybliżonej daty premiery, pozwala zakładać, że wciąż jest tam sporo do zrobienia. Wygląda na to, że Nintendo będzie wolało nas pozytywnie zaskoczyć, niż kilka razy negatywnie rozczarować, przeskakując między kartkami kalendarza, jak z kwiatka na kwiatek. Nie wiem, jak Wy, ale dla mnie jest to maksymalnie sprawiedliwe podejście i zdecydowanie racjonalne.

Premiera przełożona? Spoko, nie ma problemu. Będziemy mieli w co grać i będziemy mieli pewność, że gdy już Link powróci, to w najlepszej możliwej formie. I prawdopodobnie zapewni nam to, czego oczekujemy. Jeżeli właśnie tego potrzeba, aby przynajmniej dorównać poprzedniej odsłonie, to jestem gotów czekać nawet do 2024. W końcu cierpliwość popłaca, albowiem zazwyczaj jest wynagradzana. A jak to wygląda u Was?

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper