Jedno z największych państw Europy odrzuca "Stop Killing Games". Katastrofa dla graczy?
Rząd Wielkiej Brytanii oficjalnie odrzucił propozycję kampanii Stop Killing Games, która w ostatnich miesiącach zyskała spore poparcie wśród graczy i konsumentów.
Kampania domagała się, aby użytkownicy mogli dalej korzystać z gier online, które zostały wycofane lub przestały działać, zapewniając w ten sposób ochronę cyfrowych zakupów i zachowanie historii gier. Inicjatywa zebrała wystarczającą liczbę podpisów, aby wymusić debatę w parlamencie, co samo w sobie jest dużym sukcesem aktywistów.
Debata odbyła się 3 listopada 2025 roku, podczas której wielu członków parlamentu popierało postulaty kampanii, poruszając kwestie cyfrowej własności, archiwizacji gier i znaczenia brytyjskiego wkładu w branżę. W trakcie dyskusji padły nawet słowa Crash Bandicoot, symbolicznie przywołujące klasyki, które gracze chcieliby dalej mieć dostępne. Pomimo tego, stanowisko rządu pozostało niezmienne.
Według oficjalnego komunikatu, wdrażanie planów "end-of-life" dla gier online mogłoby prowadzić do szkodliwych, niezamierzonych konsekwencji. Chodzi tu głównie o znaczące zwiększenie kosztów i skomplikowanie procesów deweloperskich, ponieważ utrzymanie gier online wymaga często wieloletnich inwestycji, czasem przewyższających budżet hollywoodzkiego filmu. Rząd podkreślił również, że gry są licencjonowane, a nie sprzedawane i to firmy muszą jasno informować konsumentów, na co dokładnie wydają pieniądze.
Mimo odmowy, kampania Stop Killing Games osiągnęła duży sukces w kwestii nagłośnienia problemu. Wywołała szeroką debatę o cyfrowych prawach graczy i pokazała, że kwestia dostępu do wycofanych gier jest istotna dla społeczności. W dyskusjach przywoływano tytuły takie jak The Crew czy ANTHEM, które stały się przykładami, dlaczego warto zastanowić się nad przyszłością gier online.
