Babcia, Kiosk i gazetki z grami - wspomnienia gier City Interactive | GameFrame #33

BLOG O GRZE
251V
user-2102278 main blog image
FenixThePlayer | Dzisiaj, 17:29
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Dziś naszły mnie pewne przemyślenia na temat dzieciństwa. Czasów, kiedy gry w pudełku były rzadkością, a częściej trafiały się na zgranych płytkach, dyskietkach albo pożyczone od jakiegoś kumpla z klatki obok. Przypomniało mi się między innymi, że w miejscu, gdzie wtedy mieszkałem, tuż przy moim bloku stał mały kiosk. W środku były różne gazetki o grach, zabawki, gumy kulki i oczywiście gazety, które każdy nas chciał mieć.

Pamiętam PSX Extreme, CD-Action, Komputer Świat, GRY, Play i Clicka :). Do niektórych z nich dorzucano gry na płytkach. I właśnie dziś przypomniałem sobie o dwóch takich tytułach. Ponieważ nie mam już w laptopie napędu, a płyty leżą w domu rodzinnym, postanowiłem poszukać tych gier na YouTubie, przypomnieć sobie, o co w nich chodziło, i trochę o nich opowiedzieć. Ale też wrócić myślami do tamtych czasów, kiedy grało się bez analizowania, bez doszukiwania się problemów, które dziś pewnie uznałbym za rażące, a nawet zniechęcające. Wtedy takie rzeczy po prostu nie miały znaczenia.

Wyobrażam sobie taki zwyczajny poranek. Sobota. Babcia przyjechała do nas na kawkę. Spędziliśmy razem trochę czasu, a jak to babcia zawsze coś wrzuciła do kieszonki. I do dziś nie wiem, jak one to robią, że przekazują te swoje „prezenty” z takim sekretnym spojrzeniem, jakby były powiązane z jakimś lokalnym kartelem. Muszę z nią kiedyś poważnie porozmawiać o jej przeszłości. Wam też polecam, pogadajcie ze swoimi babciami, może dowiecie się czegoś ciekawego.

Oto moja skarbnica gier :) Która niestety skończyła jak poniżej:

Po takim krótkim rodzinnym spotkaniu, brałem psa i wychodziłem na spacer, który niemal zawsze kończył się pod wspomnianym kioskiem. Patrzyłem przez szybę na wystawione magazyny, zastanawiając się, który numer kupić tym razem. Zwykle do wyboru był tylko CD-Action, ale czasem pojawiały się też inne m.in wyżej wspomniane. Wybierałem to, co miało ciekawą grę w zestawie. Często nawet nie znałem tytułu, ale sama nazwa potrafiła zadziałać na wyobraźnię.

Pamiętam, że raz z CD-Action dostałem Prototype, innym razem któreś z Tropico. Ale szczególnie utkwiły mi w pamięci dwa tytuły: Mortyr 3: Akcje Dywersyjne i Najemnicy. Obie gry od City Interactive i to właśnie o nich chciałbym dziś napisać coś więcej.

Zacznijmy od Mortyr 3: Akcje Dywersyjne. Gra zadebiutowała 25 sierpnia 2007 roku i została wydana wyłącznie na PC. Gracz wciela się w komandosa wysłanego przez polski rząd na uchodźstwie do wykonania szeregu tajnych operacji wojskowych na terenie Polski. Sam pomysł był naprawdę ciekawy – miało być trudno, gęsto od przeciwników, a każda decyzja miała ważyć. Teoretycznie miało to wymusić bardziej taktyczne podejście, jednak rzeczywistość była daleka od ideału. Drewniane strzelanie, niezbyt bystre AI i masa technicznych niedociągnięć skutecznie psuły ten efekt, ale... wtedy to aż tak nie przeszkadzało.

Misje natomiast potrafiły zaskoczyć. Raz napadaliśmy na bank w Warszawie, innym razem wysadzaliśmy mosty albo sabotowaliśmy fabrykę rakiet V2. Lokacje były zaskakująco różnorodne, a całość miała momentami naprawdę fajny klimat. I mimo tych wszystkich oczywistych wad – grało się z przyjemnością. Ostatnio obejrzałem kilka gameplayów i, ku własnemu zaskoczeniu, nadal czułem sympatię do tego tytułu. Myślę, że dużo robi tu nostalgia i pewna naturalna skłonność do wyrozumiałości względem rzeczy, które wspominamy z dzieciństwa. To trochę jak z ulubioną bajką, kiedy po latach dostrzegasz naiwność i prostotę, ale nie odbiera Ci to przyjemności z ponownego kontaktu.

W tamtych czasach sporo grałem w pierwsze Call of Duty, United Offensive i oczywiście moją ukochaną część drugą, więc Mortyr był dla mnie jak naturalna kontynuacja, tyle że osadzona w bardziej swojskim klimacie. Nie Normandia, nie Stalingrad – tylko Polska, Warszawa, okupacja. To miało w sobie coś wyjątkowego, nawet jeśli wykonanie kulało.

Jeśli chodzi o Najemników, to również produkcja od City Interactive, wydana 27 lutego 2009 roku. Gra opowiada historię jednostki Armed Forces Corp, czyli elitarnego ugrupowania najemników, złożonego z wyjątkowo doświadczonych żołnierzy, którzy nie boją się ryzyka i za odpowiednią cenę są w stanie rozwiązać niemal każdy problem. Choć tytuł z założenia różni się od Mortyra, to trzeba przyznać, że pod wieloma względami stanowi krok naprzód względem wcześniejszych gier tego studia.

Poprawiono przede wszystkim model strzelania. Broń w końcu miała jakikolwiek feeling. Dodano też podstawowy model zniszczeń i przebijalności niektórych ścian, co jak na budżet tej produkcji było całkiem miłym zaskoczeniem. W końcu musieliśmy planować, za którą akurat osłoną schowamy się przed ostrzałem przeciwnika, aby uniknąć kuli wroga. Pojawiła się możliwość zmiany ustawienia uzbrojenia, zalążek systemu osłon oraz większa różnorodność broni. Lokacje, które odwiedzamy w grze, to głównie biurowce, stacje metra i kanały, czyli bardziej miejskie, ciasne przestrzenie, które tworzą klimat przypominający nieco czwartego CODa, czyli Modern Warfare. Oczywiście z ogromnie okrojonym budżetem, ale mimo wszystko dającym radę.

Nie przeszkadzało mi to. Bawiłem się naprawdę dobrze, a ostatnio, oglądając gameplaye, złapałem się na tym, że chętnie wróciłbym do tamtych czasów – nawet jeśli tylko na chwilę. Być może rzeczywiście warto to zrobić, może nawet spisać te powroty i wrażenia w formie bloga. Takiego małego dziennika gier z dzieciństwa, które dziś mają swoje za uszami, ale wtedy były dla mnie wszystkim.

Ale dobrze, porozmawiajmy przez chwilę o samym City Interactive. Jak widać na przykładzie Mortyra czy Najemników, nie były to produkcje z najwyższej półki. Studio nie celowało w segment AAA, a raczej skupiało się na grach niskobudżetowych, tworzonych szybko i tanio – ale w tym, paradoksalnie, byli naprawdę nieźli. Dla wielu z nas to właśnie te tytuły były dostępne i osiągalne – za kilkanaście złotych dorzucone do gazet, proste, czasem toporne, ale grywalne.

Sytuacja zmieniła się diametralnie w 2010 roku, kiedy City Interactive wydało Sniper: Ghost Warrior. Gra miała ambicje rywalizować ze Sniper Elite, tyle że w perspektywie FPP, co wówczas było dość świeżym pomysłem. I choć nie była to gra bez wad, odniosła spory sukces komercyjny. To właśnie ten moment okazał się przełomowy, ponieważ twórcy postanowili zmienić swoją strategię biznesową i pójść w stronę większych, bardziej dopracowanych produkcji.

Z czasem studio zmieniło nazwę na CI Games, a w ich katalogu zaczęły pojawiać się kolejne części Sniper: Ghost Warrior, jak również pierwsze Lords of the Fallen, czyli gre która miała być polską odpowiedzią na Dark Souls i przyciągnąć uwagę graczy z całego świata. Później powołano do życia nowe studio – Hexworks, które zrzesza międzynarodowych twórców i odpowiada za drugą odsłonę Lords of the Fallen.

Trudno nie zauważyć, jak bardzo zmieniło się to kiedyś kioskowe studio. Z małego wydawcy niskobudżetowych strzelanek wyrosło studio klasy AAA, które naprawdę przyjemnie obserwować, zwłaszcza że ich najnowsze produkcje są regularnie aktualizowane i rozwijane. Dobrym przykładem jest ostatnie Lords of the Fallen, które przez miesiące było konsekwentnie ulepszane, aż osiągnęło poziom jakości, na który liczyli zarówno twórcy, jak i gracze. (Aktualizacja 2.0)

Patrząc na to z perspektywy czasu, trudno nie czuć pewnej dumy. Studio, które kiedyś wydawało gry dorzucane do gazet za 9,99 zł, dziś konkuruje na globalnym rynku i ma realny wpływ na kształtowanie się branży. I choć sentyment do dawnych tytułów pozostaje, to jeszcze ciekawiej obserwuje się, jak ta historia wciąż się pisze, już w zupełnie inny sposób.

To by było na tyle! Kilka historii z dzieciństwa, babcią, kioskiem i kupowaniem gier, a przy okazji też spojrzenie na rozwój jednego z rodzimych studiów, które przeszło naprawdę długą drogę. Oczywiście gier z tamtego okresu było znacznie więcej, ale dziś chciałem skupić się na dwóch tytułach, które szczególnie mocno zapadły mi w pamięć i do których z sentymentem wracam myślami.

A jak to wyglądało u Was? Macie swoje wspomnienia związane z grami z kiosku? Pamiętacie te płyty dołączane do gazet, decyzje podejmowane tylko na podstawie okładki albo opisu z tyłu numeru? A może ten moment Was ominął? Dajcie koniecznie znać!

Oceń bloga:
20

Komentarze (20)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper