Marcin Dorociński oficjalnie w Mission Impossible! Aktor potwierdził, że wystąpi u boku Toma Cruise'a
W kilku minionych dekadach mieliśmy aktorki i aktorów z Polski, którzy występowali w największych hollywoodzkich produkcjach. I za każdym razem była to niemała sprawa, albowiem droga od desek teatru czy szkół filmowych w naszym kraju, aż do największych premier ze Stanów Zjednoczonych jest prawdziwie długa. Tym bardziej cieszy fakt, że dziś, za sprawą kilku nazwisk, coraz częściej możemy wspominać o tego typu sytuacjach.
Tym razem znów mam przyjemność o tym napisać - i kolejny raz tyczy się to Marcina Dorocińskiego, który w ostatnich latach zdecydowanie zaskarbił sobie sympatię łowców aktorów zza Oceanu. Plotki o jego angażu do kolejnej części serii Mission Impossible pojawiały się już od jakiegoś czasu, a wczoraj wieczorem utalentowany artysta zdecydował się sam potwierdzić te doniesienia za sprawą swoich mediów społecznościowych. Możemy przeczytać tam:
Czołem Kochani,
Pozdrawiam Was serdecznie z Londynu. Nadszedł dzień, w którym (dzięki uprzejmości producentów filmu Mission Impossible @tomcruise i #christophermcquarrie) - po miesiącach spekulacji, mogę z radością i niemałym wzruszeniem potwierdzić swój udział w tej legendarnej serii.
Kiedy w 1996 roku pojawiła się pierwsza cześć serii MI, byłem jeszcze studentem @akademia_teatralna. Toma Cruise widziałem w @topgunmovie i na plakatach u koleżanek, a plan filmowy zza okna przejeżdżając autobusem 119 obok @wfdif.chelmska21 przy Chełmskiej. I gdyby ktoś powiedział mi wtedy, że 26 lat później będę grał w ostatnich dwóch częściach sagi o Ethanie Huncie, u reżysera, który napisał scenariusz filmu „Podejrzani” i „Top Gun: Maverick” to powiedziałabym - „nie, to niemożliwe”, popukałbym się po głowie i czym prędzej się oddalił.
A jednak. Sukcesy nie przychodzą same, mają to do siebie, że długa droga do nich najczęściej okupiona jest wyrzeczeniami, porażkami, upadkami, rozczarowaniami. Pamiętam - kiedy zapytany o moje plany zawodowe - cicho i nieśmiało powiedziałam „chciałbym spróbować zagranicą”. Pamiętam również kąśliwe uwagi i lekceważące spojrzenia, ale pamiętam równie dobrze, że byli wokół mnie ludzie, które uwierzyli w moje marzenie chyba bardziej niż ja sam. Bo ja Marcin z Kłudzienka zawsze miałem z tym problem.
Pierwszym castingiem, który otrzymałem od mojej londyńskiej agencji był MI - Ghost Protocol. Przegrałem. Od tego czasu nagrałem ponad 1200 self tape’ów. I przegrałem je wszystkie. Pierwszy self tape wygrałem w zeszłym roku - po ponad dziesięciu latach żmudnych nagrań, wielkich nadziei i starań. Po 1200 wcześniejszych bolesnych i dotkliwych porażkach. I te dwa wygrane to była @netflixvalhalla i MI: Dead Reckoning. I teraz mogę dzielić się moją radością z Wami.
Dlatego wierzcie w swoje marzenia i nie poddawajcie się. Wasz wielki sen, wyczekane marzenia mogą czekać za rogiem. Cierpliwości i odwagi. Szerokości!
Dziękuję Wam za wsparcie!Jestem wzruszony.
M.
Jeśli potrzebowaliście kopa motywacji na niedzielę, to jest duże prawdopodobieństwo, że właśnie go dostaliście. Kolejne potwierdzenie, że o marzenia warto walczyć, albowiem nigdy nie wiadomo, kiedy dojdzie do ich spełnienia. Nam pozostaje już tylko czekać na pierwsze informacje w kwestii tego, jaką rolę będzie miał do odegrania Marcin Dorociński oraz życzyć mu tak udanego występu, że na długo zagości w największych światowych hitach.