Gawędy przy kieliszku - sezon 1
![Gawędy przy kieliszku - sezon 1](https://pliki.ppe.pl/storage/1634645b0700e9ebf63e/1634645b0700e9ebf63e.jpg)
Jako że weekend, to czas na trochę luźniejsze tematy, postanowiliśmy wprowadzić cykl "Gawędy przy Kieliszku", w którym będzie trochę więcej prywaty (spotkania redakcyjne, indywidualne podboje itd.), cobyście mogli trochę lepiej poznać piszące na portalu osoby. Oczywiście całość zawsze będzie w jakiś sposób powiązana z grami wideo
Jako że weekend, to czas na trochę luźniejsze tematy, postanowiliśmy wprowadzić cykl "Gawędy przy Kieliszku", w którym będzie trochę więcej prywaty (spotkania redakcyjne, indywidualne podboje itd.), cobyście mogli trochę lepiej poznać piszące na portalu osoby. Oczywiście całość zawsze będzie w jakiś sposób powiązana z grami wideo
![xxxxx](images/wiecej.jpg)
![Głośnik mobliny JVC XS-E423B Czarny](https://www.mediaexpert.pl/media/cache/resolve/gallery_xml/images/64/6407692/JVC-XS-E423B-Czarny-01.jpg)
![Kosz na śmieci z pedałem BRABANTIA 114441 NewIcon ciche zamykanie, przenośny 30L Platynowy](https://www.mediaexpert.pl/media/cache/resolve/gallery_xml/images/95/953896/Kosz-na-smieci-BRABANTIA-114441-NewIcon-30L-Platynowy-front.jpg)
![Karma dla psa FRISKIES Balance Kurczakiem z warzywami 15 kg + Przysmak dla psa PEDIGREE Ranchos Originals Kurczak 70 g](https://www.mediaexpert.pl/media/cache/resolve/gallery_xml/images/55/5540362/images/zestawy_sylwek_3/509495527051.jpeg)
![Konsola MY ARCADE Classic Tetris DGUNL-7030](https://www.mediaexpert.pl/media/cache/resolve/gallery_xml/images/62/6295182/Konsola-MY-ARCADE-Classic-Tetris-DGUNL-7030-front.jpg)
40 calowy LCD, PS3 podłączone na kablu HDMI, Pro Evolution Soccer, wygodne kanapy, pachnący kibelek, ciepełko, market z alkoholem 200 metrów od bloku i lodówka pełna żarcia - w takiej oto atmosferze upływały nasze osiedlowe turnieje przez ostanie lata. Część chłopaków uczestniczących w naszych wieloletnich spędach ma już zony i dzieci, więc nie ma mowy o hardkorowych wypadach, które pod koniec lat 90-tych uskutecznialiśmy. A jednak w ostatni weekend przypomniały mi się tamte czasy. Czasy, w których turnieje grało się ciorając w demo ISS Pro 97 (można było grać tylko jedną połowę Francja - Brazylia, a po każdym takim meczu niezbędny był reset konsoli), wyniki zapisywało się na kartkach papieru (rozmazane lub niewyraźne zawsze wzbudzały kontrowersje i wątpliwości), a masowe ilości butelek po browarach walały się w każdym kącie pomieszczenia . Do dziś pamiętam też, jak przez pół miasta tachaliśmy kineskopowy telewizor (21-calowy "Soniak" to było coś!), pożyczony ukradkiem od rodziców kolegi, którzy wyjechali na działkę. Dlaczego o tym wszystkich wspominam?
W zeszły weekend zaplanowaliśmy sobie jak co miesiąc turniej, jednak dla odmiany postanowiliśmy zorganizować go na działeczce. Miał być odpowiedni TV, ciepełko, PS3 i w ogóle luz, blues orzeszki. Korzystając z uroków natury jeden z naszych kolegów stworzył nawet specjalne podium dla osób, które zakończą turniej w czołówce. Radości, zwarci i pełni pozytywnej energii ruszyliśmy więc w 8 osób do Konstancina koło Warszawy. Wpierw jednak w zaciszu domowym rozlosowaliśmy pary w pucharze (tym zajęła się nasza etatowa, kudłata asystentka) i ruszyliśmy pełni optymizmu w drogę.
Już o godzinie 17:00 okazało się jednak, że wieczór ten nie będzie taki jak zwykle, a to z prostego powodu: PS3 nie chciało za chiny wyświetlić obrazu na działkowym odbiorniku. Ten okazał się bowiem bardziej przedpotopowy niż przypuszczaliśmy (potem okazało się, że wystarczyło zawczasu zmienić ustawienia). Padł więc pomysł zagrania turnieju na PS2 - kumpel wyjął ze starej szafy zakurzoną i równie starą czarnulę (skitraną pomiędzy grabiami i motyką), dwa Dual Shocki, Pro Evo 6 oraz okablowanie. Bingo! Gdy na ekranie pojawił się wybór języka doszliśmy do wniosku, że wpierw trzeba się jednak dobrze napić.
O godzinie 18:30 przystąpiliśmy do turnieju. Oczywiście przez kolejne 20 minut trwały spory oto, kto jaką drużyną zagra (żeby było bardziej Pro, nigdy nie wybieramy tych samych ekip). Tak to jednak jest gdy 4 na 8 osób chce grać Barceloną, a 3 kolejne Manchesterem United. Koniec końców udało się uruchomić mecz i tutaj nastąpił pierwszy zonk. Konsola jak już wspomniałem była mocno styrana, więc każde wybicie piłki w aut, rożny lub strzelenie gola powodowało zawieszanie się Czarnuli (charakterystyczne cykanie).
We wszystkich tych przypadkach pomagało postawienie PS2 bokiem bądź wysunięcie i ponowne wsunięcie tacki z płytą. Gdy jednak kończyła się połowa gra za chiny nie chciała ruszyć dalej. Padł więc pomysł zapisywania wyników na kartkach i (tadaam!), grania tylko jednej połówki. Co więcej, w jednym z Dual Shocków nie działał bieg, więc zapisywaliśmy też kto gra jakim padem, żeby było po równo i sprawiedliwie. Jako że jednak zrobiło się już nieco zimno, część chłopaków postanowiła w międzyczasie rozpalić grilla na ganku i włączyć ogrzewanie. Sęk w tym, że w tym drugim przypadku grzejnik okazał się wadliwy (a pisząc dokładniej, ktoś pozbawił go wtyczki). Całe szczęście rozgrzały nas gorące kiełbaski z grilla, choć na pytanie kto chce białą a kto ciemną, posypały się świńskie żarty. Te zresztą kontynuowano, gdy okazało się, że jednego z kompanów zaczął "cisnąc murzyn". W tym momencie odkryliśmy kolejny mroczny sekret domku na działce - podczas letniej przerwy rodzice naszego znajomego zlikwidowali kibelek, przerabiając go na szopę ze sprzętem...
Czy mogło coś pójść jeszcze nie tak? Oczywiście. Po godzinie 20 płyta z grą całkowicie odmówiła posłuszeństwa, i dopiero teraz ktoś wpadł na pomysł sprawdzenia jej stanu. Rysy wielkości wielkiego kanionu nie wróżyły nic dobrego, więc wykorzystując telefon do przyjaciela (i obiecując mu stosowny prowiant w postaci flaszki), wezwaliśmy kolejnego kumpla z kopią gry (nie mylić z zapasową). Tyle że ten słysząc weź "piłeczkę na PS2", przywiózł nam... Fifę 2005. Lecimy dalej. Po unieważnieniu wyników część z bólem serca zgodziła się od biedy zagrać w produkcje "Elektorników", jednak upojona już mocno alkoholem kłóciła się o dobór drużyn nie 20 a 40 minut. Wszystkich olśniło kilkadziesiąt sekund później, gdy praktycznie nieporysowana płytka, nie chciała doczytać meczu (pasek wgrywania za każdym razem zawieszał się na 90%). Wnioski? To nie wina płyty tylko konsoli. Działały tylko rzuty karne, jednak pomysł rozegrania tak turnieju padł równie szybko jak się narodził. Było jednak rozwiązanie. Rajd samochodem kolegi (tego od Fify, który jeszcze nie zdążył umoczyć pyska) z Konstancina na warszawski Służewiec po Pro Evo 2008 i działającą PS-dwójkę.
W międzyczasie zrobiło się tak zimno, że nie potrzebna była nawet lodówka by schłodzić browary. Ubrani w kurtki i czapki chłopaki czekali cierpliwie aż wrócimy z nową konsolą, pijąc już bez umiaru i szykując sobie rękawiczki bez palców. Udało się. O godzinie 00:30 wszystko działało, i po ponad 6 godzinach opóźnienia mogliśmy zacząć grać. Ba, znalazła się nawet farelka, która ogrzewała miejsca aktualnie grających. Około 4 godziny nad ranem wyłoniono zwycięzców, którzy mogli stanąć na wspomnianym podium. Tyle tylko, że utrzymanie na nim równowagi graniczyło teraz z cudem, a fotograf był w takim stanie, że robiąc zdjęcia kierował obiektyw ... na siebie. Skończyło się na tym, że trzem osobom na podium zdjęcie robiło pozostałe 5, a efekt i tak okazał się marny.
To jednak pikuś z tym co było dalej. Podczas gdy część osób poległa na kanapach w ekwilibrystycznych pozycjach, ja z jednym kumplem postawiłem, że zasnę tej nocy w zaciszu domowym u boku narzeczonej. Tyle, że o 4 w nocy w miejscu gdzie wrony zawracają a psy szczekają dupami raczej nie było szans za złapanie taksówki, a na domiar złego w nocy ktoś zamknął działki i musieliśmy pokonać po pijaku ogromną kratę, która prowadziła do wolność. Gdy po kilku kilometrach wędrówki oszronionym poboczem zobaczyliśmy w oddali taksówkę, poczuliśmy się jak w raju. Jak się okazało za wcześnie. Gość zażyczył sobie za dojazd na Ursynów 90 złotych, a my łącząc fundusze jakie pozostały w kieszeniach mieliśmy 27. Wypaliłem więc trochę bełkocząc, że mogę dorzucić kabel z eurozłączem (nietrzeźwość umysłu podpowiedziała mi, ze przecież mam w domu zapasowy), jednak na tę komendę taksówkarz powiedział tylko szorstko "żegnam panów:" i odjechał w siną dal. Do domu dotarłem około 7 rano zmęczony, zmarznięty, ale... z bagażem bezcennych doświadczeń.