Graliśmy w Batman: Arkham Origins - sycąca stagnacja

Gry
1429V
Graliśmy w Batman: Arkham Origins - sycąca stagnacja
Roger Żochowski | 25.08.2013, 17:26

Wielu deweloperów jeszcze przed wydaniem na rynek next-genów chce do końca wykorzystać to, co udało im się osiągnąć na obecnej generacji konsol wyciskając z nich ósme sokiBatman: Arkham Origins jest tego doskonałym przykładem. 

Podczas targów gamesom miałem okazję sprawdzić jak prezentuje się Batman, nad którym pieczy nie sprawuje już Rocksteady pracujące zapewne w pocie czoła na next-genach. Całe szczęście nowy deweloper nie próbował rewolucjonizować tego, co świetnie sprawdzało się w poprzednich dwóch odsłonach. Z jednej więc strony ciężko doszukać się tu większych zmian, z drugiej tytuł w dalszym ciągu przynosi sporo frajdy.



System walki nie zmienił się praktycznie w ogóle. W dalszym ciągu polega na doskakiwaniu do kolejnych oprychów, tworzeniu combosów i wyprowadzaniu kontr w odpowiednim do tego momencie. Nowością jest specjalna rękawica, którą można naładować ładunkiem elektrycznym. Osiągamy to wyprowadzając odpowiednio długiego combosa. Cios zadany taką rękawicą momentalnie nokautuje naszego przeciwnika. To jednak nie jedyne zastosowanie "rąsi". Może ona nam także pomóc w rozwiązaniu niektórych łamigłówek (za jej pomocą dokonamy spięcia w niektórych mechanizmach), a także ochroni przez elektrycznymi pałkami używanymi przez wrogów, które w poprzedniej odsłonie potrafiły nam napsuć sporo krwi. 



Jak zapewne już wiecie tytuł będzie prequelem dwóch poprzednich odsłon. Batman dopiero zaczyna swoje harce w Gotham, choć fakt, że w grze pojawiają się gadżety znane z Arkham City (w lekko zmienionej formie) nie do końca mi tu pasuje. Jest to jednak tylko drobny szczegół. Wracając do samej fabuły - jak wspomniałem Batman jest na początku drogi, ale już zdążył narobić sobie wrogów. Niejaki Black Mask, boss przestępczego półświatka, chce go pozbawić skrzydełek. W tym celu wyznacza za jego głowę nagrodę w wysokości 50 milionów dolarów, co z kolei przyciąga ośmiu najbardziej znanych zabójców, którzy będą starali się ukatrupić Gacka. Na zamkniętym pokazie Batman musiał stawić czoła jednemu z nich. Firefly, bo o nim mowa, zastawił na Gacka pułapkę wysadzając jeden z mostów. Sama walka z bossem nie została jednak pokazana, gdyż tuż przed tym jak miało zacząć się starcie demo dobiegło końca. Warto dodać, że oprawa poziomem jest bardzo zbliżona do Arkham City, a więc to wciąż najwyższa, światowa półka.



Na pokazie zaprezentowano także jeden z nowych trybów, który pozwala nam stanąć do walki przeciwko stu przeciwnikom naraz. Do naszej dyspozycji oddane zostaną różne postacie, choć w zaprezentowanym demie można było zobaczyć w akcji tylko i wyłącznie Deathstroke'a. Dochodząc do meritum - Batman: Arkham Origins to po prostu więcej tego, z czym mieliśmy do czynienia w poprzednich odsłonach. Jeśli podobało Wam się Arkham City to jest to gra dla Was, jeśli nie (są tacy?), tytuł z pewnością nie przekona Was do serii. Rewolucji nie ma, ale chyba nikt jej specjalnie nie oczekiwał. Zabawa wciąż przynosi radochę a możliwość zmierzenia się z ośmioma czarnymi charakterami z uniwersum Batmana jest doskonałym wabikiem dla wszystkich fanów Nietoperza. Więcej o Batman: Arkham Origins przeczytacie w najnowszym numerze PSX Extreme. 

Dalsza część tekstu pod wideo
Źródło: własne

Komentarze (36)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper