Miał być wielki hit, a jest rozczarowanie. Egzorcysta: Wyznawca zbiera baty w recenzjach
„Egzorcysta: Wyznawca” to pierwsza część nowej trylogii, ale bardzo możliwe, że David Gordon Green nie otrzyma szansy przedstawienia nowych historii w uznanym uniwersum. Film nie został dobrze przyjęty przez krytyków.
David Gordon Green, twórca współczesnej trylogii „Halloween”, otrzymał za zadanie przywrócenia na salony nowej serii i choć jego opowieści z Michaelem Myersem cieszyły się przyzwoitymi ocenami, to jednak „Egzorcysta: Wyznawca” zanotował naprawdę twardy start.
Film jest polecany przez zaledwie 23% krytyków z Rotten Tomatoes (na 90 recenzji) i opowieść otrzymała oceny na poziomie 41%. Nie jest to rezultat, który zwiastuje wielki hit, na który powinni rzucić się wierni sympatycy tego IP.
Pierwsze opinie są w większości bezlitosne, ponieważ „Egzorcysta: Wyznawca” według części tekstów powstał tylko po to, by zarobić pieniądze na znanej marce. Film jest podobno „męczący” i „wyczerpujący”, ponieważ reżyser nie mając w ręce odpowiedniej historii postawił na chaotyczny montaż związany z licznymi cięciami, jump-scare'ami, nakładającymi się na siebie dźwiękami i problematycznie latającą kamerą.
Dziennikarze podkreślają, że choć IP powróciło, to jednak znacznie lepiej zapoznać się z wcześniejszymi historiami – reżyser nie podołał uniwersum i podczas seansu łatwo dostrzec, że w tym projekcie był dobry potencjał.
Tim Robey z The Telegraph zaznaczył w tekście, że reżyserowi nie udało się uchwycić nawet ułamka grozy, którą otrzymaliśmy w pierwszej odsłonie serii, a warto tutaj na pewno dorzucić podsumowanie recenzji z New York Post:
Ich głowy obróciły się o 360 stopni. Wymiotowały zielonym szlamem. Gwałtownie wykrzykiwali przekleństwa... Nie, nie demonicznie opętane dziewczyny w "Egzorcysta: Wyznawca" - wściekła publiczność tego okropnego filmu – napisał Johnny Oleksinski.