Bloomtown: A Different Story – recenzja. Gra dla fanów Stranger Things i Persony
Gdy Persona spotyka Stranger Things, powstają… Pokemony? Może nie do końca, ale trzeba przyznać, że połączenie cech obu tych dzieł może dać całkiem ciekawy efekt, czego dowodem jest gra Bloomtown: A Different Story. Najnowsza produkcja litewskiego studia Lazy Bear Games proponuje wciągającą rozgrywkę i historię, w której pierwsze skrzypce grają dzieci i… demony.
Twórcy takich gier jak Graveyard Keeper, czy Punch Club postanowili poeksperymentować z gatunkiem jRPG. Mamy więc do czynienia z grą, która stawia na walkę turową i rozbudowaną fabułę. I choć Bloomtown: A Different Story daleko do najgłośniejszych tytułów tego typu, grę śmiało możemy zaklasyfikować do grupy visual novels. Zresztą, wielu graczy już po premierze zaczęło określać ją mianem „Persony w 2D”. I trzeba przyznać, że jest to skojarzenie jak najbardziej słuszne. Gra wyraźnie czerpie z serii wydawanej przez SEGĘ, dodając do tego pewne mechaniki znane z takich produkcji jak Stardew Valley, czy wspomniane już Pokemony. Nie oznacza to jednak, że nie ma własnej tożsamości lub pomysłu na rozgrywkę. Po spędzeniu 20 godzin na eksploracji, walce, pomniejszych aktywnościach i poznawaniu historii (często z zaskakującym finałem!) muszę przyznać, że jest to tytuł wręcz idealny na długie, jesienne wieczory.
MIASTO Z SEKRETAMI
Bloomtown: A Different Story opowiada historię 12-letniej Emily z Chicago i jej młodszego brata, Chestera. Rodzeństwo przyjeżdża na wakacje do tytułowego Bloomtown, w którym mieszka ich dziadek. Człowiek o twardych przekonaniach, preferujący tradycyjne wychowanie, który jednak w trakcie rozgrywki pokaże się też z nieco innej, łagodniejszej strony.
W tym miejscu warto pochwalić twórców za wykreowanie naprawdę ciekawych bohaterów. Mieszkańcy Bloomtown, których przyjdzie nam poznać, nie są przypadkową zbieraniną NPCów. Mają swoje historie, doświadczenia i cechy, które są dobrze uwypuklone. W tracie przygód Emily spotyka m.in. trzeźwo myślącego psychoterapeutę, będącego z nim w konflikcie pastora, żądnego władzy burmistrza, czy też nieco dziwne (acz symaptyczne!) staruszki trzymające w piwnicy bliżej nieokreślone COŚ. Do tego dochodzi cała masa dzieci i… gadający pies Hugo. Z wszystkimi możemy wchodzić w interakcję, dyskutując o bieżących wydarzeniach. Nierzadko otrzymujemy również od nich zadania poboczne.
Głównym aktorem tego widowiska jest jednak samo miasto. Bo choć Bloomtown wygląda jak typowa amerykańska mieścina, szybko okazuje się, że skrywa wiele tajemnic. A także demonów, które przechodzą do naszego świata z innego wymiaru, określanego w grze jako Underside. Skojarzenia z serialem Stranger Things są jak najbardziej na miejscu. Zresztą, towarzyszyły mi one przez całą rozgrywkę, między innymi z powodu charakterystycznej oprawy graficznej, a także ogólnego klimatu gry.
Fabuła Bloomtown: A Different Story koncentruje się na tajemniczych zniknięciach dzieci. W miasteczku panuje przekonanie, że za całą sprawą nie stoją żadni bandyci, a groźne istoty, które żerują na emocjach i różnych przywarach ludzi, wykorzystując je do tego, by nimi sterować. A że lokalna policja i władze nie radzą sobie z całym zamieszaniem, ciężar rozwiązania tej sprawy spada na barki dzieci, które poza niezmąconą niczym odwagą, wzmocnioną typową młodzieńczą naiwnością, mają w zanadrzu coś jeszcze. Do tego jednak przejdziemy za chwilę.
Zadanie uratowania Bloomtown zleca nam nie kto inny, jak sam Lucyfer, dziwnie zaniepokojony losami miasteczka. Emily podpisuje z nim umowę zobowiązującą ją do walki z demonami, które opętały mieszkańców i przejęły nad nimi kontrolę. Wraz z rozwojem głównego wątki fabularnego poznajemy ich historie I stajemy do walki z samymi potworami.
WĘDRÓWKI KRAJOZNAWCZE
Rozgrywka w Bloomtown: A Different Story przedstawiona została w widoku 2D. Gra cieszy oko prostą, acz bardzo przyjemną, pixelartową oprawą graficzną, która może przywodzić na myśl poprzednią grę studia, czyli Graveyard Keeper. Lokacje są ładne, choć nie można mówić tu o dużym poziomie szczegółowości. Więcej dzieje się w trakcie walki - paleta kolorów staje się znacznie szersza, do tego dochodzą jeszcze różne efekty towarzyszące wyprowadzanym atakom.
Kilka słów warto powiedzieć o interfejsie, który jest prosty, elegancki i przejrzysty. Trudno się do czegoś przyczepić. No chyba że do mapy, a dokładniej mówiąc, nawigacji po poszczególnych sektorach miasta, która bywa irytująca.
Sam gameplay twórcy podzielili na dwie części. Pierwsza opiera się na eksploracji tytułowego miasteczka, w trakcie której poznajemy mieszkańców i ich problemy. Przyjmujemy również zadania – zarówno te główne, jak i poboczne. Nie jest ich wiele, jednak większość ma ciekawe podłoże fabularne. Często dotyczą przykrych sytuacji rodzinnych, czy wręcz dawnych tragedii, które nadal nawiedzają biednych mieszkańców. W końcu każdy ma jakieś demony, prawda?
Przez większość czasu wędrujemy w grupie. Emily towarzyszy jej brat Chester, wspomniany pies Hugo (często ma do powiedzenia znacznie więcej niż niejeden dorosły) i Ramona – dziewczyna z sąsiedztwa, którą spotykamy na początku rozgrywki,
Między dzieciakami rozwijają się przyjacielskie relacje, które możemy pogłębić poprzez ofiarowanie im prezentów lub uczestnictwo w różnych zabawach. I choć są to aktywności całkowicie poboczne, warto się nimi zainteresować, ponieważ zdobywanie kolejnych poziomów relacji skutkuje różnymi bonusami, które mogą przydać się w walce.
PRECZ, DEMONIE!
A skoro o niej mowa, dobrze będzie przejść do drugiej części gameplayu, która polega na zwiedzaniu alternatywnego wymiaru, a więc Underside. To tutaj dzieci mierzą się z demonami, które opętały mieszkańców Bloomtown. Potwory odzwierciedlają ich uczucia i wady, co jest w ciekawy sposób zaakcentowane w rozgrywce.
Potyczki odbywają się w systemie turowym. Każdy z bohaterów korzysta ze zdolności swojego wewnętrznego demona, który może zostać wsparty przez jeszcze jednego, pomniejszego demona. W tym miejscu można zauważyć podobieństwo do Pokemonów, ponieważ dodatkowe demony możemy łapać po wcześniejszym ogłuszeniu ich w walce. Szanse na ich schwytanie są uzależnione od statystyk postaci, a także szczęścia, ponieważ decydujący jest tu rzut kością. Co jednak ważne, demony da się łapać wyłącznie pojedynczo i tylko wtedy, gdy wszyscy pozostali przeciwnicy na polu walki zostali ogłuszeni lub zlikwidowani.
Demony awansują wraz z postaciami. Każdy poziom poprawia ich statystyki – siłę, magię, wytrzymałość, zwinność i szczęście. Możemy je również dodatkowo wzmocnić poprzez wykorzystanie specjalnego urządzenia w siedzibie Lucyfera. Żeby jednak to zrobić, należy poświęcić inne schwytane demony (w piekle nie ma taryfy ulgowej).
Do Underside przechodzimy w ściśle określonych momentach wynikających z fabuły, a także przy użyciu telefonu znajdującego się w domu dziadka. Do walki z demonami możemy ruszyć w dowolnej chwili, chyba że minie 22:00. Wtedy pozostaje już tylko położyć się spać i oczekiwać na kolejny dzień pełen przygód.
NIE SAMĄ WALKĄ DZIECKO ŻYJE
Poza eksploracją i walką gra zapewnia dostęp do wielu pomniejszych aktywności, które w większości pozwalają podnieść jeden z atrybutów Emily. Urok, który zwiększa szansę na przekonanie kogoś do swoich racji, odwagę ułatwiającą podejmowanie decyzji, wiedzę przydatną w trakcie odpowiadania na dorosłe pytania, a także sprawność, od której zależy skuteczność wykonywania niektórych czynności, na przykład podczas craftingu. Do tego dochodzą różne skille oraz bonusy otrzymywane za dobre relacje z przyjaciółmi.
Możemy ponadto czytać książki, by poprawić mądrość, trenować na siłowni lub z hantlami w swoim pokoju, dzięki czemu zwiększy się nasza sprawność, czy też gotować (a warto to robić, ponieważ spożywanie przygotowanych potraw leczy naszych bohaterów). Do tego dochodzi praca w sklepie spożywczym, która zapewnia dopływ gotówki, ogrodnictwo, a także łowienie ryb i zbieranie płyt winylowych. Mówiąc krótko, jest co robić, choć trzeba przyznać, że wspomniane aktywność są dość krótkie i mało angażujące. Nie znajdziecie tu rozbudowanych minigier, które odciągną Was od głównego wątki na wiele godzin.
Miasteczko Bloomtown odkrywamy stopniowo – na początku gry dostępne są zaledwie 4 lokalizacje będące poszczególnymi dzielnicami miasta. Wraz z rozwojem fabuły odkrywamy kolejne 6, poznając przy okazji nowych mieszkańców (i nowe demony).
W trakcie eksploracji świata realnego i demonicznego można natknąć się na kilka nieskomplikowanych zagadek. W większości przypadków polegają one na uzupełnieniu brakujących elementów, naciśnięciu przycisków w odpowiedniej kolejności lub wykonaniu prostych obliczeń. Nic, przy czym trzeba byłoby mocniej pogłówkować.
W grze znajdziemy także nieskomplikowany crafitng. Przy specjalnym stole mieszczącym się w pokoju Emily stworzyć można m.in. przynęty na ryby, wytrychy i bomby przydatne w trakcie potyczek z demonami.
ODROBINA TAKTYKI
Choć mechanika walki wydaje się dość prosta, zdecydowanie nabiera rumieńców, gdy skupimy się bardziej na statystykach i zdolnościach demonów.
Każdy z nich należy do konkretnej klasy. Możemy korzystać ze zdolności mocnego tanka, wojownika bądź healera, który uleczy nas i pozostałych bohaterów w trudnych momentach. Poszczególne zdolności mogą się ze sobą łączyć i nawzajem wzmacniać. Gdy jedna postać podpala przeciwnika, druga może zadać dodatkowe obrażenia poprzez zrzucenie lawiny kamieni. W ten sposób da się tworzyć potężne kombinacje ataków, które zniszczą wroga lub osłabią na tyle, by można było go złapać. Ze zdolności nie da się korzystać w nieskończoność. Każdy atak zużywa mniejszą bądź większą ilość SP, a więc parametru odpowiedzialnego za siły magiczne. Na szczęście da się go uzupełniać (na przykład poprzez spożywanie określonych przekąsek).
Każdy demon ma jakieś słabości, co warto przeanalizować podczas walki. W opisie przeciwnika pojawiają się graficzne wskaźniki, które informują, na co są oni podatni, a na co odporni, choć nie zawsze jest to podane na tacy. W trakcie walk z trudniejszymi przeciwnikami trzeba najpierw odkryć ich słabości. Poza walką z wieloma pomniejszymi demonami, na swojej drodze spotykamy również potężnych bossów. Niektórzy z nich mają dwie, a nawet trzy formy, dlatego jednokrotne zbicie ich paska zdrowia nie wystarczy. W takich chwilach ważna jest odpowiednia taktyka.
Tak się bowiem składa, że zdolności naszych demonów to nie wszystko. Poza tym korzystać można z posiadanej broni – białej bądź palnej, a także elementów ekwipunku, w tym jedzenia i mikstur leczących.
Bronie, stroje i akcesoria zdobyć można w trakcie eksploracji (dość gęsto na mapach rozstawione są skrzynie ze skarbami) i w sklepach w Bloomtown. Co ciekawe, w realnym świecie przedmioty te są traktowane jako zwykłe zabawki. W narzędzia mordu, zbroje i dodatki zamieniają dopiero po przejściu do Underside.
COŚ DLA FANÓW PROSTEJ, PRZYJEMNEJ ROZGRYWKI
Gra bez wątpienia ma swój urok. Oferuje niezbyt trudną rozgrywkę, przyjemną dla oka oprawę graficzną i muzykę, która wpada w ucho (a zwłaszcza utwory odgrywane w trakcie walk – niestety jest ich niewiele). Samo obserwowanie wydarzeń oczami nastolatków jest ciekawym doznaniem. Od Emily i jej przyjaciół aż bije niewinność i typowa dziecięca naiwność, przez którą często pakują się w kłopoty.
Charakter dzieci da się odczuć również w tym, jak reagują na poszczególne wydarzenia. Bloomtown: A Different Story nie unika tematów poważnych, jak przemoc domowa, alkoholizm, czy wiara, jednak przez bohaterów zazwyczaj są one przyjmowane w raczej beztroski, zabawny sposób. Główny wątek kryje sporo zwrotów akcji, dlatego obserwowałem go z zaciekawieniem. Podobnie jak losy mieszkańców Bloomtown, które bywają naprawdę pogmatwane.
Myślę, że fani Persony, którzy szukają czegoś lżejszego i, co ważne, krótszego, będą czuli się w tej grze bardzo dobrze. Szczególnie że sporo mechanik w dziele Lazy Bear Games działa podobnie. Mowa tu chociażby o walce, kontrolowaniu demonów, a także o sposobie prowadzenia historii.
I choćby dlatego grze warto dać szansę (nie kosztuje przy tym wiele). Nawet pomimo kilku wad, które dają o sobie znać na późniejszych etapach. Nużyć może przede wszystkim walka, zwłaszcza że jest jej sporo i nie da się jej w żaden sposób przyspieszyć. Na szczęście odpowiedni rozwój demonów sprawi, że łatwiejsi przeciwnicy dość szybko będą neutralizowani. Główną fabułę z kilkoma zadaniami pobocznymi ukończyć można w około 20 godzin. Jeśli jednak zechcecie złapać wszystkie ryby i płyty winylowe, a także zajrzeć w każdy kąt Bloomtown, spokojnie możecie doliczyć do tego jeszcze kilka godzin ekstra.
Dyskusyjny może być również poziom trudności. Bloomtown: A Different Story nie jest grą trudną. Wręcz przeciwnie – okaże się świetnym wyborem wówczas, gdy oczekujecie spokojnej, relaksującej rozgrywki. Nie jest to z pewnością tytuł dla miłośników wyzwań.
Z perspektywy polskiego gracza minusem będzie na pewno brak lokalizacji. Trudno oczekiwać, by miało się to zmienić, choć samego tekstu w grze nie ma zbyt dużo.
Grę ogrywałem na Steam Decku, który nadaje się do niej wprost idealnie. Już w dniu premiery otrzymała status „zweryfikowana”, co widać po sposobie przygotowania interfejsu i wielkości napisów. Przez większość czasu gra działała w stabilnych 60 klatkach na sekundę, choć zdarzały się jej drobne ścinki w losowych momentach. Na szczęście wraz z wydawaniem przez producenta kolejnych łatek, problem zniknął. Gra wydana została również na konsole Xbox Series X, Xbox One, PS5, PS4 i Nintendo Switch.