Felieton: Dema nie będzie, bo szkodzi sprzedaży

Felieton: Dema nie będzie, bo szkodzi sprzedaży

Jaszczomb | 22.02.2015, 10:46
nie będzie miało dema, na nikt już nie liczy, a takie dostanie – dostępne wyłącznie w wybranych sklepach. Wersje demonstracyjne stały się wymierającym gatunkiem. Płytę muzyczną promują singiel, film - zwiastuny, a gry… też zwiastuny. Bo gracz ma kupować w ciemno.

Przywykliśmy do braku dem. Zapowiedź ich obecności jest wręcz materiałem na newsa. Łatwiej dziś wziąć udział w otwartej becie, która nie jest jednak tym kęsem rozgrywki na spróbowanie, a raczej niedokończonym, wybrakowanym produktem. Więcej – to traktowanie ciekawskich graczy jako taniej siły roboczej, jako bezpłatnych beta testerów. Twórcy umywają ręce – to beta, więc nic nie musi działać poprawnie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Rozgrywka? Możesz zobaczyć, ale nie dotykaj!

Dlaczego więc po to sięgać? Ponieważ to jedyna okazja, by wypróbować grę przed jej premierą. Przed wydaniem na nią ponad dwustu złotych. Ale wersji demonstracyjnych nie będziemy dostawać, bo wydawcy się nie opłaca. Płyty pełne próbek rozmaitych tytułów, które stanowiły podstawę biblioteki za czasów PSX-a to przeszłość, lecz nawet pojedyncze dema coraz ciężej dostać na PS Store. Teraz mamy Internet, zwiastuny są ogólnodostępne, a jutuberzy opłaceni albo zbytnio podekscytowani faktem, że dostali grę za darmo. Wydawcom tylko tego brakuje, żeby gracz sam wykreował sobie opinię o grze. Skandal.

Oczywiście prasa i Internet pełne są recenzji i chwała im za to. Ale tak jak napisałem we wstępie – muzyka ma dodatkowo swoje „próbki” nowych produkcji, filmy również, a gry wideo tracą własne. Cała interaktywność naszego hobby wydaje się tu największym problemem, bo zbyt mało można ukryć. Jak napisał kiedyś twórca studia PuppyGames (m. in. ) Caspian Prince:

Czemu służy demo? Pełni ono trzy podstawowe funkcje:
  1. Pozwala się upewnić, że gra zainstaluje się i pójdzie na sprzęcie gracza
  2. Daje możliwość wypróbowania gry bez inwestowania w ciemno pieniędzy
  3. Szoker: daje graczowi 99 powodów, dla których nie powinien gry kupować

Co prawda konsolowcy wymaganiami przejmować się nie muszą, ale reszta pasuje do stanu faktycznego. Z jednej strony chcemy wypróbować grę przed zakupem, lecz z drugiej – jeśli nas z miejsca nie oczaruje, zostawimy ją „na potem”. W końcu podstawowe założenia już poznaliśmy, wiedzę uzupełniliśmy - gra odhaczona.

Dodatkowo podchodząc do wersji demonstracyjnej wychodzimy z dwóch pozycji. Albo ulegliśmy zapewnieniom dewelopera i oczekujemy arcydzieła (najmniejszy zgrzyt niszczy nam wyidealizowany obraz), albo nie mamy pojęcia, czym dany tytuł jest. Druga opcja jest jeszcze gorsza, gdyż o wiele łatwiej zrezygnować z czegoś nieznanego i nie będziemy się tam specjalnie doszukiwać zalet. 

Demo sabotażysta

Tak więc demo wydaje się tylko szkodzić. Już na konsolach ubiegłej generacji zauważono niepokojącą tendencję:

Są to wyniki EEDAR z 2008 roku. Wynika z nich, że to zwiastun zapewnia grze najlepszą promocję, podczas gdy samo demo prowadzi do sytuacji gorszej, niż w przypadku nie promowania produkcji w żaden z dwojga sposobów. Autorzy tych badań, Gregory Short i Geoffrey Zatkin, polecali wręcz wydawać demo dopiero w parę tygodni po premierze gry (tygodni, nie lat – patrzę na ciebie, ). Albo nie robić go w ogóle.

Jeden z twórców na kanale Extra Credits postanowił rozłożyć ten problem na czynniki pierwsze w oparciu o powyższy wykres. Sytuacji zauważył dziewięć:

  • Gra jest słaba, demo jest słabe – sytuacja najgorsza, nie przekonamy tu nikogo, a w innym przypadku może coś by zeszło przez zakup gry w ciemno - ŹLE
  • Gra jest słaba, demo jest OK – niepewni gracze po chwili zabawy decydują, by poczekać na pierwsze recenzje, które zwykle miażdżą grę – ŹLE
  • Gra jest słaba, demo jest świetne – sytuacja niemal niewystępująca w naturze, ale jeśli uda się coś takiego osiągnąć, mamy zakup! (i brak zaufania do dewelopera w przyszłości...) SUKCES (?) DEMA
  • Gra jest OK, demo jest słabe – są takie produkcje, które w pewnych aspektach są bardzo grywalne, tylko trzeba przymknąć oko na niektóre rzeczy. Jeśli ktoś już da im szansę, okazują się cichymi perełkami… tyle że najpierw taka osoba sięgnie po demo, a to ją odrzuci – ŹLE
  • Gra jest OK, demo jest OK – słyszymy od znajomych, że całkiem fajna gra, ale demo jest zwyczajnie za krótkie, by ta zdążyła rozwinąć skrzydła – ŹLE
  • Gra jest OK, demo jest świetne – kupiony tytuł pewnie wywoła cień zawodu, ale koniec końców gra najgorsza nie jest, więc nabywca na pewno nie będzie obojętny na przyszłe produkcje twórcy – SUKCES DEMA
  • Gra jest świetna, demo jest słabe – zniszczenie sprzedaży porządnej produkcji, wszyscy na tym tracą – ŹLE
  • Gra jest świetna, demo jest OK – przyjemna niespodzianka dla odważnych, lecz jest to także zamykanie się na graczy, którzy nie chcą tracić czasu na przeciętniaki i dochodzą do wniosku, że te wszystkie dobre oceny wystawiają widocznie osoby o zupełnie innym od guście – ŹLE
  • Gra jest świetna, demo jest świetne – pewnie, sytuacja pozytywna, tylko jaki jest sens dema w takim wypadku? Wszyscy polecają, wszyscy się zachwycają, demo większej różnicy nie robi – NIEWIELKI SUKCES DEMA

Wszystko to przekłada się na sześć niekorzystnych scenariuszy, dwa średnio pozytywne i tylko jeden rzeczywiście robiący większą różnicę na plus. Czy teraz na miejscu wydawcy tracilibyście czas i pieniądze na wersję demonstracyjną?

... a półki puste

Najprzyjaźniejszy graczom w tej sprawie był do niedawna Microsoft. Wszystkie tytuły dystrybucji cyfrowej na Xbox Live Arcade musiały posiadać swoją wersję demonstracyjną. Była to poprzednia generacja i cotygodniowe aktualizacje PSN-u również przynosiły często po kilka dem. Pod koniec 2013 roku gigant z Redmond ogłosił jednak, że ta reguła nie będzie tyczyć się gier na Xbox One.

I tak wygląda nasza obecna generacja. W dziale z nielicznymi demami znajdziemy przeważnie gry LEGO i gry sportowe, czyli pewnych siebie marek (można nie być fanem tego gatunku, ale najświeższe demo Fifki musi być). P.T zrobiło niemałą furorę, lecz wiemy już, że to nie jest żaden fragment Silent Hills, a jedynie ciekawa zapowiedź gry, nakreślająca jej klimat. Próbek pierwszych odcinków gier od Telltale nawet nie znajdziemy na PS4. Pozostałych wyjątków nie ma co liczyć.

Chcesz demo? To je sobie kup

PlayStation 4 jednak nie zostawia nas tak zupełnie na lodzie. Mamy pozwalającą przekazać wirtualnie pada funkcję SharePlay, przybył wraz z Kluczami do Kyrat (2h co-opa), a w Plusie na PS3 przetestujemy pierwszą godzinę ponad 30 produkcji – ale to wciąż półśrodki. Albo wymagana jest usługa, albo jakiś znajomy musi grę posiadać – w ten sposób nikt nie rozważy złożenia zamówienia przedpremierowego. 

Zresztą, preordery – nie dostaniecie dema, ale wraz z grą weźcie także przepustkę sezonową!, czyli w wolnym tłumaczeniu "bierzcie grę w ciemno i dokupcie do tego jeszcze więcej nieznanej zawartości, której nawet nie zaczęliśmy robić". Na koniec miły akcent - w 2010 roku EA planowało płatne dema gier i jeden z założycieli studia Crytek bronił takiej możliwości i coś takiego rozważane było w przypadku :

Darmowe dema to luksus w naszej branży, którego nie znajdziecie np. w filmach. Ponieważ mieliśmy ten luksus od dawna, wszelkie zmiany prowadzą do narzekania graczy. Rzeczywistość jest jednak taka, że na dłuższą metę nieodpłatne wersje demonstracyjne mogą skończyć napływać.

Rozwiązanie? 10-15 dolców za nieco większy wycinek gry. 

Myślę, że to musi zostać lepiej wytłumaczone, bo w plan EA jest świetnie przemyślany. Rozumiem, ludzie myślą, że EA chce tylko zwiększyć profity, ale tak naprawdę chce odrobić te koszta, będąc jak najbardziej fair z graczami. Ostatecznie byłoby to o wiele korzystniejsze dla graczy.

Kojima uwierzył.

Jaszczomb Strona autora
cropper